Wisła jest faworytem tego meczu

Rozmawiał Bartosz Karcz
Grzegorz Niciński z Wisłą zdobył dwa tytuły mistrza Polski, Puchar Polski, Superpuchar i Puchar Ligi
Grzegorz Niciński z Wisłą zdobył dwa tytuły mistrza Polski, Puchar Polski, Superpuchar i Puchar Ligi Fot. Tomasz Bołt
Rozmowa. - Okres spędzony w Krakowie, to było coś najlepszego, co spotkało mnie w karierze. O zdobytych tytułach mistrza Polski nie zapomnę do końca życia - mówi trener Arki GRZEGORZ NICIŃSKI, który dziś poprowadzi zespół z Gdyni przeciwko „Białej Gwieździe”.

- W poniedziałek poprowadził Pan Arkę Gdynia w meczu z Bruk-Betem Termalicą w Niecieczy. To był Pański ponowny debiut w ekstraklasie. Tym razem w roli trenera. Były duże emocje przed pierwszym gwizdkiem?

- Przede wszystkim była duża niewiadoma, jak to będzie wyglądało. Niestety, inauguracja nam nie wyszła. Szybko padła bramka, trochę przypadkowa, i zespół z Niecieczy zmusił nas do gry atakiem pozycyjnym. Utrzymywaliśmy się przy piłce, ale to rywal był konkretniejszy, przede wszystkim strzelał bramki. My mieliśmy momenty dobrej gry, ale nie przełożyło się to na gole.

- Po straconej pierwszej bramce mieliście kilka minut, gdy można było odnieść wrażenie, że drużyna była w lekkim szoku. Później jednak zaczęliście grać lepiej i gospodarze powinni się cieszyć, że schodzili na przerwę prowadząc.

- Myślę, że w Niecieczy taki mieli plan, żeby szybko strzelić gola. Jest wiele przykładów, nawet z niedawnego Euro, że drużyna, która pierwsza zdobywa bramkę, później wygrywa cały mecz. Rywale mogli grać spokojnie, czekać na okazję do kontry. Przeprowadzili jeszcze jeden skuteczny atak w końcówce meczu i praktycznie załatwili sprawę.

- Zderzenie z ekstraklasą było zatem dla was bolesne, bo Bruk-Bet przerwał serię Arki dwudziestu meczów bez porażki.

- Tylko, że tę serię mieliśmy w I lidze, a to jest ekstraklasa. My doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że poprzeczka poszła mocno w górę. Arka ma jasny cel, chcemy się utrzymać. O punkty będziemy walczyć w każdym meczu, ale to nie będzie takie proste jak na zapleczu ekstraklasy.

- Ma Pan do dyspozycji drużynę złożoną głównie z zawodników niechcianych w innych klubach ekstraklasy plus trochę młodzieży. Taka mieszanka ma przynieść utrzymanie, o którym Pan wspomniał?

- Mamy takich zawodników, jakich mamy i nikt nie ma zamiary w Gdyni narzekać. To prawda, że jest w naszej kadrze trochę piłkarzy po przejściach, ale Arka jest dobrym miejscem, żeby udowodnić swoją wartość. Weźmy przykład jeszcze z I ligi Darka Formelli, który miał problemy w Lechu Poznań. Przyszedł do nas, pomógł w awansie do ekstraklasy, ale też pomógł samemu sobie. Mamy kilku bardzo dobrych piłkarzy, ale musimy przede wszystkim dobrze funkcjonować jako zespół. Za wrażenia nikt nam punktów nie da.

- W czasie swojej kariery był Pan napastnikiem lub ofensywnym pomocnikiem. Jaka jest zatem Pańska filozofia gry już jako trenera?

- W I lidze byliśmy drużyną, która dominowała i prowadziła grę w większości meczów. Po awansie do ekstraklasy musimy się jednak liczyć z tym, że to się zmieni, że już nie będziemy dominować i że będziemy musieli nastawić się na wyprowadzanie szybkiego ataku. Dlatego trzeba pracować nad skutecznością, bo sytuacji do strzelania bramek będziemy mieć zdecydowanie mniej niż w I lidze. Pokazał to już mecz w Niecieczy.

- Po porażce z Bruk-Betem w Niecieczy, już w piątek rozegracie pierwszy mecz w Gdyni w ekstraklasie po pięciu latach przerwy. W dodatku z Wisłą, która też Panu obojętna nie jest.

- Tak się rzeczywiście fajnie ułożyło, że gramy z Wisłą. W Gdyni wszyscy marzyli o tej ekstraklasie przez ostatnie pięć lat. Bardzo się cieszymy, że możemy grać w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale tak jak mówiłem wcześniej, żeby w niej zostać, musimy zdobywać punkty. Radość po awansie to już bowiem przeszłość, a teraz rozpoczęła się twarda, ligowa walka. W piątek zagramy z bardzo wymagającym, markowym rywalem. To zespół, który od kilkunastu lat jest w czołówce i mojej oceny nie zmieni tego nawet ten słabszy, ostatni sezon w wykonaniu „Białej Gwiazdy”. Czeka nas ciężka przeprawa.

- Do sukcesów Wisły również Pan dołożył swoją cegiełkę, zdobywając z tym klubem dwa tytuły mistrza Polski, Puchar Polski, Superpuchar i Puchar Ligi. Występy z białą gwiazdą na piersi traktuje Pan jako najlepszy okres w karierze?

- Zdecydowanie. W tamtych latach w jednym miejscu i czasie zebrała się grupa kilkudziesięciu chłopaków, którzy mieli wspólny cel. Do tego klub bardzo dobrze funkcjonował, co przyniosło sukcesy. Rzeczywiście, okres spędzony w Wiśle, to było coś najlepszego, co spotkało mnie w mojej karierze. Te tytuły mistrza Polski to było coś, o czym na pewno nie zapomnę do końca życia. To było jednak już wiele lat temu. Teraz jako trener będę miał przyjemność poprowadzić drużynę przeciwko Wiśle.

- A w tej Wiśle, która przyjedzie do Gdyni, są jeszcze Pańscy koledzy z boiska…

- Jest Arek Głowacki i Paweł Brożek. Oni ciągle są w dobrej dyspozycji i grają na bardzo wysokim poziomie. To na pewno będzie dla miłe spotkanie i przeżycie.

- Pamięta Pan, jak oni wchodzili do szatni Wisły, bo wtedy był Pan w gronie już nieco starszych zawodników?

- Oczywiście, że pamiętam. Arek przyszedł mniej więcej w tym samym okresie co Maciek Żurawski. „Brozia” z bratem i jeszcze kilku innych młodych, zdolnych chłopaków ściągał Adam Nawałka. Już wtedy było widać, że chłopaki mają talent. Życie i kolejne lata tylko to potwierdziły.

- Jest coś, co szczególnie mile wspomina Pan z tamtego okresu gry w Wiśle? Pamiętam, że mieliście wtedy mocną ekipę nie tylko do gry, ale również do zabawy…

- Myślę, że papieru w gazecie nie starczyłoby, żeby te wszystkie historie opisać, bo dużo się działo w szatni, na boisku, ale i poza nim. To był super czas, jest rzeczywiście co wspominać po latach. A o tym, że mieliśmy naprawdę fajną ekipę świadczy fakt, że do dzisiaj utrzymujemy ze sobą kontakt.

- I zaczynacie też odgrywać w polskiej piłce inną rolę. Pan trenuje Arkę, Bogdan Zając jest asystentem selekcjonera. Kilku innych byłych zawodników Wisły z tamtego okresu również ma papiery trenerskie i realizuje się w różny sposób.

- Gdy człowiek kończy grać w piłkę, szuka swojego miejsca w życiu i rzeczywiście często jest tak, że zawodnicy zostają trenerami. Z tamtej Wisły wielu chłopaków też na to postawiło. Ja cieszę się, że mnie udaje się realizować w taki sposób, że znów mogę być w ekstraklasie, teraz w innej roli. Muszę być jednak czujny, bo trenera broni tylko wynik. Jeszcze chwilę temu wszyscy nosili mnie na rękach, bo zrobiłem awans, ale jak nie będzie wyników, to sentymenty się skończą.

- W piątek z drugiej strony barykady stanie trener bardzo doświadczony. Dariusz Wdowczyk zmienił Wiśle ustawienie. Dla Pana to było zaskoczenie, że przestawił zespół na grę trójką w obronie?

- Trener Wdowczyk rzeczywiście ma ogromne doświadczenie. To jakim Wisła gra systemem ma moim zdaniem mniejsze znaczenie od tego, jak generalnie wygląda ten zespół. A on pod kierunkiem Wdowczyka wygląda po prostu bardzo dobrze. Wisła zaczęła dobrze sezon, wygrała pierwszy mecz, a dla nas ustawienie „Białej Gwiazdy” będzie miało mniejsze znaczenie, od tego jak my sami będziemy chcieli zagrać. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że to Wisła jest faworytem tego spotkania. My musimy spróbować się przeciwstawić krakowianom i postarać się zdobyć pierwsze punkty w sezonie.

- W związku z tym, że gracie u siebie, będzie chciał Pan zaatakować Wisłę, czy raczej poczekać na to, co ona zrobi?

- O taktyce szczegółowo mówić nie będę. Powiem tyle, że po pierwsze chcemy zdobyć punkty, a po drugie stworzyć dobre widowisko, żeby kibice, którzy stawią się na stadionie, wychodzili z niego zadowoleni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła jest faworytem tego meczu - Dziennik Polski

Wróć na gol24.pl Gol 24