Waldek Sobota – Dania się miota
To było trzecie towarzyskie starcie Polaków na bursztynowej perełce, a drugie pod wodzą Waldemara Fornalika. We wrześniu 2011 roku Polacy mierzyli się z Niemcami, a w listopadzie ubiegłego roku z Urugwajem. Pierwszy mecz zremisowali 2:2, choć wyrównującego gola stracili dopiero w ostatniej akcji spotkania. Drugie starcie przegrali już z kretesem, bo aż 1:3 (równie dobrze mogli przegrać nawet 1:5). Wczorajszy mecz był więc pierwszym wygranym na PGE Arenie.
Zwycięstwo, które przed pierwszym gwizdkiem „zapowiedziała” tęcza nad obiektem, urodziło się w bólach. Polacy do przerwy przegrywali 1:2, grali słabo w obronie i bez polotu w ofensywie. Po zmianie stron prezentowali się już lepiej i przy dużym udziale Waldemara Soboty oraz Jakuba Błaszczykowskiego zdołali odwrócić losy spotkania. Szczególnie Sobota zasłużył na pochwały, bo nie tylko trafił do siatki, ale i kilka razy otwierał kolegom drogę do bramki. Niewykluczone, że ten występ przesądzi o jego transferze na Zachód. Chętni, a tych nie brakuje, muszą zapłacić milion euro – tyle wynosi kwota odstępnego wpisana w kontrakt pomocnika Śląska Wrocław.
Gdańsk ponownie bez kompletu publiczności
PGE Arenę, co pokazały mecze Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski, ciężko jest zapełnić, choć zdoła pomieścić ona jedynie 42 tys. kibiców. Przyjeżdżali tutaj zawodnicy klasy światowej, były ciekawe, kibicowskie potyczki, jednak wszystkich wejściówek nie wyprzedano (lubi ich nie zajęto) na otwarcie stadionu (mecz Lechia – Cracovia oglądało 34 tys. widzów), sparing z FC Barceloną (25 tys.), czy towarzyskie potyczki Polaków z Niemcami (38 tys.) i Urugwajem (39,5 tys.). Środowy mecz z Danią z trybun gdańskiego obiektu obejrzało dokładnie 34 952 fanów. Polacy nie prowadzili wczoraj zorganizowanego dopingu, stąd dziwi nas oczarowanie duńskich dziennikarzy nastrojem na trybunach. Co prawda raz na jakiś czas do głośnego wsparcia zapraszał bębniarz, który zajął miejsce na gnieździe, jednak cały stadion śpiewał krótko i niewyraźnie przez kiepska akustykę, jaka panuje na PGE Arenie wtedy, kiedy przychodzi na nią ponad 30 tys. widzów.
Lewandowskiego pożegnały gwizdy
Do końcowego gwizdka nie dotrwał Robert Lewandowski, który sam poprosił o zmianę. "Lewy" zaprezentował się słabo (tylko raz stworzył zagrożenie pod bramką Duńczyków, kiedy w pierwszej połowie trafił w poprzeczkę), ale chyba nawet w najgorszych scenariuszach nie przewidział tego, że kibice pożegnają go gwizdami. Zresztą po meczu napastnik Borussii Dortmund i reprezentacji Polski stwierdził, że żadnych gwizdów i buczenia nie słyszał.
Olsen bez tłumacza
Wyjątkowo szybko przebiegła pomeczowa konferencja, na której zjawił się opiekun Duńczyków Morten Olsen. Selekcjoner najpierw wygłosił dwuminutowy monolog, a potem odpowiedział na kilka pytań duńskich dziennikarzy. Na sali nie było jednak ani tłumacza z języka duńskiego na angielski, ani tym bardziej na polski, przez co polscy żurnaliści mieli spory kłopot z zapisaniem tego, co mówił Olsen. Pomóc nie chcieli też ich koledzy po fachu z Danii. Jeden z nich momentalnie się ulotnił, kiedy został poproszony o wsparcie. Dużo lepiej zorganizowała była druga część konferencji, na której pojawił się selekcjoner biało-czerwonych Waldemar Fornalik. Strona polska – w celu ułatwienia pracy duńskim dziennikarzom – załatwiła tłumacza z polskiego na angielski, który w fachowej, piłkarskiej nomenklaturze przełożył to, co powiedział opiekun Polaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?