PZPN ma się świetnie. Polska piłka podbija świat. Reprezentacja jest głównym kandydatem do mistrzostwa świata, a polskie kluby co rok walczą o najwyższe laury w europejskich pucharach. System szkolenia młodzieży jest wzorem dla Niemców i Holendrów. Związek jest tak bogaty, że zaczął udzielać nisko oprocentowanych kredytów innym związkom sportowym w Polsce, aby na wzór PZPN-u cały polski sport wstał z kolan.
Nie, to nie mój sen. To najszczersza prawda, bo gdyby było inaczej, to przecież prezesi Boniek i Kosecki nie mieliby czasu na słowne utarczki w mediach, a zakasaliby rękawy, żeby utopijną wizję choćby tylko trochę urealnić. W zamian czytamy i oglądamy potyczkę słowną chłopców w zbyt krótkich spodenkach, którzy w poczuciu swojej genialności przestają widzieć, co się dzieje wokół nich. A nie dzieję się tak dobrze, jakby to obaj chcieliby nam wmówić.
Zacznijmy od ustalenia oczywistości - to Zbigniew Boniek jest szefem PZPN-u, to on wytacza cele i zadania, to on z ich realizacji rozlicza swoich podwładnych. To on ma prawo do krytyki i to on może wytykać błędy. Inna sprawa, że nigdy nie powinno być to przedmiotem debaty publicznej, a szczerej rozmowy w gabinetach związku. Kosecki twierdzi, że takie rozmowy są prowadzone i to w całkiem przyjemnej atmosferze i nie rozumie, po co prezes idzie z tym do mediów. Choć... nigdy nie mów nigdy. Może te rozmowy nie przynoszą spodziewanych efektów i prezes Boniek właśnie poprzez media chcę wymierzyć swojemu „wice” małego klapsa?
Głównym zarzutem „Zibiego” kierowanym do „Kosy” jest lenistwo tego drugiego. - Przecież nie miałby takiego brzuszka, jakby solidnie pracował - szydzi prezes. Tego typu wycieczki osobiste uwłaczają funkcji pełnionej przez Bońka. Co można rzucić w zakulisowych rozmowach w ramach żartu, to niedopuszczalne jest w wypowiedziach publicznych i to wielokrotnie powtarzanych. Nawet, gdy ma się przekonanie, co do słuszności swoich słów.
Kosecki odbiera zarzut, że nie jest pracownikiem etatowym PZPN i nie musi pojawiać się w pracy codziennie od 9 do 17. - Moim zadaniem jest wytyczanie strategii i zarządzanie ludźmi, którzy będą tę strategię realizować - stwierdził w wywiadzie dla PZPN były piłkarz Atletico. Wszystko pięknie tylko, że w momencie, gdy ta strategia jest wprowadzana, pana obowiązkiem jest jeździć, patrzeć na ręce, kontrolować, ale i pomagać w realizacji owej strategii. Tylko co to za strategia? Ktoś coś więcej słyszał jaki ma pan plan? "Szafy mamy pełne projektów, wystarczy je wprowadzić" - to wprowadźcie je, a nie szczypcie się w mediach.
Wiceprezes Kosecki podkreśla, że nie pobiera z kasy związku pensji. A może to błąd? Może powinien skupić się tylko i wyłącznie na pracy przy Bitwy Warszawskiej? Wiceprezes PZPN, wiceprezes struktur mazowieckich, właściciel Kosy Konstancin i przede wszystkim poseł na Sejm. Czy to nie za wiele obowiązków nawet na pana barki? Właśnie ta ostatnia „aktywność” wzbudza coraz większe kontrowersje. Również u prezesa Bońka. Kosecki twierdzi, że nie zaniedbuje pracy w parlamencie. W roku 2013 zgłosił 2 interpelacje, pod którym podpisało się kilka osób. Jest to szeroko komentowany w mediach politycznych sposób nabijania aktywności. Ktoś tworzy interpelację, a podpisuje się wiele osób. Koseckiemu nie bardzo chciało się nawet podpisywać, bo zdobył się ledwie na 2 parafki. O wypowiedziach z mównicy sejmowej trzeba, wzorem pana posła, spuścić zasłonę milczenia. Pal sześć interpelacje i przemówienia z mównicy sejmowej. Przecież najważniejsza jest praca u podstaw, czyli w komisjach sejmowych. Poseł Kosecki w 2013 roku w Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki przemawiał na 4 posiedzeniach z 30. W tym raz jako... przedstawiciel PZPN. Może przynajmniej lobbing w sprawie zmiany zabijającej polski sport ustawy hazardowej czy złagodzenia ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych? O pierwszej sprawie cicho, o drugiej słyszymy, że co najmniej do wyborów nic się nie zmieni i najbardziej restrykcyjna ustawa w Europie nadal będzie batem na polskich kibiców.
Wzmożona „aktywność” na wielu polach skutkuje tym, że Koseckiego znamy z tego, że wyrzucił z boiska młodego sędziego, który prowadził mecz juniorów jego klubu i tego, że seniorska Kosa Konstancin w co najmniej dziwnych okolicznościach, przy „zielonym stoliku” utrzymała się w warszawskiej okręgówce. Prezes Kosecki odpowie pewnie: - A Centralna Liga Juniorów? Jasne, to jest plus, tylko do tego trzeba dodać wielki minus w postaci zlikwidowania Młodej Ekstraklasy i nie zapewnienie przez PZPN rezerwom, najlepiej szkolących klubów, miejsc co najmniej w II lidze. Rzucanie kłód pod nogi klubom starającym się zbudować siatkę młodzieżową, a przede wszystkim młodym zawodnikom, którzy chcąc grać w poważnych rozgrywkach, muszą opuszczać swoje macierzyste kluby, wcale nie będąc pewnym, czy w Ząbkach lub Stróżach będą mieli wystarczającą opiekę, jak w Legii czy Lechu jest skandalem na wielką skalę. Jeśli można było awansować o 2 klasy wyżej Hutnik Warszawa (znów poletko Koseckiego), tylko dlatego, że drużyna w B klasie strzeliła 188 goli, to chyba można było docenić zespoły, które solidnie pracują nad swoją młodzieżą.
Wiceprezes Kosecki twierdzi, że powinien być szanowany, bo został ma demokratyczny mandat, potwierdzony w wyborach na szefa związku. Chyba zapomniał, o tym, że zdobył zaledwie 15 głosów i przegrał nawet z "betonowym" Edwardem Potokiem. Tym samym, z którym rozważał wejście w koalicję w celu zdobycia upragnionego stołka. Koalicję, która brzydziła i straszyła większość kibiców w Polsce. Posadę „wice” zawdzięcza tylko temu, że Boniek w myśl statutu, nie mógł do zarządu zaproponować „swoich” ludzi, nie będącymi delegatami, więc to Koseckiemu zaleca się pokorę i wdzięczność prezesowi. Wdzięczność nie na zasadzie całowania Bońka w pierścień, a oparta na lojalnej współpracy. Niech idzie śladem Marka Koźmińskiego, który również w wyborach stał po drugiej stronie, a którego nikt nie musi dyscyplinować.
Medialna dyskusja obu panów nie służy dobru polskiej piłki. Spierajcie się, kłóćcie się, dawajcie sobie po pysku (jeśli trzeba) w zaciszu gabinetów. Kibice dali wam wsparcie jakiego nikt nigdy nie dostał i nigdy już nie dostanie. Nie spieprzcie tego, bo nie wybaczy wam tego nikt. Jeśli nie wy, to kto? Pobawiliście się trochę w piaskownicy, jeden złamał drugiemu łopatkę, drugi w odwecie zepsuł pierwszemu wiaderko i jeszcze naskarżył mamusi. Panowie, czas dorosnąć i wziąć się do roboty wspólnie, albo... cywilizowanie skończyć to małżeństwo z rozsądku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?