Zawisza zremisował z Pogonią, gol Goulona ozdobą spotkania (ZDJĘCIA)

Marek Stefańczyk
Zawisza zremisował z Pogonią 1:1 i zapisał sobie tym samym pierwszy ligowy punkt po powrocie do piłkarskiej ekstraklasy. Na trafienie Akahoshiego z pierwszej połowy odpowiedział tuż po przerwie Goulon.

Sobotnie starcie w Bydgoszczy miało być swego rodzaju przełamaniem dla ekipy gospodarzy. Po wcześniejszych porażkach 0:1 z Jagiellonią i 1:2 z Widzewem, podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mieli pokonać na własnym boisku szczecińską Pogoń. Co prawda tego celu nie udało się bydgoszczanom osiągnąć, ale z przebiegu meczu można sądzić, że dla Zawiszy ten remis to bardziej wywalczony jeden punkt niż stracone dwa. Tym bardziej, że w piątkowy wieczór musieli sobie radzić bez wsparcia swoich kibiców. Ci oglądali mecz w ciszy. Był to znak protestu przeciwko decyzji Wojewody Kujawsko-Pomorskiego o ograniczeniu pojemności stadionu do 7 tysięcy miejsc.

Początek spotkania nie ułożył się dla Zawiszy najlepiej. Co prawda już kilka minut po rozpoczęciu gry dobrą wrzutką obsłużył Wójcickiego Abbott, ale strzał pomocnika z Bydgoszczy został zablokowany. Później właściwie na boisku istniała tylko Pogoń. Środek pola zdominowali Bartosz Ława i Takafumi Akahoshi. Portowcy dobrze operowali piłką, wymieniali sporo podań i szybko przedostawali się pod pole karne bramki strzeżonej przez Wojciecha Kaczmarka. Efektem ofensywnej gry szczecinian była akcja z 16. minuty. Bąk wygrał indywidualny pojedynek ze Strąkiem i wyłożył piłkę do nadbiegającego Takafumiego Akahoshiego. Japończyk doskonale wiedział, co z nią zrobić i płaskim strzałem tuż przy słupku pokonał golkipera gospodarzy.

Strzelony gol jeszcze bardziej zmotywował piłkarzy Pogoni do dalszych ataków. Kilkadziesiąt sekund później przed szansą stanął były zawodnik Zawiszy, Tomasz Chałas. W tej sytuacji górą był jednak Kaczmarek. Zawisza sprawiał wrażenie wyraźnie zdezorientowanego i słabo zorganizowanego, zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Nerwowe wybicia piłki kończyły się zwykle stratą lub wrzutem z autu dla przeciwnika. Poza wrzutką w 4. minucie, zupełnie bezproduktywny był Abbott, na stojąco grali Dudek i Hermes, a i Masłowski nie wykorzystywał swojego potencjału ograniczony poprzez taktykę nakreśloną przez trenera Tarasiewicza. A co gorsza dla sympatyków niebiesko-czarnych, nie było widać żadnych oznak, które pozwalałyby wierzyć, że coś się w ich grze zmieni.

A zmieniło się tuż po przerwie. Z pewnością wiele cierpkich słów usłyszeli piłkarze Zawiszy od swojego opiekuna w szatni. Na drugą połowę wyszli w bardzo bojowych nastrojach. Od 46. minuty zaczęli grać agresywnie, angażowali się w akcje ofensywne w większej niż dotychczas ilości, a co najważniejsze stwarzali sytuacje, po których mogły padać gole.

W 49. minucie groźną kontrę wyprowadzali goście ze Szczecina. W okolicach środka boiska piłkę przejął jednak Goulon i ruszył w kierunku bramki Janukiewicza. Defensywny pomocnik Zawiszy zdecydował się na strzał. Piłka trafiła jeszcze po drodze w któregoś z obrońców Pogoni i wpadła do siatki ponad interweniującym bramkarzem gości. W ten sposób podopieczni trenera Tarasiewicza wyrównali i wrócili do gry o pełną pulę. To trafienie wyraźnie uskrzydliło gospodarzy, którzy ruszyli śmielej do ataku. Świetnie włączał się do gry ofensywnej Sebastian Ziajka. To właśnie po jego dośrodkowaniu w 57. minucie, przed znakomitą szansą stanął Abbott. Piłka właściwie spadła mu na głowę, ale doskonale spisał się Janukiewicz i obronił ten strzał. Na tym etapie gry Portowcy bardzo rzadko gościli na połowie Zawiszy. Każda ich akcja kończyła się zwykle na odbiorze Goulona, bądź interwencji pary Skrzyński-Strąk.

Po godzinie gry boisko opuścił Paweł Abbott. Trener Tarasiewicz posłał do boju debiutującego na polskich boiskach Bernarda Vascancelosa. Były król strzelców ligi cypryjskiej pozostawił po sobie całkiem niezłe wrażenie. Starał się grać na jeden kontakt, aktywnie wychodził do podań kolegów i szukał też pozycji strzałowych. W 69. minucie arbiter spotkania, pan Tomasz Musiał ukarał Sebastiana Dudka żółtą kartką. Chwilę wcześniej pomocnik Zawiszy, zdaniem sędziego, próbował wymusić rzut karny. Wraz z upływem czasu otworzyła się gra na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka w Bydgoszczy. Jedni i drudzy starali się strzelić zwycięską bramkę.

W 75.. minucie na głowę Vascantelosa zacentrował Vahan Gevorgyan, ale nowy nabytek bydgoskiego klubu trafił tylko w boczną siatkę.

W końcówce na boisku pojawił się Piotr Kuklis. Wydawać by się mogło, że w minutę nie można na boisku nic zdziałać. Kuklis zdziałał. Po jego błędzie, sam na sam z Kaczmarkiem znalazł się Frączczak. Bramkarz gospodarzy uratował jednak remis dla Zawiszy. Kilkadziesiąt sekund później, Tomasz Musiał zakończył ten mecz.

Co ciekawe, na trybunach stadionu w Bydgoszczy zasiadł selekcjoner reprezentacji Polski, Waldemar Fornalik. Kogo obserwował? Ciężko stwierdzić. Może... Japończyków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24