Burliga: Lubię agresywną grę. Nie wiem czy warto to zmieniać

Bartosz Karcz / Gazeta Krakowska
Łukasz Burliga
Łukasz Burliga Ryszard Kotowski
- Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami przesadzam z tymi agresywnymi atakami - szczerze przyznaje obrońca Wisły Kraków, Łukasz Burliga. - Trudno będzie mi się zmienić, bo taką już mam naturę, że doskakuję do przeciwnika i lubię agresywną grę - dodaje.

Rozegrał Pan w ekstraklasie kilkadziesiąt spotkań, ale bramkę strzelił Pan tylko jedną.
Trudno zapomnieć to trafienie. Skoro raz udało mi się zdobyć bramkę na stadionie Podbeskidzia, to chciałbym to samo zrobić w poniedziałek. Bramka wtedy bardzo cieszyła, ale po meczu nie do końca byłem zadowolony, bo tylko zremisowaliśmy 1:1. Zresztą tamten sezon w ogóle nie był dla nas udany.

Obecny jest o wiele lepszy. Dla Pana to najlepszy okres w dotychczasowej karierze?
Nie da się ukryć. Gram praktycznie we wszystkich meczach. Trener mi ufa, o czym świadczy również to, że ostatnio ustawił mnie na pozycji stopera. Cieszę się, że staję się ważną częścią tego zespołu.

Jak udało się trenerowi Franciszkowi Smudzie doprowadzić Pana do takiej formy?
Trener bardzo dobrze przygotował nas do sezonu. Po drugie, mamy bardzo jasno nakreśloną strategię gry. Bardzo dobrze czujemy się też w obronie przy takim kierowniku jak Arek Głowacki. Omijają nas poważniejsze kontuzje, gramy prawie cały czas w jednym ustawieniu i zgranie też pomaga w utrzymaniu wysokiej dyspozycji.

Mówi Pan o jasnej strategii gry trenera Smudy. Jak to wygląda w praktyce? Trener przekazuje wam swoje uwagi na wspólnej odprawie czy może rozmawia z każdym indywidualnie?
Trener powiedział każdemu, czego od nas wymaga. Ja sam rozmawiałem z nim na ten temat kilka razy. Poza tym przez cały tydzień poprzedzający dany mecz trenujemy taką grę, jaką mamy stosować w czekającym nas spotkaniu. Gdy pewne rzeczy przerobi się kilkadziesiąt razy w tygodniu, to później wykonuje się je podczas meczu już automatycznie. Nie potrzeba też długich odpraw przed samym meczem.

Miał Pan ostatnio okazję zagrać na środku obrony pod nieobecność Arkadiusza Głowackiego. Jak się Pan czuł w tej roli?
Mogło być lepiej. Kilka razy mogłem się lepiej ustawić. Jeśli jednak byłaby taka potrzeba, to mogę znów zagrać na środku.

Może środek obrony to pozycja dla Pana na przyszłość?
Jak będę miał już 30 lat, to może przestawię się na środek. Różnica w bieganiu jest rzeczywiście ogromna w porównaniu do bocznej obrony, tak o 50 procent.

Często atakuje Pan rywali na pograniczu faulu i z dużą dozą ryzyka. Lubi Pan taką ostrą grę?
Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami przesadzam z tymi agresywnymi atakami. Nie zawsze tak trzeba grać. Zwłaszcza jeśli przeciwnik jest odwrócony tyłem, wystarczy, że lekko trąci piłkę i już zamiast w nią, trafiam w jego nogi. Stąd później biorą się niepotrzebne kartki. Miałem nawet na ten temat ostatnio rozmowę z trenerem i powiedział mi, żebym czasami spekulował, czy atak jest konieczny, czy lepiej odpuścić. Obawiam się jednak, że trudno będzie mi się zmienić, bo taką już mam naturę, że doskakuję do przeciwnika i lubię agresywną grę. Z reguły zresztą wychodzi to dobrze, więc sam nie wiem, czy jest sens się zmieniać na siłę.

Jako boczny obrońca często angażuje się Pan w ataki drużyny. Pomaga doświadczenie z gry w pomocy?
W pomocy gra się trudniej, bo jest mniej czasu na opanowanie piłki. Jak wyprowadza się ją od obrony, to jest łatwiej. Gra w pomocy dała mi doświadczenie i często czuję, kiedy można się do akcji włączyć, a kiedy lepiej zostać z tyłu.

Zgodzi się Pan, że powinien popracować nad dokładnością podań?
Zawsze może być lepiej, ale jeśli przeanalizować statystyki, to niedokładnych podań nie będzie dużo. Czasem wynikają one również z tego, że po przejęciu piłki staram się szukać trudniejszych rozwiązań, takiego zagrania, które może dać nam większą korzyść. Mógłbym grać "na alibi", czyli do najbliższego partnera, ale chyba nie o to chodzi w tej zabawie. Większy deficyt jest w mojej grze pod bramką rywali. Wywalczyłem co prawda dwa rzuty karne w tym sezonie, miałem jeszcze jedno ostatnie podanie, ale chciałbym, żeby było ich więcej.

Waszym problemem w tym sezonie są wyjazdy. Dlaczego tak się dzieje?
Nie potrafimy "dobić" rywala. Prowadzimy 1:0, mamy sytuacje na podwyższenie wyniku i nie potrafimy tego wykorzystać. Mijają minuty i zaczynają się nerwy. Przeciwnik stawia wszystko na jedną kartę, a że gra u siebie, to kibice krzykną, rywal dostaje wiatru w żagle i mamy problem. I stąd remisy w Chorzowie, w derbach czy też porażka w Bydgoszczy.

Teraz czeka was mecz w Bielsku-Białej z ostatnią drużyną w tabeli. Trudno wyobrazić sobie lepszą okazję, żeby wreszcie odczarować wyjazdową klątwę.
Będziemy chcieli zagrać tak, jak potrafimy, czyli agresywnie i z długim utrzymywaniem się przy piłce. Dobrze byłoby też strzelić kilka bramek. Pamiętamy jednak, że Podbeskidzie to drużyna, która jest groźna przede wszystkim u siebie. Ma szybkich zawodników i cały czas czeka na kontrę. Oglądałem mecz Lecha w Bielsku-Białej i tak to wyglądało, że poznaniacy im dłużej nie strzelali bramki, tym coraz większe mieli problemy. W końcu niewiele brakowało, a to Podbeskidzie wygrałoby ten mecz w jego końcówce.

Może - mówiąc pół żartem, pół serio - plusem dla was jest osoba aktualnego trenera Podbeskidzia, Leszka Ojrzyńskiego. To jedyny trener, którego drużynę pokonaliście w tym sezonie na wyjeździe, gdy prowadził jeszcze Koronę Kielce.
Oby historia się powtórzyła, choć jeśli mam być szczery, to wolałbym wygrać mecz w mniej dramatycznych okolicznościach niż miało to miejsce w Kielcach...

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24