"You'll never walk alone" chłopców Dalglisha

Radosław Kowalski
Kibice „The Reds” dawno już nie widzieli tak wielkiego Liverpoolu. Kenny Dalglish powoli przywraca normalność w klubie z Anfield Road. W tym sezonie nikt nie ograł Manchesteru United w tak imponującym stylu.

Wcześniej chłopcy Dalglisha rozprawili się na Stamford Bridge z Chelsea, teraz pokazali miejsce w szeregu ekipie Fergusona. Tutaj nie ma żadnego przypadku. Sprawy liverpólczyków mają się coraz lepiej, a kibice zacierają ręce, wierząc, że ich ukochany klub jeszcze powalczy o Ligę Mistrzów.

Okazuje się, że nie tylko Wisła Kraków potrafi mądrze wydawać pieniądze, uzyskane z transferu swojej wielkiej gwiazdy. To samo potrafi Liverpool, po niedzielnym spotkaniu nikt nie ma chyba co do tego żadnych wątpliwości. Fernando Torres jak na razie nie istnieje w Chelsea, a Luiz Suarez zachwyca cały świat. Po akcji, w której wymanewrował 6 piłkarzy MU i skierował piłkę do bramki (gdyby nie dobił jej Kuyt , to piłka i tak by wpadła do siatki) wydaje się, że nikt specjalnie nie tęskni za popularnym „El Nino”.

Era Rafeal Beniteza jest różnie oceniana. Nie potrafię tego zrozumieć. Co prawda Benitez nie zdobył upragnionego mistrzostwa Anglii, to jednak w krótkim odstępie czasu dwukrotnie awansował do finału Ligi Mistrzów, w tym raz zdobywając najważniejszy puchar w europejskiej piłce klubowej. Wielkość trenera zawsze mierzy się ilością zdobytych trofeów. W tej dziedzinie Benitezowi nie można zarzucić wiele. Gorzej wygląda jego polityka transferowa. W zasadzie Benitez zrobił cztery udane transfery : Kuyt, Xabi Alonso, Torres i Reina. Nie ma szału. Tym bardziej jeżeli weźmiemy pod uwagę sumę wydanych pieniędzy na nowych piłkarzy. Bilans jest bardzo niekorzystny dla Hiszpana. W szczególności pod koniec jego ery uwypukliły się niedociągnięcia w tej dziedzinie, brak potrzebnych wzmocnień. Jego drużyna z taką kadrą nie mogła zdobyć mistrzostwa mając za przeciwników Manchester United z Cristiano Ronaldo oraz Waynem Rooneyem oraz Chelsea z Drogbą, Lampardem i Johnem Terrym.

Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Liverpool ma choćby takiego Raula Meirelesa. Portugalczyk spisuje się tak dobrze, że Dalglish nie ma innego wyboru, musi wystawiać Stevena Gerrarda na boku pomocy (co oczywiście, nie oznacza, że Gerrard przestał rozgrywać). Meireles jest bez wątpienia najlepszym piłkarzem Liverpoolu w tym sezonie. Wielkość piłkarza poznaje się po tym, czy w najtrudniejszych momentach jest w stanie swoją akcją, bramką, wyciągnąć swoją drużynę z przepaści upadku. Portugalski pomocnik jest jedynym piłkarzem Liverpoolu, który pomimo fatalnej formy swoich kolegów, zawsze się wyróżniał, grał na wysokim, równym poziomie, co w takiej sytuacji jest niezwykle trudne. Raul Meireles nie jest już anonimowym piłkarzem, kibice nigdy mu nie zapomną jego wkładu w dobro klubu. Kto wie, czy w przyszłości nie będziemy mówili o nim, jak o innych legendach z Anfield.

Warto jeszcze pamiętać o Endim Carrolu, objawieniu tego sezonu w Premier League. Anglik w barwach Newcastle strzelił 11 bramek, i jest uznawany za najlepszego napastnika "Czarnych srok" od czasów najlepszego strzelca Premier League w całej historii - Alana Shearera. Nic więc dziwnego, że Liverpool błyskawicznie załatwił sprawę transferu, nie żałując przy tym grosza.

Z tej mieszanki może coś być! Oprócz nowych piłkarzy : Suareza, Meirelesa czy Carolla , w Liverpoolu wciąż grają : Gerrard, Carragher, Kuyt, Reina i wielu innych. Jest też trener, który jeszcze jako piłkarz pamięta czasy chwały i wielkości "The Reds". Kto może od niego lepiej zrozumieć nostalgię oraz tęsknotę kibiców za wielkim Liverpoolem. Kto potrafi lepiej zdefiniować specyfikę klubu oraz jego aspiracje? Kto lepiej będzie potrafił znaleźć wspólny język z kibicami ?

Wbrew pozorom jest to bardzo ważny argument, żaden inny trener nie będzie potrafił lepiej zmotywować swoich zawodników. Manchester został zgnieciony, właśnie dzięki niesamowitej determinacji i woli walki chłopców Dalglisha. Tak właśnie wygląda prawidłowe nastawienie drużyny grającej przed swoja publicznością, która musi wygrać swoje spotkanie za wszelka cenę. Panie Wenger proszę obserwować i się uczyć.

Barcelona kilka lat temu zatrudniła nieoczekiwanie na stanowisko trenera byłego piłkarza „Barcy” Josepa Guardiolę. I dzisiaj można z całą mocą powiedzieć, ze była to najlepsza decyzja od lat.

Według podobnego scenariusza, może się potoczyć historia w Liverpoolu. W następnym sezonie „The Reds” po raz pierwszy od wielu lat na poważnie może powalczyć o tytuł mistrzowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24