Wyprzedaż garażowa, czyli "biznesy" po kielecku (KOMENTARZ)

Michał Karczewski
W Koronie kwestia transferów wzbudza kontrowersje
W Koronie kwestia transferów wzbudza kontrowersje Sławomir Stachura/Polska Press
Odkąd Korona trafiła pod miejskie skrzydła, kwestia sprzedaży zawodników wzbudza liczne kontrowersje albo w ogóle nie istnieje, gdyż kielecki klub najczęściej oddaje piłkarzy za darmo. Ponadto, w kadrze żółto-czerwonych znajdowali się gracze, na których można było dobrze zarobić, a oddawani byli (i są) za półdarmo. Tak po prostu.

W obecnym futbolu ceny za piłkarzy rosną z roku na rok, aż do horrendalnych sum. Kwoty płacone nawet za graczy przeciętnych wzrosły w porównaniu do okresu 5-10 lat wcześniej nawet kilkakrotnie. Także gracze polskiej Ekstraklasy nie są już oddawani za przysłowiową czapkę gruszek, lecz za konkretne pieniądze. Jest jednak klub grający w najwyższej klasie rozgrywkowej, który sprzedaje swoich graczy zgodnie z cennikiem z lat 80. ubiegłego wieku. Tak biznesy robi zarząd kieleckiej Korony.

Kwota odstępnego w wysokości 50 tysięcy złotych wpisana w kontrakcie Piotra Malarczyka wywoływać może przeróżne reakcje. Od śmiechu, płaczu z nim związanego, po uśmiech politowania. Cena za gracza, który w Ekstraklasie rozegrał ponad 100 spotkań jest co najmniej żenująca. Nawet w okolicznościach, gdy było to warunkiem podpisania nowej umowy z Koroną przez Malarczyka. Klub nie powinien godzić się na tak wielki upadek PR-owy, gdyż informacja o kwocie za jaką Ipswich Town kupi polskiego obrońcę obleci większość piłkarskiej Europy. Dlaczego więc Korona zgodziła się na podpisanie takiej umowy? Głównie z powodu indolencji na rynku transferowym. Zarząd kieleckiego klubu nie potrafi pozyskać solidnych zawodników (z nielicznymi wyjątkami), więc próbuje zatrzymać tych, którzy są w kadrze i odpowiedni poziom prezentują. Jak widać za wszelką cenę.

Sytuacja związana ze sprzedażą Malarczyka jak przez kalkę przypomina transfery Jacka Kiełba i Cezarego Wilka, którzy w lipcu 2010 roku zostali sprzedani odpowiednio do Lecha Poznań i Wisły Kraków. Choć prezesem Korony w owym czasie był Tomasz Chojnowski, to transfery obu graczy, a raczej suma odstępnego wzbudziła kontrowersje. Dlaczego?

Choć Cezarego Wilka fachowy portal transfermarkt.de wyceniał w chwili transferu na 425 tysięcy euro, to środkowy pomocnik na Reymonta odszedł tylko za 150 tysięcy euro. Podobnie w przypadku Kiełba. Wyceniany na 625 tysięcy euro pomocnik, Kielce opuścił za kwotę 250 tysięcy euro. Choć oba transfery zostały przeprowadzone już pięć lat temu, to nawet wówczas kwoty uzyskane za wymienionych piłkarzy były śmieszne.

Jak na dłoni widać, że w kwestii sprzedaży zawodników, zarząd kieleckiej Korony radzi sobie tragicznie. Powinno być zupełnie inaczej, gdyż uzyskanie funduszy z transferu swojego gracza do innego zespołu, mogłoby stanowić spory zastrzyk finansowy dla biedującego wciąż klubu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24