Zawodnicy Wisły wreszcie poczuli moc

Piotr Tymczak/Gazeta Krakowska
W Wiśle Kraków nastroje wreszcie się poprawiły
W Wiśle Kraków nastroje wreszcie się poprawiły x-news
Dawno już w Wiśle Kraków nie było tak wesoło. Działacze i piłkarze po wygranym 2:0 meczu z Lechem Poznań. byli w radosnych nastrojach. Zawodnicy przyznawali jednak, że nie ma mowy o popadaniu w hurraoptymizm. Przyznawali, że zadbał o to trener Franciszek Smuda.

- Musimy jeszcze poczekać na dobrze grającą pressingiem Wisłę. Pracujemy razem dopiero dwa i pół miesiąca, nie da się osiągnąć wszystkiego w tak krótkim czasie - mówi szkoleniowiec wiślaków. - Nie popadajmy w samozachwyt. Trzeba pracować dalej na treningach, by wszystko szło we właściwym kierunku - zaznacza Michał Miśkiewicz.

Piłkarze "Białej Gwiazdy" czekają już jednak na kolejny mecz w sobotę z Pogonią Szczecin i mają apetyty na jeszcze lepsze miejsce w tabeli. - Nie mówimy, o co gramy. Naszym celem jest wywalczenie jak największej liczby punktów. Każdy z nas na pewno patrzy jednak na tabelę, widzi, jaka jest strata do lidera i przez myśl przechodzi, że dystans jest niewielki - przyznaje Łukasz Burliga.

Mecz z Lechem pokazał, że pomysł trenera Smudy na Wisłę wypalił. Od osób związanych z wiślacką szatnią można usłyszeć, że drużyna "kupiła" pomysły byłego selekcjonera już po pierwszym dniu treningów. Zupełnie inaczej było w poprzednim sezonie, kiedy zespół próbował poustawiać trener Michał Probierz. Obaj są zwolennikami rządów twardej ręki, potrafią krzyknąć, dyrygują zespołem wymachując rękami przy bocznej linii.

Wygląda jednak na to, że Smuda ma u wiślaków większy autorytet. Ma za sobą bogatszą karierę i doświadczenie. Potrafi krzyknąć, ale na co dzień jest człowiekiem na większym luzie, pewnym siebie. U Smudy jest dobra atmosfera w zespole, bo musi być. Były selekcjoner wychodzi z założenia, że od tego jest trener, aby o to zadbać. Do tego Smuda ma w sobie wiele energii. Trzymają się go żarty, a nieraz zdarzają językowe lapsusy, które rozładowują atmosferę. Cechy charakteru pozwoliły mu na szybkie zaprowadzenie w zespole dyscypliny, której brakowało za czasów trenera Tomasza Kulawika.

Dla Smudy bardzo ważne były przygotowania do sezonu. Zaaplikował mordercze treningi. Niektórzy młodzi piłkarze po zajęciach dostawali torsji. "Franz" przekonał jednak wszystkich, że warto się poświęcić. W pierwszych meczach zespół był jeszcze nieco przytłumiony, ale w niedzielę wiślacy potrafili już od pierwszej minuty narzucić bardzo ostry pressing i wytrzymać fizycznie do końca spotkania.

- Kluczowe jest to, że mam siły na to, aby grać i walczyć przez 90 minut - zaznacza Łukasz Garguła, który gra jak za czasów, kiedy błyszczał w GKS-ie Bełchatów i był powoływany do reprezentacji Polski. To zupełnie inny Garguła, niż ten, którego trener Probierz nawet nie widział w kadrze na mecze.

- Nie można powiedzieć, że w poprzednim sezonie byliśmy źle przygotowani. Teraz jednak tak się ułożyło, że każdy "odpalił". Wszystkim odpowiadają założenia trenera. Jesteśmy coraz bardziej zgrani - przyznaje Garguła.

Smuda zaproponował przejrzyste zasady. Podstawą jest mocny, nieustanny pressing już na połowie rywala. Piłka musi "chodzić" szybko od nogi do nogi. Jak mówi Smuda "kapela musi grać". - Taki styl mi się podoba. Lubię grać bardzo agresywnie, blisko przeciwnika, starać się go wyprzedzać, pressować, nie czekać, co zrobi rywal, tylko atakować, iść z piłką do przodu i grać widowiskowo - mówi Burliga, kolejny piłkarz, który u Smudy robi szybkie postępy.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24