13. kolejka Ekstraklasy okiem Czesława Michniewicza [TYLKO U NAS]

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz ocenił 13. kolejkę Ekstraklasy
Czesław Michniewicz ocenił 13. kolejkę Ekstraklasy Polskapresse
O błysku Jakuba Koseckiego, spadku formy młodych gniewnych i pojedynku Jelenia ze Ślusarskim - zapraszamy do lektury podsumowania 13. kolejki T-mobile Ekstraklasy przez naszego eksperta, Czesława Michniewicza.

Na początku sezonu Koronie brakowało kilku zawodników, którzy nadawali zespołowi charakter, przez co szło im trochę słabiej. Chcieli trochę odstąpić od swojej filozofii z poprzedniego sezonu i chcieli bardziej grać piłką, a teraz można powiedzieć, że wrócili do korzeni. Grają tak od kilku meczów. Zaczęło się od meczu z Wisłą, gdzie zremisowali po heroicznym boju, zremisowali później z Jagiellonią, co też było sprawiedliwym wynikiem i było widać, że ten zespół kryzys z początku sezonu już dawno zażegnał i spokojnie się uplasował w środku tabeli. Teraz Korona jedzie na Widzew i też ma szansę jakiś punkt stamtąd przywieźć, bo Widzew jest w dołku. Co mi się podoba, to pasja, z jaką piłkarze Korony dążyli do kolejnych bramek. Nie było tak, że zdobywamy gola na 1:0 i bronimy wyniku, może się uda wybronić. Nie, jest 1, jest 2, jest 3… Przyjemnie patrzyło się na grę kielczan.
Jeśli chodzi o Piasta, to taki mecz musiał im się w końcu trafić. Tracą dużo bramek, ostatnio w Poznaniu cztery, teraz tutaj cztery. Chwalimy Piasta za otwartą grę, ale można się do niej przyczepić, kiedy wynik się nie układa. Może troszeczkę za otwarcie grają na wyjazdach i stąd też taki wynik.

Zmieniać nagle styl Piasta, który wypracowuje od 2 lat, odkąd Marcin Brosz został tam trenerem, też nie byłoby jednak dobre. Ten styl wypracowali na zapleczu Ekstraklasy, ale można do niego wprowadzać delikatne korekty, zwłaszcza kiedy się gra na wyjeździe z silnymi zespołami. Myślę, że to jest lekcja dla trenerów i dla zespołu, że z tymi silnymi trochę inaczej można zagrać, ale stylu bym nie zmieniał. Może jakieś detale, może mniejszą liczbą zawodników atakować, wprowadzić większe zabezpieczenie przed kontratakiem przeciwnika. Sam styl jest dobry, ten styl może jeszcze ewoluować. To nie jest przypadkowa akcja, zagranie na aferę, może coś się uda. Oni grają w piłkę i to jest fajne, ale jakieś drobne korekty pewnie zostaną poczynione.

Fernando Cuerda w meczu z Koroną nie trzymał nerwów na wodzy

O ROSZADACH W KORONIE

Widać, że ten zespół jest w trakcie przebudowy i ta przebudowa idzie w dobrym kierunku. Szekely, Foszmańczyk czy Sierpina, którzy wchodzą do zespołu, są wyróżniającymi się zawodnikami w drużynie Korony. Myślę, że ktoś musiał mieć jakieś rozeznanie na temat tych zawodników, że tutaj trafili. Potrzebują czasu, żeby dobrze zacząć funkcjonować w tej drużynie i być może właśnie ten czas na początku sezonu był po to, żeby ten zespół się lepiej poznał, wyciągnął wnioski po porażkach. Dzisiaj są mocniejsi niż byli na wiosnę i na początku jesienią.

Po dobrym meczu w Poznaniu spodziewałem się, że Legia stworzy sobie więcej sytuacji. Wprawdzie w pierwszej połowie okazję do strzelenia bramki miał Ljuboja, ale tych sytuacji nie było za dużo. To też pokazuje, że Legii na wyjazdach gra się o tyle łatwiej, że ten zespół który gra z nią u siebie, z uwagi na kibiców i swój stadion gra trochę bardziej otwartą piłkę, częściej wychodzi za połowę i atakuje. Chociaż przyznam, że w pierwszych minutach Widzew podobał mi się, grali odważnie, atakowali dużą liczbą zawodników. Wprawdzie nie stwarzali sytuacji, ale nie bronili się całym zespołem na własnej połowie. Myślałem, że zagrają troszkę inaczej, a oni odważnie wyszli do Legii i grali. Legia miała trochę problemów z przedostawaniem się pod bramkę Widzewa, nie udawało jej się to tak często, jakby tego chciała. Stąd było mało sytuacji.

Kosecki mija Bartkowskiego i Okachiego.

O BŁYSKU KOSECKIEGO

Patrząc na Legię, myślę że warto zwrócić uwagę na grę skrzydłowego. Kosecki strzelił bramkę, ale też jak rzadko widzimy, kiedy skrzydłowy próbuje właśnie w ten sposób zejść do środka i indywidualnie zakończyć akcję strzałem, jakimś zwodem czy wejściem w pole karne. Skrzydłowi zwykle tak nie robią, grają do boku i dośrodkowanie, do nikogo najczęściej, a Kosecki przypomniał i pokazał, jak powinien grać skrzydłowy. Myślę, że powinien częściej szukać takich akcji, bo jest predysponowany do tego, jest szybki, zaawansowany technicznie, ma dobry strzał prawą i lewą nogą. Pokazał też innym zawodnikom na tej pozycji, w innych klubach jakie korzyści z tego mogą być.

Legia-Podbeskidzie

O MICHALE ŻYRO I PRZESTOJU MŁODYCH

Obserwując go, mam wrażenie, że tego chłopaka przestała cieszyć gra. On w meczu z Portugalią, kiedy młodzieżówka grała w Gdyni, był naszym najlepszym zawodnikiem. Brał piłkę, wszędzie go było pełno. Dzisiaj, obserwując mecze Legii, on gdzieś ginie w tłoku. Widać Koseckiego, Furmana czy innych młodych zawodników, a jego jakoś nie widać. Zastanawiam się, gdzie jest tego przyczyna, bo ci młodzi zawodnicy generalnie wszyscy siedli. Milik się nie wyróżnia, Wszołek i Teodorczyk grają słabiej. Przychodzi przemęczenie. Oni dużo serca wkładają w każdy mecz, a co za tym idzie dużo zdrowia. Gdzieś to przemęczenie się nagromadziło i to widać gołym okiem. Żyro jednak aż tak dużo nie grał i być może wpływ na jego postawę mają gdzieś te dolegliwości, które mu doskwierają (ma przejść operację biodra – dop. red.). Ja się spodziewałem, że to już będzie chłopak, wokół którego w Legii się będzie działo dużo dobrego, że będzie kreował grę, będzie strzelał ważne bramki, a dzisiaj takim zawodnikiem jest Kosecki.

Być może jest inna przyczyna, o której nie wiemy. Obserwujemy taki trend w polskiej piłce, że można szybko rozdmuchać medialnie jakieś nazwisko. Takich nazwisk pojawiło się dużo jesienią. Po chwili pojawia się jakieś teoretycznie zainteresowanie klubów zachodu, przyjeżdżają skauci, a do transferu jest jeszcze daleka droga i zaczyna siadać psychika tych młodych zawodników. A za chwilę tych młodych chłopaków już nie ma, są przygaszeni całym tym zamieszaniem, nieprzygotowani. W tym kierunku nie szkolimy zawodników. Kiedy byłem w Schalke, jedne zajęcia w tygodniu dla młodych zawodników były poświęcone temu, jak się zachowywać i jak się wypowiadać w mediach, jak kreować swój wizerunek. Przede wszystkim jak nie ulegać pochwałom, bo te pochwały dzisiaj za szybko przychodzą. Po jednym meczu można przeczytać, że kim to już się nie jest, a później nie wszyscy na czas zdążą wylądować.

Nie lubię dyskusji, że przyszedł nowy trener i nagle zespół zaczął lepiej grać, bo to jest wszystko nieprawda . Jest troszeczkę więcej ożywienia na boisku, ale to ożywienie widzieliśmy też w pierwszych meczach, kiedy chwaliliśmy Bełchatów za sposób gry z wielkimi zespołami naszej ligi i dzisiaj GKS dalej gra taką piłkę radosną, do przodu. W meczu z Lechią stwarzał sobie sytuacje i na pewno był bliższy zwycięstwa niż rywale, ale pokutują te błędy, które można zaobserwować już od pierwszej kolejki. Gdzieś zawsze ktoś popełnia prosty, szkolny, niewymuszony błąd i przez to Bełchatów traci punkty. Tak było od pierwszego meczu w Krakowie. Niepotrzebny faul, gdzieś ktoś się wda „w kiwkę” i tu jest problem dla trenera i drużyny, jak wyeliminować te proste, niewymuszone często błędy, które zabierają punkty i zabierają nadzieję, bo tej nadziei jest coraz mniej. Inne zespoły są już za zakrętem, już ich nawet nie widać. To jest teraz problem dla Bełchatowa, dla którego idealnie byłoby teraz zdobyć sześć punktów, żeby złapać jakikolwiek kontakt z zespołami, które mają teraz po -naście punktów. Ja przy tej grze obronnej ciężko widzę, że zespół który na 13 meczów wygrywa 1, nagle ma wygrać dwa. Nie wierzę, że tak się stanie.

Michał Probierz odważnie stawia na młodych

O EFEKCIE "NOWEJ MIOTŁY"

Jest troszeczkę świeższe spojrzenie wszystkich innych i każdy na siłę próbuje doszukać się od razu jakichś pozytywów w zmianie trenera. A w rzeczywistości tak samo jak Wisła Kraków grała, tak gra, i podobnie Bełchatów, popełnia te same błędy. Szkolenie to jest proces i ten proces musi trwać, żeby coś się zmieniło, z nie przyszło przecież 10 nowych zawodników, tylko grają ci sami. Efekt „nowej miotły” podchwytują często kibice i dziennikarze. Kiedy do Śląska przyszedł trener Levy, nagle była euforia, zawodnicy mówili: „teraz trenujemy inaczej, teraz trenujemy z piłkami”. I co to zmieniło? Na początku wygrali jakiś mecz i były zachwyty, a dzisiaj są w tym miejscu gdzie są. Dlatego ostrożny byłbym z osądami. Już słyszałem w telewizji, że nowy styl, że inna gra Bełchatowa, a ja niczego takiego nie widziałem. Dopiero po zimie będzie można wstępnie pokusić się o ocenę efektów pracy
Michała Probierza.po raz pierwszy

Na początku Polonia była traktowana jak wielka niewiadoma. Wygrali w Gdańsku, wszyscy ich za to chwalili, że to olbrzymia niespodzianka. Zespół, który jest w rozsypce i miał grać o utrzymanie, okazało się, że ma potencjał na tyle duży by wygrywać kolejne mecze. W pewnym momencie ta lawina pochwał, która spadła na Polonię, plus problemy wewnętrzne, związane z finansami, spowodowały, że coś siadło w tej drużynie. To już było widać w meczu z Górnikiem Zabrze, do tego te niewykorzystane rzuty karne. Widać było, że ten zespół zaczyna się już trochę męczyć. Nie ma już błysku w tym wszystkim. Do tego doszła słabsza dyspozycja Wszołka i Teodorczyka, bo trzeba sobie zdać sprawę z tego, że ci zawodnicy grają dopiero pierwszy sezon w pełnym wymiarze i widać, że są zmęczeni. Nie twierdzę, że któremuś „sodówka” uderzyła, bo i takie głosy dochodzą. Nie „sodówka”, tylko to, że oni wkraczają w dorosłą piłkę i teraz są po raz pierwszy podstawowymi zawodnikami i przychodzi taki moment, że ten organizm nie do końca jest przygotowany na takie obciążenia. Stąd problemy Polonii. Przestał grać Wszołek i Teodorczyk, pozostali też popełniają jakieś błędy.

Zagłębie, co wszyscy powtarzali, nawet kiedy nie wygrywało, grało całkiem przyzwoite mecze. Chociażby przegrany mecz z Lechem. Potrafili wtedy zepchnąć rywala do rozpaczliwej obrony. Tam jest olbrzymi potencjał w zawodnikach, jest potencjał w rezerwowych, którzy mogą grać, czy nawet w tych, którzy są poza kadrą. Jeśli trenerowi uda się w spokoju poukładać ten potencjał, to oni jeszcze dołączą do czołówki. Jeszcze raz powtórzę, Zagłębie potrafi grać w piłkę, ma dużo atutów na każdej pozycji. Może na początku był problem z bramką, bo nie wszyscy mieli zaufanie do Gliwy, on też nie miał zaufania do zawodników i to było widać. Była nerwowa atmosfera, do tego kontuzje, i to się wszystko posypało i nie było wyników. Później przebłysk Szymka Pawłowskiego, który już nie tylko chwilowo grał, ale już dłuższymi fragmentami, spowodował, że ten zespół zaczął wygrywać. Dla mnie to nie jest niespodzianka.

Papadopoulos

O MICHALE PAPADOPOULOSIE

To jest chłopak, który ma gola w nodze. To widać, że on się umie ustawić. Te bramki, które zdobywa , to zawsze gdzieś obrońcę wyprzedzi, albo się dobrze zabierze z piłką, w lukę jakąś wbiegnie. Przypominam sobie kilka bramek, gdzie on mądrym ustawieniem, przewidując gdzie piłka może spaść po dośrodkowaniu czy podaniu prostopadłym, potrafił się znaleźć w odpowiednim miejscu. To jest inteligencja boiskowa tego chłopaka.

W Górniku jest podobna sytuacja, jak w Polonii Warszawa. Zawodnicy, którzy ciągnęli grę, są tym sezonem trochę zmęczeni. To niby tylko 13 kolejek, ale są zmęczeni, bo jeszcze nigdy tak wiele od nich nie zależało. Myślę tutaj szczególnie o Miliku. On co prawda gra już drugi sezon, ale przestał być anonimowy. Tak jak Nakoulma, który gdy wskoczył do Ekstraklasy był anonimowy i strzelał bramki, a później było już gorzej, bo wszyscy trenerzy, którzy robią odprawy, mówią jak grać przeciwko niemu. A każdy rozegrany mecz dostarcza kolejnych argumentów, jak grać przeciwko temu piłkarzowi. Pokazuje się wycinki z różnych meczów, i na pewno trudniej się gra Nakoulmie i Milikowi. Nie twierdziłbym, że oni są w słabej formie, po prostu przeciwnicy potrafią się do nich dostosować. Dzisiaj gdy trochę zaczyna brakować dynamiki nie są już w stanie niczym zaskoczyć.

Inna sprawa, że Górnik gra piłkę wyniszczającą, jeśli chodzi o organizm. Grają bardzo agresywnie przez cały mecz, bardzo dużo biegają, grają pressingiem, szybko się przemieszczają spod jednej pod drugą bramkę. To jest taki futbol totalny, ale też totalne sieje spustoszenie w organizmie. Oni chyba już najbardziej spośród wszystkich ligowców odczuwają trudy i zmęczenie sezonem. Przed nimi trudny mecz z Wisłą w Krakowie, gdzie o punkty może być bardzo trudno.

Jeśli prowadzisz 3:0 u siebie i grasz w przewadze „11” na „10”, to dużą sztuką jest to, co zrobili piłkarze Śląska. Absolutnie nie trafia do mnie żadne usprawiedliwienie, że odcina im prąd około 70 minuty. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może tak myśleć, a tym bardziej mówić. Jeśli zawodnik trenuje przez kilkanaście lat w zawodowej karierze, niezależnie ile grają w tym sezonie, to każdego stać na to, żeby raz w tygodniu 90 minut zagrać w dobrym tempie. Nie ma dla mnie tłumaczenia, że ktoś nie wytrzymał fizycznie, bo to jest tylko tłumaczenie dla mediów, a media nie drążą tematu. Każdy trener czy piłkarz, były czy obecny, dobrze wie jak to wszystko wygląda. Musisz mieć siłę. Oglądam właśnie mecz Borussii Dortmund. Oni grali w sobotę, teraz grają we wtorek i wszyscy gonią. Nikt nie narzeka, że nie ma siły, bo to jest najprostszy argument, który trzeba z polskiej piłki wykreślić. Zawodnik nie ma prawa mówić, że nie ma siły, że jest źle przygotowany. Takiemu zawodnikowi od razu zabierałbym pensję, albo rezygnował z niego. A takie głosy się niestety pojawiają i nie tylko w Śląsku.

Grę Jagi porównał bym do anegdoty o strażaku, który sam wznieca pożar po to by zostać bohaterem przy gaszeniu .Dla Jagiellonii bodziec dał Śląsk, a nie Smolarek. W pewnym momencie wrocławianie uwierzyli, że jest po meczu i spotkała ich kara, taka jak spotkała Jagiellonię w meczu z Widzewem. Oni wyciągnęli z tego wnioski, widzieli, że prowadząc 2:0, zremisowali 2:2, a mogli nawet przegrać. Ta sroga lekcja z Białegostoku uzmysłowiła im jedną rzecz – że wszystko się może zmienić. I tak jak zmieniło się na niekorzyść w meczu z Widzewem, tak na korzyść zmieniło się we Wrocławiu. Oczywiście tym, kto pomógł najbardziej, był Smolarek, bo to on wzbudził nadzieje. Później szybko kolejne bramki, ale wszystko przy współudziale obrońców Śląska i przy ich pasywnej postawie. Widziałem bramki, to przy każdej było po dziesięć błędów w obronie i nie wynikały one absolutnie z braku sił tylko z lenistwa i niechlujstwa w grze obronnej.

A Jagiellonia? Skoro przegrywa 0:3 i potrafi zremisować 3:3, to pozostaje pytanie: dlaczego przegrywała 0:3? Skąd się te bramki wzięły? I od tego zaczął bym analizę ich gry. To też jest na pewno powód do zmartwienia, że tak łatwo trzy bramki Jagiellonia straciła. Z drugiej strony, kiedy przegrywasz i remisujesz z Mistrzem Polski w takich okolicznościach, to ten punkt , chociaż to tylko punkt, ma duży wymiar psychologiczny i zobaczymy, czy Jagiellonia go spożytkuje. Gra teraz ostatni mecz u siebie, rozpoczęła rundę zwycięstwem u siebie, to może zwycięstwem w Białymstoku też zakończy. Tylko co na to Michał Probierz, który będzie gościł z Bełchatowem na pożegnanie jesieni na Podlasiu.

Wisła na początku sezonu nie miała szczęścia, np. w meczu z Lechem, gdzie tych sytuacji miała dużo, ale nie potrafiła zdobyć punktów. Za to teraz los im odpłaca to co wcześniej zabrał i przy ostatnich dwóch zwycięstwach był to bardzo istotny element zwycięstwa. Biała Gwiazda gra tak jak grała, ja w jej grze nie widzę dużej różnicy. Nawet w sytuacji w której sędzia mógł uznać bramkę zdobytą przez piłkarza Ruchu, szczęście było po stronie krakowian. Podoba mi się za to autentyczna radość piłkarzy po strzelonych bramkach, to bardzo dobrze o nich świadczy i widać że wszyscy chcą razem przejść przez ten trudny moment sezonu. Wisła zdobyła ostatnio 7 punktów, a gdyby nie gapiostwo w meczu z Koroną, miała by tych punktów 9. Przy sytuacji, jak inne zespoły tracą punkty, sądzę, że Wisła będzie się jeszcze liczyła w walce o pierwszą trójkę na koniec sezonu. Kluczem jest zwycięstwo w najbliższym meczu z Górnikiem.

Ruch Chorzów - Polonia Bytom 0:2

O PROBLEMACH RUCHU

Największym problemem Ruchu jest linia pomocy, która ciągle się zmienia. Kontuzjowany jest Marek Zieńczuk, który dotąd kreował grę. Ten zawodnik sam umiał zdobyć gola, otwierał kolegom drogę do bramki, bądź wykonał groźnie stały fragment gry. Teraz w Ruchu nie ma takich piłkarzy, jest dużo zawodników kontuzjowanych i zespół przez to cierpi. Chorzowianie mają też olbrzymi problem w defensywie. W każdym meczu to jest widoczne, niezależnie, kto gra na stoperze czy bokach obrony. Tam jest największe niebezpieczeństwo dla Ruchu. Niebiescy w grze obronnej spisują się bardzo słabo. To, co było ich atutem na wiosnę, jak zdobywali wicemistrzostwo Polski, to teraz jest dla nich wielką niewiadomą, jak obrona się zachowa. Dlatego też Ruch ma tyle punktów ile ma. Nawet Wisła nie grając rewelacyjnie, potrafiła ich pokonać.

Zwróciłbym uwagę na jedną rzecz: po kontuzji Manuela Arboledy, Lech stracił w dwóch meczach pięć bramek, co się wcześniej nie przytrafiło. To jest na pewno problem dla Kolejorza. Przyjrzyjmy się bliżej pojedynkowi napastników w tym spotkaniu.

Bartosz Ślusarski

O BARTOSZU ŚLUSARSKIM

Bartosz Ślusarski w ostatnich meczach miał być może tyle samo sytuacji, co Ireneusz Jeleń. „Jelonek” miał okazji bez liku, już w Lubinie, a gola do tej pory nie zdobył. Natomiast Ślusarski w ostatnich kolejkach wpisywał się na listę strzelców trzykrotnie. Nie jest wcale z Bartkiem najgorzej. Obarczanie go w dalszym ciągu za porażkę z Legią jest niesłuszne. To nieprawda. To jest tylko naciąganie faktów. Lech przegrał tamten mecz, bo słabo zagrał w defensywie. Nawet w poniedziałek, Podbeskidzie było im w stanie strzelić dwie bramki i jeszcze nie wykorzystać rzutu karnego. Ja co do Ślusarskiego jestem przekonany, że on ten sezon zakończy z dorobkiem w granicy 15 bramek. Już ma 7, o ile „Ślusarz” będzie dalej grał jeśli Lech nie kupi mocniejszego napastnika. A tak, to może ustanowić swój rekord, jeśli chodzi o strzelone bramki. Wcześniej najlepszy sezon miał w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie zdobył ich 10. Nigdy więcej w Lechu nie strzelił.

Jeleń nie strzelił karnego

O IRENEUSZU JELENIU

Więcej spodziewałem się po Jeleniu. Przede wszystkim liczyłem na jego skuteczność. Wydawało się, że chłopak z tak dużym doświadczeniem będzie strzelał. Jeleń znajduje się w tych sytuacjach, ale ich nie wykorzystuje. Podbeskidziu brakuje jego goli, dałyby bowiem nadzieję na punkty. A tak, Jeleń zmarnował kolejną sytuację – z jedenastu metrów. Chyba na więcej liczyli też kibice i jego koledzy z drużyny. Przede wszystkim, że Jeleń tych parę punktów, parę bramek zdobędzie. A jeśli wierzyć mediom, to okaże się, że za chwile odejdzie. Żadnej bramki nie strzeli, tylko zrobił dużo zamieszania.

Lechia Gdańsk 0:2 GKS Bełchatów

O DARIUSZU PIETRASIAKU

Inni piłkarze Podbeskidzia też nie pomagają. Pietrasiak albo robi karnego z Lechią, albo wylatuje teraz z Lechem lub robi inny błąd. To też jest chłopak po przejściach, który trafił do Bielska po dziwnym epizodzie w Izraelu. Ale on na wiosnę może zupełnie inaczej wyglądać. To jest właśnie nieszczęście Podbeskidzia – są wartościowi piłkarze, ale bez przepracowanego okresu przygotowawczego. Teraz nie błyszczą, a gdyby zostali na kolejną rundę, graliby inaczej. Aktualnie grają w pierwszym składzie, a punktów z tego nie ma.

Rozmawiał Sebastian Kuśpik, spisali Marcin Szczepański i Piotr Szymański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24