Zmiana warty w wiślackiej bramce: swój człowiek między słupkami

Piotr Tymczak/Gazeta Krakowska
Michał Miśkiewicz, nowy numer 1 w wiślackiej bramce?
Michał Miśkiewicz, nowy numer 1 w wiślackiej bramce? Paula Duda
Michał Miśkiewicz okazał się jednym z dwóch udanych transferów Wisły w minionym sezonie (obok Emmanuela Sarkiego), przeprowadzonych przez dyrektora sportowego, a obecnie prezesa Wisły Jacka Bednarza.

- W meczach, w których trener dał mi zagrać, starałem się udowodnić, że można na mnie stawiać. Myślę, że zrobiłem swoje. Zdaję sobie sprawę, że mogło być lepiej, ale mogło też być gorzej. Jestem więc zadowolony. Teraz ktoś będzie moje występy oceniał, podsumuje i zobaczymy jakie będą decyzje - mówi Miśkiewicz.

Golkiper, który piłkarskie szlify zdobywał w AC Milan, ma jednak dużą szansę, aby przez cały kolejny sezon być numerem 1 w wiślackiej bramce. Wiosną wygrał w drużynie rywalizację z reprezentantem Estonii Sergeiem Pareiko, z którym "Biała Gwiazda" nie przedłużyła kontraktu. Umowa wygasła też Gerardowi Bieszczadowi, ale klub będzie chciał pozostawić tego zawodnika. Wszystko wskazuje na to, że na tym nie koniec, bowiem działacze Wisły będą też poszukiwać kogoś za Pareikę, aby była mocna rywalizacja o miejsce między słupkami.

- Na Michała warto stawiać - komentuje Artur Sarnat, były bramkarz "Białej Gwiazdy". - A czy trzeba jeszcze kogoś szukać? Rywalizacja wśród bramkarzy jest potrzebna. Ważne, aby trener miał zaufanie do bramkarza i nie polegało to na tym, że gra się do pierwszego błędu.

Szkolił go trener Gianluigiego Buffona

Sarnat pamięta jeszcze Miśkiewicza ze wspólnych treningów w Kmicie Zabierzów, gdzie obecny bramkarz Wisły rozpoczynał karierę. - Michał zawsze chciał i lubił pracować. Było widać, że go to cieszy. Liczyłem na to, że z biegiem czasu gdzieś znajdzie zatrudnienie. Dobrze, że trafił do Wisły - podkreśla Sarnat.

Miśkiewicz przyznaje, że od zawsze kibicował Wiśle. Pochodzący z Bolechowic piłkarz przygodę z futbolem zaczynał w pobliskim Zabierzowie, a później występował w Świcie Krzeszowice, Tramwaju Kraków i Alwerni. Grając tam, miał jeszcze dwa razy w tygodniu treningi w Kmicie. Na jeden z nich przyszedł menedżer Gianluca Di Carlo zwrócił uwagę na Miśkiewicza i zaproponował przenosiny do zagranicznego klubu. Bramkarz był na testach w Ascoli i Lazio Rzym, ale nieoczekiwanie zakotwiczył w Milanie. Miał wtedy 18 lat.

Trenował i grał w młodzieżowej drużynie Milanu, ale niedane było mu zadebiutować w pierwszym zespole. Ćwiczył z nim przez dwa miesiące za tre Ancelottiego. Miał więc okazję przebywać wśród takich gwiazd jak Paulo Maldini, Ronaldinho czy Alessandro Nesta. Później był wypożyczany do Chievo Werona, Crociati Noceto, FC Sudtirol-Alto Adige. W Chievo też nie zadebiutował w Serie A, grał w drużynie młodzieżowej, a w pierwszej siadał na ławce rezerwowych. W tym klubie trenował go Claudio Fillipi, który później trafił do Juventusu Turyn i zajął się pracą z Gianluigim Buffonem.

Po tym, jak Miśkiewicz wrócił z Milanu do Polski, Sarnat znów kilka razy ćwiczył z nim, ale już jako trener bramkarzy w Garbarni Kraków. - Zaobserwowałem wtedy, że zrobił bardzo duże postępy - wspomina Sarnat.

Miśkiewicz jako wolny zawodnik dogadał się z Wisłą. Przed sezonem mówił nam: - Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bramkarzem z najwyższej półki, który przyjedzie i mu od razu otworzą bramkę. Jestem młody, od czegoś muszę zacząć. Przy Sergeiu Pareice mogę poprawić swoje umiejętności i rywalizować z nim o miejsce.

Błędy bramkarza są szczególnie pamiętane

Na początku minionego sezonu pewne miejsce w wiślackiej bramce miał Pareiko. Jesienna runda nie była jednak udana dla Estończyka. Zdarzały mu się poważne wpadki, szczególnie gol wpuszczony meczu z Piastem w Gliwicach, po którym z pracy z drużyną zrezygnował trener Michał Probierz. Później na Pareikę stawiał też trener Tomasz Kulawik. Pareiko nadal grał niepewnie. Stracił zaufanie Kulawika po błędach w spotkaniu z Górnikiem Zabrze.

- Sergei jest klasowym zawodnikiem i pokazał to w niektórych meczach, aczkolwiek nie uniknął błędów. Ale tak to jest, że jeżeli się pamięta błędy, to szczególnie bramkarzy i to bardzo długo, bo bramkarz to ostatnia deska ratunku - zaznacza Sarnat.

Miśkiewicz zadebiutował w ekstraklasie w ostatnim meczu poprzedniego roku z Zagłębiem w Lubinie i było to dla niego ciężkie doświadczenie - Wisła przegrała 1:4. Strata goli nie była jednak winą bramkarza, a fatalnie grającej obrony.

Podczas zimowych przygotowań walkę o miejsce w wiślackiej bramce ponownie wygrał Pareiko. Estończyk bronił do meczu w 23. kolejce ekstraklasy z Jagiellonią, w którym zszedł po pierwszej połowie z powodu kontuzji. Wtedy zastąpił go Bieszczad, bowiem Miśkiewicz do Białegostoku w ogóle nie pojechał, ponieważ był chory. W kolejnym spotkaniu trener Kulawik postawił już jednak na Miśkiewicza, a ten nie oddał miejsca między słupkami do końca sezonu. W siedmiu meczach kilka razy udanymi interwencjami ratował zespół. Szczególnie wykazał się w wygranym 3:0 meczu z Koroną Kielce. Natomiast wcześniejsze spotkanie z Lechem w Poznaniu pokazało, że słabym punktem Miśkiewicza jest gra nogami. Po tym meczu zawodnik sam przyznawał, że musi popracować nad tym elementem i później było już lepiej.

- Michał jest silnym punktem na linii bramkowej i na przedpolu. Rzeczywiście musi poprawić grę nogami - przyznaje Sarnat. - W obecnych czasach bramkarz musi mieć to dobrze opanowane. Myślę, że Michał to poprawi.

Zimą Miśkiewicz przyznawał, że przerwa w rozgrywkach jest dla niego za długa. Trenując we Włoszech, był przyzwyczajony do krótkich urlopów. Teraz nie może mieć zastrzeżeń, bo wiślacy mają tylko dwa tygodnie wolnego i w połowie czerwca wracają do zajęć. Miśkiewicz zdaje sobie sprawę, że nowy sezon powinien być rehabilitacją za poprzedni.

- Wszyscy dobrze wiemy, że nie był to sezon dobry dla Wisły. Skończyliśmy na pewno na nieodpowiednim miejscu - mówi bramkarz.
Spełniło się jego wielkie marzenie zagrania na stadionie przy ul. Reymonta przed fanami "Białej Gwiazdy". Był pod ogromnym wrażeniem po ostatnim meczu, w którym kibice owacyjnie żegnali Kamila Kosowskiego i Ivicę Ilieva.

- Tacy kibice są tylko w Krakowie. Myślę, że za miniony sezon mają do nas duży żal i bez dwóch zdań mają rację, bo drzemie w nas dużo większy potencjał. To klub, który zawsze musi walczyć o najwyższe cele. Mam nadzieję, że w kolejnych sezonach wszystko pójdzie w tym kierunku, aby Wisła wróciła na właściwy tor - podkreśla Miśkiewicz.

Walka Artur Szpilka - Brian Minto: ceremonia ważenia [ZDJĘCIA]

Gazeta Krakowska

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24