Alcides Ghiggia, człowiek którego Brazylijczycy pokochali za to, że stał się przyczyną ich narodowej traumy (KOMENTARZ)

Bartłomiej Stachnik
88 letni Alcides Ghiggia zmarł w czwartek wieczorem, dokładnie w 65. rocznicę Maracanazo czyli meczu, dzięki któremu zyskał nieśmiertelną sławę. Przyjrzyjmy się jak wydarzenia z 1950 roku wpłynęły na jego życie.

"Tylko trzy osoby uciszyły Maracanę jednym gestem: papież, Sinatra i ja" - ten cytat znają chyba wszyscy. Przylgnął do Alcidesa Ghiggi i stał się jego wizytówką, drugim nazwiskiem. "Alcides Ghiggia, człowiek który uciszył Maracanę". Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek przeczytał jego nazwisko bez tych czterech słów. Kiedy świat obiegła informacja o jego śmierci, znów pojawia się wszędzie, gdzie urugwajski skrzydłowy jest wspominany.

Nic dziwnego, wydarzenia na Maracanie były momentem jego chwały, sprawiły, że na zawsze pozostanie w pamięci kibiców piłki nożnej. Tutaj przeczytacie więcej na temat pamiętnego meczu.

W książce Alexa Bellosa, "Futebol. Brazylijski styl życia", Ghiggia tak powiedział o swoim golu, który dał Urugwajowi zwycięstwo. - Byłem za szybki.

Dodaje, że Barbosa nie popełnił błędu, zostawiając lewy słupek odsłonięty. - On zachował się logicznie, a ja wręcz przeciwnie... i miałem trochę szczęścia. W piłce musisz mieć szczęście i musisz umieć z niego skorzystać.

To właśnie ta bramka uciszyła około 170 tysięcy ludzi zgromadzonych na stadionie. Miała wiele konsekwencji. Dała początek trwającej do dzisiaj traumie Brazylijczyków, którzy uważają mecz na Maracanie za największą narodową klęskę w historii. Sprawiła, że powstały słynne kanarkowe koszulki, bo białe stroje, w których grali zawodnicy z kraju kawy uznane zostały za przeklęte. Wreszcie sprawiła, że sam Ghiggia w wywiadzie udzielanym z okazji ostatniego mundialu, który także odbywał się w Brazylii, mógł powiedzieć, że ten kraj "jest dla niego jak drugi dom".

- Brazylijczycy rozpoznają nas, w szczególności mnie. Respektują i doceniają. Czuję wielką radość, bo ludzie witają mnie tutaj bardzo miło. Wiedzą kim jestem. Proszą mnie o zdjęcia, chcą autografy. Dzięki temu wiem, że lubią mnie, jako osobę.

W 2009 roku zaprosili go, aby odbił swoją stopę w ścieżce sław na Maracanie. Ma tam teraz swoje miejsce wśród takich gwiazd jak Pelé, Eusébio czy Franz Beckenbauer.

Często wspomina także sytuację z 2000 roku, kiedy na lotnisku dziewczyna, mająca trochę ponad dwadzieścia lat, długo studiowała jego paszport, aż wreszcie spytała czy on jest tym Ghiggią. Zdziwiony, że ktoś tak młody pyta go o wydarzenia z 1950 roku, potwierdził, dostając odpowiedź, że w Brazylii wszyscy mają tamten mecz w sercu, a historia jest przekazywana kolejnym pokoleniom.

Ciężko było mu zrozumieć, że dla Brazylijczyków będzie zawsze żywy we wspomnieniach, bo w Urugwaju o tamtym meczu nikt nie pamięta. Owszem, co jakiś czas zwycięzcom z 1950 roku był oddawany hołd, Ghiggia dostał nawet specjalne odznaczenie. Jednak w rzeczywistości Urugwaj szybko zapomniał o zwycięstwie. Gdy opadły emocje i skończyło się świętowanie, piłkarze zniknęli z powszechnej świadomości. Bohater tamtego meczu wspominał czasem, że przydałoby się wsparcie finansowe. Żył skromnie w swoim domu w małym miasteczku Las Piedras. Spokój przerywali mu tylko dziennikarze, którzy przez te wszystkie lata odwiedzali go, aby przeprowadzić z nim wywiad. Interesował ich zawsze jeden temat - pamiętny mecz na Maracanie. Gol, który dał mu nieśmiertelność był też jego przekleństwem, wpłynął na to, jak potoczyło się całe życie Urugwajczyka.

Piękne jest to, że odszedł dokładnie w 65. rocznicę jego zdobycia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24