Wojna na górze, czy tylko rodzinna sprzeczka? [KOMENTARZ]

Michał Jackowski
Roman Kosecki ma problem ze Zbigniewem Bońkiem
Roman Kosecki ma problem ze Zbigniewem Bońkiem Bartek Syta / Polskapresse
Prezesi Boniek i Kosecki uraczyli nas ostatnio zadziwiająco infantylną kłótnią. Usłyszeliśmy, że Kosecki jest leniwy, a Boniek nie szanuje byłego gracza Atletico. Czy droga ludzi, którzy mieli zbawić polską piłkę rozchodzi się? Czy jest to tylko zakręt, po którym obaj panowie przyśpieszą wspólne działania?

PZPN ma się świetnie. Polska piłka podbija świat. Reprezentacja jest głównym kandydatem do mistrzostwa świata, a polskie kluby co rok walczą o najwyższe laury w europejskich pucharach. System szkolenia młodzieży jest wzorem dla Niemców i Holendrów. Związek jest tak bogaty, że zaczął udzielać nisko oprocentowanych kredytów innym związkom sportowym w Polsce, aby na wzór PZPN-u cały polski sport wstał z kolan.

Nie, to nie mój sen. To najszczersza prawda, bo gdyby było inaczej, to przecież prezesi Boniek i Kosecki nie mieliby czasu na słowne utarczki w mediach, a zakasaliby rękawy, żeby utopijną wizję choćby tylko trochę urealnić. W zamian czytamy i oglądamy potyczkę słowną chłopców w zbyt krótkich spodenkach, którzy w poczuciu swojej genialności przestają widzieć, co się dzieje wokół nich. A nie dzieję się tak dobrze, jakby to obaj chcieliby nam wmówić.

Zacznijmy od ustalenia oczywistości - to Zbigniew Boniek jest szefem PZPN-u, to on wytacza cele i zadania, to on z ich realizacji rozlicza swoich podwładnych. To on ma prawo do krytyki i to on może wytykać błędy. Inna sprawa, że nigdy nie powinno być to przedmiotem debaty publicznej, a szczerej rozmowy w gabinetach związku. Kosecki twierdzi, że takie rozmowy są prowadzone i to w całkiem przyjemnej atmosferze i nie rozumie, po co prezes idzie z tym do mediów. Choć... nigdy nie mów nigdy. Może te rozmowy nie przynoszą spodziewanych efektów i prezes Boniek właśnie poprzez media chcę wymierzyć swojemu „wice” małego klapsa?

Głównym zarzutem „Zibiego” kierowanym do „Kosy” jest lenistwo tego drugiego. - Przecież nie miałby takiego brzuszka, jakby solidnie pracował - szydzi prezes. Tego typu wycieczki osobiste uwłaczają funkcji pełnionej przez Bońka. Co można rzucić w zakulisowych rozmowach w ramach żartu, to niedopuszczalne jest w wypowiedziach publicznych i to wielokrotnie powtarzanych. Nawet, gdy ma się przekonanie, co do słuszności swoich słów.

Kosecki odbiera zarzut, że nie jest pracownikiem etatowym PZPN i nie musi pojawiać się w pracy codziennie od 9 do 17. - Moim zadaniem jest wytyczanie strategii i zarządzanie ludźmi, którzy będą tę strategię realizować - stwierdził w wywiadzie dla PZPN były piłkarz Atletico. Wszystko pięknie tylko, że w momencie, gdy ta strategia jest wprowadzana, pana obowiązkiem jest jeździć, patrzeć na ręce, kontrolować, ale i pomagać w realizacji owej strategii. Tylko co to za strategia? Ktoś coś więcej słyszał jaki ma pan plan? "Szafy mamy pełne projektów, wystarczy je wprowadzić" - to wprowadźcie je, a nie szczypcie się w mediach.

Wiceprezes Kosecki podkreśla, że nie pobiera z kasy związku pensji. A może to błąd? Może powinien skupić się tylko i wyłącznie na pracy przy Bitwy Warszawskiej? Wiceprezes PZPN, wiceprezes struktur mazowieckich, właściciel Kosy Konstancin i przede wszystkim poseł na Sejm. Czy to nie za wiele obowiązków nawet na pana barki? Właśnie ta ostatnia „aktywność” wzbudza coraz większe kontrowersje. Również u prezesa Bońka. Kosecki twierdzi, że nie zaniedbuje pracy w parlamencie. W roku 2013 zgłosił 2 interpelacje, pod którym podpisało się kilka osób. Jest to szeroko komentowany w mediach politycznych sposób nabijania aktywności. Ktoś tworzy interpelację, a podpisuje się wiele osób. Koseckiemu nie bardzo chciało się nawet podpisywać, bo zdobył się ledwie na 2 parafki. O wypowiedziach z mównicy sejmowej trzeba, wzorem pana posła, spuścić zasłonę milczenia. Pal sześć interpelacje i przemówienia z mównicy sejmowej. Przecież najważniejsza jest praca u podstaw, czyli w komisjach sejmowych. Poseł Kosecki w 2013 roku w Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki przemawiał na 4 posiedzeniach z 30. W tym raz jako... przedstawiciel PZPN. Może przynajmniej lobbing w sprawie zmiany zabijającej polski sport ustawy hazardowej czy złagodzenia ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych? O pierwszej sprawie cicho, o drugiej słyszymy, że co najmniej do wyborów nic się nie zmieni i najbardziej restrykcyjna ustawa w Europie nadal będzie batem na polskich kibiców.

Wzmożona „aktywność” na wielu polach skutkuje tym, że Koseckiego znamy z tego, że wyrzucił z boiska młodego sędziego, który prowadził mecz juniorów jego klubu i tego, że seniorska Kosa Konstancin w co najmniej dziwnych okolicznościach, przy „zielonym stoliku” utrzymała się w warszawskiej okręgówce. Prezes Kosecki odpowie pewnie: - A Centralna Liga Juniorów? Jasne, to jest plus, tylko do tego trzeba dodać wielki minus w postaci zlikwidowania Młodej Ekstraklasy i nie zapewnienie przez PZPN rezerwom, najlepiej szkolących klubów, miejsc co najmniej w II lidze. Rzucanie kłód pod nogi klubom starającym się zbudować siatkę młodzieżową, a przede wszystkim młodym zawodnikom, którzy chcąc grać w poważnych rozgrywkach, muszą opuszczać swoje macierzyste kluby, wcale nie będąc pewnym, czy w Ząbkach lub Stróżach będą mieli wystarczającą opiekę, jak w Legii czy Lechu jest skandalem na wielką skalę. Jeśli można było awansować o 2 klasy wyżej Hutnik Warszawa (znów poletko Koseckiego), tylko dlatego, że drużyna w B klasie strzeliła 188 goli, to chyba można było docenić zespoły, które solidnie pracują nad swoją młodzieżą.

Wiceprezes Kosecki twierdzi, że powinien być szanowany, bo został ma demokratyczny mandat, potwierdzony w wyborach na szefa związku. Chyba zapomniał, o tym, że zdobył zaledwie 15 głosów i przegrał nawet z "betonowym" Edwardem Potokiem. Tym samym, z którym rozważał wejście w koalicję w celu zdobycia upragnionego stołka. Koalicję, która brzydziła i straszyła większość kibiców w Polsce. Posadę „wice” zawdzięcza tylko temu, że Boniek w myśl statutu, nie mógł do zarządu zaproponować „swoich” ludzi, nie będącymi delegatami, więc to Koseckiemu zaleca się pokorę i wdzięczność prezesowi. Wdzięczność nie na zasadzie całowania Bońka w pierścień, a oparta na lojalnej współpracy. Niech idzie śladem Marka Koźmińskiego, który również w wyborach stał po drugiej stronie, a którego nikt nie musi dyscyplinować.

Medialna dyskusja obu panów nie służy dobru polskiej piłki. Spierajcie się, kłóćcie się, dawajcie sobie po pysku (jeśli trzeba) w zaciszu gabinetów. Kibice dali wam wsparcie jakiego nikt nigdy nie dostał i nigdy już nie dostanie. Nie spieprzcie tego, bo nie wybaczy wam tego nikt. Jeśli nie wy, to kto? Pobawiliście się trochę w piaskownicy, jeden złamał drugiemu łopatkę, drugi w odwecie zepsuł pierwszemu wiaderko i jeszcze naskarżył mamusi. Panowie, czas dorosnąć i wziąć się do roboty wspólnie, albo... cywilizowanie skończyć to małżeństwo z rozsądku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24