Tylko piłkarze zawiedli, czyli Proszowianka remisuje z Piliczanką

Aleksander Gąciarz
Nowy klubowy skarbnik Rafał Czekajski rozdaje dzieciom klubowe baloniki
Nowy klubowy skarbnik Rafał Czekajski rozdaje dzieciom klubowe baloniki Aleksander Gąciarz
W pierwszym tegorocznym meczu na własnym boisku Proszowianka zremisowała z Piliczanką Pilica 2:2 (I grupa krakowskiej okręgówki). Gospodarze prowadzili 2:0 po bramkach Macieja Przeniosło i Jakuba Chwała. Potem jednak pokpili sprawę i pozwolili rywalom zdobyć dwa gole ze strzałów Yehora Rozvorskiyego i Patryka Grabowskiego. Miejscowi piłkarze sprawili zawód kibicom, którzy na meczu zjawili się w liczbie nie widzianej od lat.

Wybrany przed tygodniem nowy zarząd Proszowianki stanął na głowie, by inauguracja rundy wiosennej w Proszowicach wypadła jak najlepiej. Wszak po raz pierwszy "nowi ludzie" byli gospodarzami meczu przy Parkowej. Był zatem bezpłatny wstęp, festyn rodzinny z licznymi atrakcjami, promocja w mediach społecznościowych i pogoda, o jakiej w marcu można zwykle tylko pomarzyć: ciepło i słonecznie. No i był jeszcze rywal, który też zdawał się idealnie pasować do całej meczowej otoczki. Nazwa Piliczanka wprawdzie w klasie okręgowej budzi respekt, ale z drużyny groźnej dla najlepszych w sobotę niewiele zostało. Goście mieli w składzie tylko dwóch rezerwowych, przy czym Karol Jajkiewicz w ogóle nie byłby wpisany do protokołu, gdyby nie fatalna sytuacja personalna. W kadrze meczowej Piliczanki znalazło się dwóch zawodników urodzonych w 2008 roku oraz jeden o rok starszy. Słowem nic, tylko wygrać i podtrzymać nastrój wiosennego festynu.

I przez godzinę zanosiło się, że rywale nie będą w stanie Proszowiance zrobić krzywdy. Choć gospodarze wcale nie grali wielkiego meczu, prowadzili 2:0 dzięki przytomności Macieja Przeniosło w polu karnym, a potem uderzeniu z linii szesnastki Jakuba Chwała.
Wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu. I były, tylko że strzelali je rywale. W 64. minucie 15-letni Maksymilian Rybiński (16 lat skończy w czerwcu) dośrodkował z lewej strony, a w polu karnym Rozvorskyi miał tyle miejsca i czasu, że przed uderzeniem głową zdążyłby chyba poprawić fryzurę do zdjęcia.

Kwadrans później piękny prezent zrobił sobie Grabowski, który szesnaste urodziny obchodził przedwczoraj (28 marca). Tajemnicą obrońców i bramkarza Proszowianki pozostanie, w jaki sposób młokos przedarł się lewą stroną, wbiegł w pole karne i trafił do siatki przy bliższym słupku...

Miejscowi próbowali jeszcze ratować wynik, ale czynili to bez przekonania. Piłkę meczową miał w doliczonym czasie Dawid Wrona. Rekordzista pod względem liczby występów w Proszowiance uderzył jednak z bliska głową obok słupka. Warto jednak zaznaczyć, że chwilę wcześniej Jajkiewicz pobiegł przez pół boiska na spotkanie z Oskarem Kotem. Na szczęście dla miejscowych zawodnik gości nie jest jeszcze w pełni sił i zdołał go dogonić Szymon Chwał, który za kolei pojawił się na boisku po raz pierwszy po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją.

Po meczu nastroje w obu ekipach były krańcowo odmienne. Trenerowi gości Danielowi Tomczykowi nie trzeba było nawet życzyć wesołych świąt. Zapewnili mu je jego piłkarze.

- Dla nas ten remis jest jak zwycięstwo. Przyjechaliśmy bez pięciu podstawowych zawodników, których wyeliminowały kontuzje i kartki. A przecież nie dysponujemy jakąś superkadrą. Mimo to chłopcy pokazali, że mają charakter, jest w nich potencjał i przy dobrej pracy, w Pilicy dalej będzie mocny zespół - ocenił.

W krańcowo odmiennym nastroju był prowadzący Proszowiankę Mariusz Bienias. Po pytaniu o to, jak można było nie wygrać tego meczu, chwilę się namyślał.

- Poczuliśmy się panami piłkarzami i to się zemściło. Już w pierwszej połowie było widać, że czujemy się za pewnie. Prowadziliśmy, niby kontrolowaliśmy sytuację, ale przy bardziej jakościowych zawodnikach w ofensywie Piliczanki, mogło być zupełnie inaczej. To był sygnał ostrzegawczy, ale nie wyciągnęliśmy wniosków. Najbardziej żal mi tych kibiców, którzy tak licznie stawili się na meczu. Mam poczucie, że drużyna dzisiaj nie utrzymała poziomu, na jakim nowy zarząd zorganizował ten mecz.

Nowy prezes Proszowianki Mateusz Gajda mimo straty dwóch punktów, robił dobrą minę do złej gry.

- To jest sport. Wiemy jaka jest nasza sytuacja, z czym się musimy uporać. Dalej wierzę w chłopaków i trenera. Nie tracę nadziei i zaufania. Robimy swoje, a w tym sezonie nie stawiamy sobie wielkich celów – skomentował wynik spotkania, który na szczęście nie przesłonił do końca tego, co było niewątpliwie pozytywne. A tym była na pewno frekwencja. Tylu kibiców nie było na Parkowej chyba od dekady. Jedna z fanek powiedziała nam, że jest na stadionie po raz pierwszy od dwunastu lat.

- Najbardziej jestem zadowolony właśnie z tego, że przyszło dzisiaj tak wielu ludzi. Wydaje mi się, że gdybyśmy osoby obecne na festynie posadzili na trybunach, to byłby komplet. To jest najbardziej budujące i pokazuje, czym powinna być Proszowianka dla lokalnego środowiska – mówi prezes Gajda.

Oby w kolejnym meczu przed własną publicznością do wzrostu frekwencji przyłożyli się również piłkarze.

Proszowianka – Piliczanka 2:2 (1:0)

1:0 M. Przeniosło 22, 2:0 J. Chwał 54, 2:1 Rozvorskyi 64 (głową), 2:2 Grabowski 80

Proszowianka: O. Kot – Wieczorek, Gorczyca, Jachowicz (46 S. Kwiecień) – Kopeć (82 S. Chwał), Polański, Wilk (65 P. Krawiec), Dziadana, Wrona – J. Chwał (65 K. Kwiecień), M. Przeniosło

Piliczanka: Krzywdziński – Kucharski, Opiłka, Janicki, Wędzony – Goncerz (90 Jajkiewicz), Omyła, Heredia, Da Silva (27 Rybiński), Rozvorskiy – Grabowski

Żółte kartki: Wieczorek – Janicki

Sędziowała Angelika Socha

Widzów 350

Testy krwi prognozują ryzyko zawału serca

emisja bez ograniczeń wiekowych

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24