Zagłębie nie dało rady Widzewowi. Trwa świetna passa "dzieciaków Mroczkowskiego"

Daniel Kawczyński
Widzew pokonał Zagłębie i wrócił na fotel lidera
Widzew pokonał Zagłębie i wrócił na fotel lidera Łukasz Kasprzak
Podopieczni Radosława Mroczkowskiego podtrzymali w Lubinie zwycięską passę. W pierwszej połowie spotkania z "Miedziowymi" byli zespołem lepszym i zasłużenie prowadzili po golu Alexa Bruno. W drugiej części meczu Zagłębie próbowało odrobić straty, jednak zawodnicy Hapala bili głową w mur. Widzew przynajmniej do czasu zakończenia ligowego klasyka w Zabrzu prowadzi w T-Mobile Ekstraklasie.

W obu jedenastkach nie brakowało zmian. Trener Pavel Hapal nie mógł skorzystać z usług Adama Banasiaka i Csaby Horvatha. W ataku miejsce nienajlepiej spisującego się Darvydasa Sernasa, zajął głodny gry Arkadiusz Woźniak.

Również Radosław Mroczkowski, po raz pierwszym w tym sezonie został zmuszony do dokonania pierwszej roszady. Wszystko przez kontuzję Mehdiego Ben Dhifallaha, którego w ataku zastąpił pozyskany niedawno Białorusin Aleksandr Lebedev.

Spotkanie od początku toczyło się na wysokich obrotach. Obie drużyny nie zamierzały skupiać się na obronie, tylko od początku przystąpiły do budowania akcji ofensywnych. Pierwsi z groźną sytuacją wyszli łodzianie. W 11. minucie sam na sam wychodził Aleksandr Lebedev, w ostatniej chwili powstrzymany przez jednego ze stoperów. Zagłębie odpowiedziało bardzo groźnie. Fantastyczne dośrodkowanie na głowę Eltona Liry posłał Robert Jeż, a piłka po główce nieupilnowanego Brazylijczyka zatrzymała się na dalszym słupku.

Gospodarze mieli wyśmienity moment, ale zamiast pójść za ciosem, zaczęli poczynać bardzo chaotycznie, w efekcie czego popełniali masę strat w środku pola. Stale rozpędzający się Widzew nie mógł zmarnować takich prezentów, aż w końcu dopiął swego.

W 21. minucie Lebedev zablokował na skrzydle Pavla Widanowa, po czym uprzedził próbującego zgarnąć futbolówkę Lirę i zagrał do wychodzącego w tempo Alexa Bruno. 19-letni Brazylijczyk ze stoickim spokojem przelobował Macieja Gliwę z 14. metrów i w rytm samby świętował drugą bramkę dla nowego klubu.

"Miedziowi" nie zamierzali składać broni. Po stracie bramki powoli przejmowali inicjatywę i coraz częściej utrzymywali się przy piłce. Szans szukali zwłaszcza po akcjach lewą stroną boiska. Sprzyjał im w tym Łukasz Broź, który przez zapędy ofensywne często zapominał o obowiązkach w defensywie. Na szczęście lekka niekompetencja nie okazała się brzemienna w skutkach.

Gospodarze grali bowiem bardzo niedokładnie. Za łatwo pozwalali się ogrywać, nie mieli sposobu na rozmontowanie defensywy. Wyjątek nastąpił w 43. minucie, kiedy po wrzutce Jeża, Sergio Reina strzelił głową minimalnie obok światła bramki.

Widzew także miał swoje okazje, a szukał ich głównie po kontrach i próbach z dystansu. Metr do światła bramki zabrakło Lebedevowi, natomiast po zaskakującym uderzeniu Sebastiana Dudka, Gliwa musiał szybko piąstkować.

Doświadczony Białorusin nie wyszedł na drugą połowę. W pierwszej walczył ile sił, jednak kondycyjnie nie jest jeszcze przygotowany do gry na pełnych obrotach. W jego miejsce Mroczkowski desygnował Mariusza Rybickiego.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Widzew doskonale wiedział czego chciał, miał pomysł i chciał wystartować z wysokiego C. W 51. minucie mocno huknął Dudek. Gliwa musiał ratować się wybiciem na oślep, na czym bardzo chciał skorzystać Alex Bruno, lecz tym razem nie popisał się skutecznością. Nie minął moment, a przed znakomitą sytuacją stanął Rybicki. Po otrzymaniu prostopadłego podania od Dudka, zdecydował się bezpośrednio wykańczać akcję. Pomylił się nieznacznie.

"Miedziowi" doskonale zdawali sobie sprawę, że jeśli wkrótce nie zaatakują, to stracą punkty i to w sposób jakże banalny, bez próby podjęcia jakiejkolwiek walki. A przecież do odrobienia była zaledwie jedna bramka. Po upływie kwadransa drugiej części, wreszcie zaczęli przechodzić do czynów i spokojnie mogli się pokusić o wyrównanie.

Barierą nie do przejścia był jednak Maciej Mielcarz. W 61. minucie zatrzymał nogami strzał z ostrego kąta autorstwa Arkadiusza Woźniaka. Za pięć minut świetnie wyciągnął mocny główkę Nhaimonesu Costy. Popisał się jeszcze jeszcze przy niebezpiecznej próbie Szymona Pawłowskiego z 16. metrów.

Widzew trochę przysnął. W obronie stracił dyscyplinę i konsekwencję. Zdecydowanie za łatwo pozwalał oponentem na dochodzenie do sytuacji strzeleckich, ale w końcu zdołał się uporządkować. Na dodatek potrafił dać odpowiednią ripostę i za trzy niebezpieczne starcia powinien wbić drugiego gola. W 71. minucie stoper Thomas Phibel niczym zapaśnik poradził sobie w polu karnym z Widanowem i mając przed sobą tylko Gliwę, sieknął wysoko nad poprzeczką. W 88. minucie Rybickim uruchomił prostopadłym podaniem Mariusza Stępińskiego. Utalentowany 18 latek znalazł się oko w oko z bramkarzem i przymierzył prosto w jego rękawice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24