Bogdanka bez wyjazdowej wygranej jesienią. Sandecja godnie pożegnała się z kibicami

Marcin Rogowski
Tak po zwycięstwie cieszyli się piłkarze Sandecji
Tak po zwycięstwie cieszyli się piłkarze Sandecji Mateusz Bobola
Arkadiusz Aleksander znów zapewnił Sandecji Nowy Sącz zwycięstwo na własnym boisku. Zespół Janusza Świerada, tak jak zapowiadał trener - wygrał na własnym boisku w ostatnim meczu u siebie w rundzie jesiennej.

Mecz w Nowym Sączu poprzedziła minuta ciszy upamiętniająca zmarłego niedawno Jana Płachtę, który był najstarszym kibicem Sandecji. Wraz z pierwszym gwizdkiem goście rzucili się do szaleńczego ataku. Już w drugiej minucie Kalkowski mocno uderzył z rzutu wolnego, ale Cabaj uchronił biło-czarnych przed stratą bramki. Chwilę później błąd popełnił Makuch, który nie przeciął długiego podania do Renusza, dzięki czemu zawodnik Bogdanki stanął oko w oko z Cabajem, ale po raz kolejny to goalkeeper Sandecji był górą. Gospodarze mocno zaskoczeni takim obrotem spraw obudzili się dopiero w 16. minucie. Wtedy to mocnym strzałem z dystansu popisał się Mróz, lecz jego strzał pewnie obronił Prusak.

Środkowy okres pierwszej połowy przyniósł kibicom tyle emocji ile jest pieniędzy w pustym sejfie. Gra toczyła się głownie w środkowej części boiska, a zawodnicy obu drużyn bardziej skupili się na defensywie niż na ofensywie. Wszystko zmieniło się w 27. minucie za sprawą Burkhardta i jego uderzenia z rzutu wolnego, które z największym trudem obronił Prusak. Bogdanka, która wyraźnie spuściła z tonu odpowiedziała na to uderzenie kilkoma dośrodkowaniami, z czego tylko jedno mogło zagrozić bramce Cabaja.

W 38. minucie szarżującego Szeligę faulem zatrzymał jeden z obrońców gości. Jako, że miało to miejsce w obrębie pola karnego sędzia z Zabrza podyktował jedenastkę dla Sandecji. Do piłki podszedł Aleksander i pewnym strzałem w lewy róg bramki nie dał szans Prusakowi na skuteczną interwencję. Dosłownie minutę później na tablicy świetlnej mógł widnieć remis, ale najpierw strzał Oziemczuka trafił w słupek, a dobitka Pesira, który miał przed sobą pustą bramkę, poleciała wysoko nad poprzeczką.

Drugą połowę zdecydowanie lepiej rozpoczęli piłkarze Sandecji, którzy pięć minut po jej rozpoczęciu mogli podwyższyć prowadzenie, ale interwencja Midzierskiego okazała się na tyle skuteczna, że nie zdobył on bramki samobójczej. Siedem minut później w roli głównej wystąpili dwaj Bartosze z Sandecji. Ten Wiśniewski wyłożył piłkę temu Szelidze, ale strzał młodego pomocnika Sandecji w obronił bramkarz.

Okres gry pomiędzy 60, a 86 minutą był tak nudny, że kibice zebrani na stadionie powoli przysypiali. Jedyny godnym odnotowania faktem są żółte kartki, których w tym czasie było, aż cztery (po dwie dla każdej drużyny). Dopiero w 87. minucie zawodnicy dostarczyli kibicom nieco emocji. Wszystko za sprawą strzału głową Tomasza Midzierskiego, który z wielkim trudem obronił Cabaj. Chwilę po tej akcji sędzia Małek zakończył spotkanie pomiędzy Sandecją Nowy Sącz i Bogdanką Łęczna.

Dzięki temu zwycięstwu biało-czarni odskoczyli na sześć punktów od strefy spadkowej i zapewnili sobie spokojną zimę. Natomiast podopieczni trenera Rzepki znów nie potrafili wygrać na wyjeździe i w tej rundzie już tego nie zmienią, ponieważ ostatni mecz grają u siebie z GKS-em Tychy.

SANDECJA NOWY SĄCZ

SANDECJA NOWY SĄCZ - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24