Szef Narodowego Centrum Sportu: Narodowy to Audi, nie Dacia Logan

Hubert Zdankiewicz
- Opóźnienia w budowie Stadionu Narodowego są, bo to nie jest łatwy projekt. A co do czasu, to realizujemy go w rekordowym wręcz tempie. Budowa zajęła nam dwa i pół roku, co jest świetnym wynikiem w skali europejskiej - mówi Rafał Kapler, Szef Narodowego Centrum Sportu.

Premier Donald Tusk gwarantował pół roku temu, że Stadion Narodowy będzie gotowy do końca listopada. Mamy połowę grudnia, a po obiekcie nadal kręcą się robotnicy.
Budowa zakończyła się w terminie 16 grudnia. Zaledwie 16 dni po zakończeniu kontraktu przez generalnego wykonawcę otrzymaliśmy pozwolenie na użytkowanie. W piątek na Stadionie odbyła się nawet pierwsza duża impreza, bank BRE zorganizował swoje 25-lecie na prawie 2000 osób, zagrał Perfect.

Uroczyste otwarcie było jednak zaplanowane na sobotę 17 grudnia. Mówił o tym m.in. były minister sportu Adam Giersz. Uroczyste otwarcie miało być 27 sierpnia. To jedyna data, jaką zgłaszaliśmy. Nie udało się i kolejne deklaracje ze strony NCS już nie padały. Trzeba być realistą, okres między 29 listopada, kiedy wykonawca przekazał wszystkie dokumenty, a 17 grudnia, gdy miało się odbyć otwarcie, jest z punktu widzenia niezbędnych procedur bardzo krótki.

Kiedy więc będzie to otwarcie?
Biorąc pod uwagę, że za chwilę wkroczymy w okres świąteczno-noworoczny, realną datą jest druga połowa stycznia.

A na ile realne jest, że zaplanowany na koniec lutego mecz naszej reprezentacji z Portugalią dojdzie do skutku? Między NCS a PZPN są ponoć duże rozbieżności finansowe.
Nie będę ukrywał, że zareagowałem alergicznie na informację, że stadion w Poznaniu został wynajęty PZPN za mniej niż 100 tysięcy złotych. I to w całości, z lożami, cateringiem itd. Pan prezes Lato mówi teraz często o "castingach" - kto da lepsze warunki, będzie mieć mecze reprezentacji. My jesteśmy przedsięwzięciem komercyjnym i wszystkich naszych partnerów biznesowych traktujemy tak samo, na tych samych warunkach finansowych.

Może za wysoko się cenicie?
To nie są wyśrubowane kwoty. Nam również zależy, żeby na stadionie odbywały się imprezy. Działamy bardzo aktywnie i są już efekty, bo wszyscy najwięksi promotorzy mają zarezerwowane u nas na 2012 rok przynajmniej po dwa terminy. To pokazuje, że i Warszawie brakowało takiej areny, i nasze warunki są dobre. PZPN podchodzi do tego inaczej. Z jednej strony, chciałby zabrać cały stadion - także loże, catering, business club, czyli to, na czym zarabiamy. A z drugiej strony, słyszę o castingach i stawkach takich jak w Poznaniu. Nie wyobrażam sobie, żeby był to budżet, przy którym stadion zarabia. To mniej więcej jeden, dwa procent przychodu z meczu. Mecz reprezentacji musi być sukcesem komercyjnym nie tylko dla PZPN, ale również dla operatora stadionu.

Złośliwi mówią, że NCS już jest komercyjnym sukcesem. Dla jego pracowników. Podobno zarabia Pan dwa razy więcej niż premier, a połowa budżetu spółki to wynagrodzenia, choć ta na razie przynosi straty zamiast zysków.
Jeśli chodzi o artykuł opublikowany niedawno w tygodniku "Wprost", to mogę tylko powiedzieć, że mój wkład w jego powstanie był niewielki. Dokładnie dwie autoryzowane wypowiedzi.

Twierdzi Pan, że reszta jest nieprawdą?
W Polsce jest takie powiedzenie: dajcie mi psa, a już kij na niego się znajdzie. Podjąłem się pewnego zadania na określonych warunkach. Nie jest żadną tajemnicą, że zanim dołączyłem do projektu Euro 2012, zarabiałem dużo więcej niż obecnie. Element związany z pieniędzmi jest łatwy do wykorzystania w sensie populistycznym. Najpierw zarzucano nam, że stadion jest za drogi, a gdy okazało się to nieprawdą…

Są tacy, którzy nadal twierdzą, że jest za drogi. Mówił o tym znany polski architekt Edmund Obiała.
Sprostujmy jedną rzecz - ja się być może nie znam, ale rozmawiałem na temat pana Obiały z wieloma polskimi architektami i wszyscy twierdzą, że nie znają jego dokonań architektonicznych. To inżynier budownictwa.

No i kilkoma znaczącymi budowami kierował, że wymienię tylko stadion olimpijski w Sydney i nowe Wembley.
Znam i obecnych, i poprzednich menedżerów Wembley. Większość potwierdza udział pana Obiały w tym projekcie, zakończony po dwóch latach z powodu braku efektów. Wembley ostatecznie powstawał trzy lata dłużej, niż pierwotnie zakładano, i kosztował dwa razy więcej. Pamiętam też pana Obiałę z tego, że chciał doradzać ministrowi Drzewieckiemu przy organizacji Euro 2012, ale minister nie zdecydował się skorzystać.

Czyli co - nie chcieli go, to się odgrywa? To Pan sugeruje?
Zostawmy już ten temat. Tym bardziej, że nie tylko pan Obiała formułował takie zarzuty. Zawsze mnie zdumiewa, gdy ktoś twierdzi autorytatywnie, że np. w Niemczech budują taniej. Jak ten ktoś to wyliczył? Per krzesełko? Per metr powierzchni? Stadion Narodowy jest budynkiem wielofunkcyjnym, więc porównywanie może być logiczne tylko w przypadku analogii z innym tak samo kompleksowym obiektem. To tak, jak ja bym autorytatywnie stwierdził, że Dacia Logan jest tańsza od Audi A8. I to nie tylko bezwzględnie, ale także w porównaniu do kosztu przeliczonego na koło czy pasażera. Jest 10 razy tańsza, tylko co z tego? Dla nabywcy Audi cena nie musi być decydującym czynnikiem.

Może wystarczy w Warszawie zwykły stadion, a nie Audi A8?
Chcieliśmy zbudować wielofunkcyjną arenę, a nie pomnik Euro 2012, do którego trzeba później dokładać. Kolejną, nowocześniejszą wersję Stadionu Dziesięciolecia. To musiało kosztować więcej. Nie przesadzajmy - stadion kosztował mniej, niż pierwotnie zakładano. Nie mieści się też nawet w pierwszej dziesiątce najdroższych tego typu inwestycji na świecie. To są fakty.

Faktem są też kolejne opóźnienia w budowie stadionu.
Bo to nie jest łatwy projekt. A co do czasu, to realizujemy go w rekordowym wręcz tempie. Budowa zajęła nam dwa i pół roku, co jest świetnym wynikiem w skali europejskiej. Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę różne historie schodowo-pogodowe.

Winny jest zawsze ktoś inny. A to pogoda, a to wykonawca…
To są kwestie, które łatwo można zweryfikować. Zima 2009/2010 była najbardziej śnieżną zimą w Warszawie od 40 lat. Tak się złożyło, że wtedy trwały prace przy betonie. Nie można było tego nie uwzględnić. Zgodziliśmy się więc na 57 dni przesunięcia terminu. Drugi problem mieliśmy wiosną, gdy wyszły na jaw problemy z konstrukcją schodów kaskadowych. Pojawił się problem z wykonawcą, który nie tylko przedstawił nam roszczenia, ale też dokumentację. Wynikało z niej, że budowa powinna potrwać do kwietnia 2012 r. i kosztować więcej. Na szczęście udało się wynegocjować rozsądną ugodę.

Wykonawca bronił się, wytykając wam błędy w projekcie. Np. umieszczenie pod płytą boiska garażu, co powoduje, że nie można nadmiernie jej obciążać. Na każdy mecz trawę trzeba będzie przywozić z zewnątrz.
Trudno się dziwić, że wykonawca, któremu grożą kary 1,5 mln zł za dzień zwłoki, a po 14 dniach 7 mln za dzień, nie chce poddać się bez walki. Przy czym akurat kwestia boiska nie była podnoszona przez niego nawet w apogeum konfliktu. Jedynie w kontekście pierwotnego projektu. Dla nas jako użytkownika wielofunkcyjnej areny muszą być spełnione dwa warunki, jeżeli chodzi o murawę, która jest równocześnie stropem garażu.

Jakie?
Po pierwsze: musi być łatwo transformowana w inną nawierzchnię, która nadaje się do imprez niepiłkarskich. Po drugie: strop musi mieć maksymalną możliwą nośność. Żeby to osiągnąć, zrobiliśmy dwie rzeczy. Zmieniliśmy konstrukcję stropu, żeby zamiast warstw ziemi i piachu, na której jest trawa, położyć warstwę lżejszego materiału i zabetonować ogrzewanie i nawadnianie płyty. Na tak przygotowane podłoże można teraz albo położyć murawę tradycyjną, na cienkiej warstwie ziemi, tak będzie na Euro 2012. Można też położyć tam murawę w systemie panelowym, którą da się trzymać poza stadionem i układać jak klocki. Stadion Narodowy ma jeden z największych w Europie tzw. współczynnik zacienienia. Po południowej stronie słońca nie ma prawie nigdy. Stacjonarna murawa nie ma szans się utrzymać. Musielibyśmy położyć sztuczną, tak jak na Łużnikach w Moskwie. Brak zamontowanej na stałe murawy obniża również koszt utrzymania stadionu, bo nie trzeba będzie jej wymieniać po każdym większym koncercie, a poza tym na zewnątrz trawa rośnie znacznie lepiej.

A co z obciążeniem stropu? Nie jest za cienki?
Każdy strop ma swoją nominalną nośność. Projektując go, wzięliśmy pod uwagę wszystkie czynniki - jakie będą się odbywać na nim imprezy, czy będzie konieczne położenie trawy, czy zbudowanie ringu bokserskiego albo sceny. Wybraliśmy kompromis. Nie było potrzeby budować grubszego stropu, gdy murawa nie jest zamontowana na stałe. Można podeprzeć go od spodu większą liczbą słupów, ale to zmniejszyłoby pojemność garażu. Nikt nie oszczędzał, konstrukcja stadionu jest solidna. Jako ciekawostkę powiem, że płyta Narodowego jest umiejscowiona osiem metrów wyżej niż płyta dawnego Stadionu Dziesięciolecia.

A jak to Audi A8 będzie zarabiało na siebie po Euro 2012?
O to jestem spokojny. Nasz potencjał jest na tyle duży, że już w 2013 r. wygenerujemy ponad 30 mln zł przychodu. To tyle, żeby pokryć wszystkie koszty jego utrzymania i jeszcze trochę zarobić.

Optymista z Pana. W Gdańsku też mieli zarabiać, a mają duże problemy ze sprzedażą lóż.
Rozdzielmy dwie kwestie. Właściciel stadionu, miasto Gdańsk, pobiera pieniądze z tytułu sprzedaży praw do nazwy i czynsz od operatora. Jego interes jest więc dobrze zabezpieczony. Problem ma operator stadionu, ale to prywatna firma. Podatników nic to nie kosztuje. Z nami będzie podobnie. Jako operator chcemy zapewnić właścicielowi, którym jest państwo, stały i gwarantowany dochód. Ryzyko biznesowe będziemy ponosić my. Mamy biznesplan.

W Gdańsku też mają.
Ale nie wiem jaki. Mogę mówić o naszym, a ten zakłada wspomniane wcześniej przychody i są to realne założenia. Nawet biorąc poprawkę na tzw. współczynnik niepewności. Zarabiać można na wiele sposobów. Poprzez duże imprezy. Tych, poza meczami Euro, odbędzie się w przyszłym roku dziesięć i tylko cztery będą widowiskami sportowymi. Jednym z nich będzie np. koncert zespołu Coldplay. Zarabiać można też na małych imprezach, dochodowe mogą być nawet te na kilkaset osób. Dochodzi sprzedaż praw do nazwy, jesteśmy o krok od podpisania takiej umowy. Do tego wynajem lóż i miejsc biznesowych. Na stadionie mamy też największe w Warszawie centrum konferencyjne i osiem tysięcy metrów kwadratowych biur.

Pytanie, czy znajdzie się na nie wystarczająca liczba chętnych.
Zgadza się. Już teraz liczba zapytań jest ogromna. Wchodzimy na nowy rynek. Do tej pory nie było w Warszawie takiego stadionu, centrum konferencyjnego i areny koncertowej. Nic dziwnego, że wiele firm chce robić z nami biznes. Negocjujemy umowę z AEG Facilities Europe, potentatem na rynku imprez korporacyjnych i rozrywkowych. Trzy z pięciu największych tras koncertowych w 2011 roku zorganizowali właśnie oni. Widowiska na Stadionie Narodowym chce też organizować spółka, która produkuje je dla Stade de France. Oczywiście żaden stadion w Polsce nigdy nie będzie inwestycją tak opłacalną jak inne. Jeśli patrzeć tylko na zwrot z kapitału, to są lepsze sposoby zainwestowania 1,5 mld zł. No ale idąc tym tropem, można by dojść do wniosku, że mistrzostwa Europy też są dla nas zbędnym wydatkiem.

Rozmawiał Hubert Zdankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24