Można stwierdzić, że widzewiacy rozpoczną trzecią część sezonu (biorąc pod uwagę przerwę spowodowaną epidemią koronawirusa).
Jak lider podejmuje piętnastą drużynę tabeli, to każdy wynik poza wygraną gospodarzy, można traktować jako niespodziankę, a nawet sensację. Innymi słowy: Widzew jest zdecydowanym faworytem.
Ostrzegałbym jednak, że to może nie być wcale miła formalność. Choćby dlatego, że w sierpniu łodzianie przegrali w Częstochowie 0:1 po golu Piotra Noconia. Nie tylko dlatego, że grano tam na sztucznej murawie. Po drugie zaś oba zespoły mają dokładnie po tyle samo zwycięstw jako gospodarze (po sześć).
Jest też element wysoko oceniany przez szkoleniowców i bramkarzy, który w żargonie piłkarskim nazywa się „zero z tyłu”. Choć Widzew stracił najmniej goli wśród II-ligowców (tylko 19), to takich spotkań rozegrał osiem. Natomiast golkiper Skry zachował czyste konto w siedmiu meczach. Jak z tego wynika, gra obydwu defensyw jest porównywalna (nawet biorąc pod uwagę, że rywale stracili 31 bramek), co stanowi memento dla ekipy z Łodzi.
- Staraliśmy się przygotować do meczu na tyle, na ile pozwolił nam czas. Zespół jest pełen optymizmu i wiary. Oby te trzy i pół tygodnia przygotowań wystarczyło do wykonania celu, jaki został przed nami postawiony. Naszą drużynę motywowuje miejsce, w którym jesteśmy. To Widzew i tylko awans nas zadowoli - mówi trener łodzian Marcin Kaczmarek. - Cieszymy się, że zaczynamy grać, bo to potrafimy robić najlepiej. Czujemy dreszczyk emocji. Na boisku pojawią się również zawodnicy, którzy dotychczas grali mniej i wydaje mi się , że będzie to dla nich pozytywny impuls - dodał.