Wokół meczu Widzew - Górnik: Passy, rekordy, Stępiński i... kobiety

Daniel Kawczyński
Widzew Łódź - Górnik Zabrze 1:1
Widzew Łódź - Górnik Zabrze 1:1 Grzegorz Wypych Ekstraklasa.net
Passy i serie podtrzymane i niepodtrzymane, bohaterski nastolatek i dwie panie gwiazdami trybun - w takiej otoczce odbywało się poniedziałkowe spotkanie Widzewa Łódź z Górnikiem Zabrze.

Widzew nie pobił rekordu

Tak dobrego początku sezonu na Piłsudskiego nie pamiętano od dawna. Nawet mistrzowska drużyna z lat 1996-1997 nie zdołała wystartować od czterech kolejnych zwycięstw. Pamięcią należało sięgnąć aż do sezonu 1991/1992, kiedy powracający do Ekstraklasy Widzew zainkasował 12 punktów w czterech pierwszych kolejkach. I to właśnie do tej chlubnej historii nawiązały dzieciaki Mroczkowskiego, pokonując kolejno: Śląsk Wrocław (2:1), Ruch Chorzów (2:0), GKS Bełchatów (1:0) i Zagłębie Lubin (1:0). Powtórka wyczynu poprzedników pozwoliła im, ku powszechnemu zdziwieniu objąć pozycję lidera.

W poniedziałek będący na fali widzewiacy grali z Górnikiem Zabrze i biorąc pod uwagę fakt, że grali u siebie, mieli olbrzymią szansę na ustanowienie nowego klubowego rekordu. Niestety historia sprzed 21 lat powtórzyła się. Wówczas passę przerwały zremisowane 1:1 derby z ŁKS-em. Tym razem, w identycznym stosunku, nastąpił podział punktów z Górnikiem Zabrze.

Sami zawodnicy nie przywiązywali do tego żadnej wagi: - Nie interesują nas tego typu dokonania. Prawdę mówiąc, gdyby nie dziennikarze, w ogóle byśmy się o nich nie dowiedzieli. Nas interesuje tylko to, co dzieje się na murawie - przekonuje Radosław Bartoszewicz.

Nadal niepokonani

Przerwanie pasma zwycięstw nie jest jednak w Łodzi powodem do smutku. W końcu Widzew stracił dwa punkty dopiero po raz pierwszy i nadal pozostaje niepokonany, podobnie zresztą jak Górnik, dla którego był to czwarty remis z rzędu. Wcześniej urwał cenne zdobycze takim potentatom jak m.in. Legia czy Lech.

Przewaga miała wzrosnąć, a została utrzymana

Po tym jak Legia i Lech zgubiły punkty z Polonią i Pogonią, łodzianie mieli szanse odskoczyć w tabeli nawet na pięć punktu. Jednak, podobnie jak bezpośredni rywale, dali się złapać w czar remisów i po piątej kolejce mogą dopisać sobie tylko pojedyncze oczko. Tym samym dwupunktowa przewaga pozostała w stanie nienaruszonym.

Odrabianie strat? Żaden problem

Rewelacyjnie spisujący się Widzewa zadziwia całą piłkarską Polskę. Dla wielu to szok, że drużyna skazywana na walkę o utrzymanie, nagle ni z gruchy ni z pietruchy góruje nad całą stawką. Stad, od początku sezonu, zewsząd można było usłyszeć głosy sfrustrowanych malkontentów.

Na wszystko mieli wytłumaczenie. Gdy faktem stały się zwycięstwa nad Śląskiem, Ruchem i GKS-em przyczynę powodzeń znajdywali w wyjątkowo kiepskiej dyspozycji oponentów. Za kolejny argmument podawali atut własnej publiczności. Bo przecież u siebie zawsze łatwiej.
Ręce zacierali zwłaszcza, gdy Widzew grał w Lubinie pierwszy wyjazdowy mecz. - U rywala zawsze gra się trudniej i łatwo stracić punkty. To prawdziwy sprawdzian - myśleli. Ale co się stało? Widzew wygrał 1:0.

Po kolejne posiłki musieli sięgnąć nieco głębiej. Otóż dotychczas Widzew zawsze wychodził pierwszy na prowadzenie i nigdy nie musiał rzucać się do odrabiania strat. Jak w takim razie poradziłby sobie w mniej komfortowej sytuacji? Odpowiedź na to pytanie poznaliśmy w poniedziałek i brzmi - znakomicie. Gospodarze pierwsi skapitulowali i byli zmuszeni szukać gola wyrównującego. Nie poddali się, nadal szaleńczo atakowali. Sposobu szukali, szukali, aż znaleźli i zremisowali.

Ciekawe co niedowiarki wymyślą przed Polonią? Niektórzy twierdzą, iż to... pierwszy, poważny(!) bój na terenie przeciwnika. - Gdy wygrywa się cztery razy z rzędu i nie przegrywa od pięciu kolejek, to nie może być przypadek - dziwi się niedowiarkom Mariusz Stępiński.

Stępiński najmłodszym strzelcem w historii Widzewa

17-letni snajper poniedziałkowy wieczór zapamięta do końca życia. Trener Radosław Mroczkowski postanowił w przerwie zdjąć beznadziejnego Aleksandra Lebedeva i postawić na młodego Stępińskiego, który miał poprawić komunikację i płynność gry w ataku, ale również wprowadzić ożywienie. I udało się i to z jaką nawiązką. W 62. minucie dostawił nogę do wrzutki Marcina Kaczmarka z rzutu rożnego i:

  • po pierwsze, strzelił gola na wagę remisu
  • po drugie, zdobył debiutancką bramkę w Ekstraklasie
  • po trzecie stał się najmłodszym strzelcem bramki dla Widzewa.

W poniedziałek skończył dokładnie 17 lat i 135 dni. Tym samym odprawił do lamusa dotychczasowy rekord należący do Rafała Kubiaka, który w 1996 roku trafił do bramki w wieku 18 lat i 131 dni. Debiut w pierwszej drużynie zanotował jesienią zeszłego sezonu z Lechem Poznań. Miał wtedy 16 lat i 200 dni, co uczyniło go najmłodszym debiutantem Ekstraklasy w historii łódzkiego klubu.

Panie "bohaterkami" trybun

Na Widzewie od początku sezonu, zorganizowany doping nie jest prowadzony na znak protestu przeciwko, zdaniem kibiców niesłusznie i bezprawnie, nakładanym zakazom stadionowym. Nie inaczej było i tym razem, choć w porównaniu do wcześniejszych meczów, pojawiły się dwa transparenty okolicznościowe. Na pierwszym, umieszczonym na sektorze C przeczytaliśmy: "Stadion dla Widzewa. Tylko na Widzewie". Z kolei na popularnej "Niciarce" kibice na białym płótnie wymalowali hasło: "Święta Hanna - patronka bezdomnych". Wszystkie przesłania miały związek z fiaskiem negocjacji w sprawie budowy nowego stadionu Widzewa, który najprawdopodobniej nie powstanie. Widzewscy fani zarzucają prezydent Miasta Łodzi - Hannie Zdanowskiej obojętność i stronniczość, objawiającą się w większym wspomaganiu łódzkiego KS-u, który mizernie poczyna na pierwszoligowym froncie. W poniedziałkowy wieczór, pod adresem Zdanowskiej skierowano również kilka wulgarnych haseł. Podobną niesławą "cieszyła się" Grażyna Dziegicka - kierownik ds. bezpieczeństwa Widzewa Łódź, odpowiedzialna za nakładanie zakazów stadionowych.

Koszykarki na murawie

Na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem spotkania, na murawę wyszły grający w ekstraklasie koszykarki łódzkiego Widzewa, które zaprezentowały się kibicom i zachęcały do uczęszczania na spotkania z ich udziałem. Ich pojawienie wywołało aplauz na trybunach.
Z Łodzi - Daniel Kawczyński / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24