Chętny na tytuł pilnie poszukiwany - podsumowanie 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Miniona kolejka stała pod znakiem zaprzepaszczonych szans: Lech mógł być liderem, ale przegrał, Górnik miał szansę zrównać się punktami z Legią, ale również został pokonany, Śląsk, którego zwycięstwo zbliżyłoby do Legii na jedno oczko, zaledwie zremisował, w końcu pierwsza Legia nie uciekła rywalom, bo nie potrafiła pokonać najgorszej drużyny ligi. To całe zamieszanie wykorzystała… Polonia, która jako jedyna z drużyn czołówki odniosła zwycięstwo. Co jeszcze działo się w weekend na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Lechia Gdańsk 1:1 Pogoń Szczecin – Derby na czerwono, Edi ratuje punkt

Pierwszy piątkowy mecz dostarczył masę emocji, choć na nadmiar pięknych akcji nie mogliśmy narzekać. Trzy czerwone kartki, dwa karne, gol w 95. minucie – to wszystko sprawiło, że kibicom (dość nielicznym niestety) na PGE Arenie nie mogło się nudzić. W barwach Pogoni znów niespecjalnie popisał się Janukiewicz, który już w 13. minucie sprokurował karnego. Wydaje się, że w tej sytuacji lepiej byłoby nawet stracić gola, niż narażać drużynę na granie całego spotkania w osłabieniu. Golkiper Portowców znacznie utrudnił zadanie swoim kolegom, który jednak mecz kończyli… w przewadze, bo z boiska wylecieli jeszcze Wiśniewski i Janicki. Pogoń zaczęła wiosnę od porażki i remisu i z pewnością daje sporo do myślenia trenerowi Skowronkowi.

Grająca u siebie Lechia przez godzinę nie potrafiła wykorzystać gry w przewadze. W dodatku już w drugim meczu z rzędu gdańszczanie tracą dwa punkty po golu w ostatnich minutach – tydzień temu Przybecki pokonał Buchalika w 88. minucie, w piątek Edi trafił do siatki w ostatniej akcji meczu. Gdyby nie problemy z koncentracją, podopieczni Bogusława Kaczmarka byliby w tej chwili zaledwie trzy oczka za liderem, a tak muszą się na razie zadowolić szóstą lokatą ze sporą stratą do podium.
Największe problemy Biało-Zieloni mają w ofensywie – Paweł Buzała to napastnik, który strzela bramkę średnio w co piątym meczu, Mohammed Rahoui po słabym debiucie już usiadł na ławce, przeciętnie sprawują się też pomocnicy. Wydaje się, że w Gdańsku nie prędko przestaną tęsknić za Traore…

Lech Poznań 0:1 Polonia Warszawa – Gościnny Poznań, wielka niespodzianka Polonii

Czarne Koszule, które dość przeciętnie zaprezentowały się w pierwszym wiosennym meczu, miały być łatwym celem dla poznańskiej armaty, która przed tygodniem rozstrzelała Ruch aż 4:0. Tymczasem już w 6. minucie Poloniści objęli prowadzenie, którego nie oddali do ostatniego gwizdka sędziego. Dzięki świetnie zorganizowanej grze w defensywie, warszawianie odparli wszystkie szturmy Lecha, choć niejednokrotnie pomagało im szczęście. Jak na razie, wiosna jest wręcz znakomita dla podopiecznych Piotra Stokowca – nikt nie zdobył od nich więcej punktów. Wiele wskazuje na to, że opiekun stołecznej drużyny będzie już wkrótce łakomym kąskiem na trenerskiej giełdzie.

To, co Lech wyprawia na swoim boisku, wydaje się być wręcz nieprawdopodobnym. Lechici na własnym stadionie zdobyli zaledwie 8 punktów na 24 możliwe! Pod tym względem jest lepszy tylko od dwóch zespołów ze strefy spadkowej: GKS-u i Podbeskidzia. Kiedyś na Bułgarskiej Lech potrafił zatrzymać Manchester City, Juventus, Bragę czy Deportivo, a ligowi rywale drżeli na samą myśl o wizycie na poznańskim stadionie. Teraz prawie każdy przeciwnik Kolejorza miło wspomina wycieczkę do Wielkopolski. Trzeba przyznać, że w porównaniu do jesiennych, przegrywanych u siebie meczów Lech wyglądał w piątek o niebo lepiej, ale to marne pocieszenie, bo poznaniakom znów uciekły bezcenne punkty.

Ruch Chorzów 3:0 Widzew Łódź – Ruch bezlitosny w meczu przyjaźni

Sytuacja Ruchu po ostatniej kolejce wyglądała bardzo nieciekawie. Niebiescy zagrali katastrofalne spotkanie przeciwko Lechowi i przegrali je 0:4, a Podbeskidzie i GKS, najgroźniejsi rywale w walce o pozostanie w elicie, zaprezentowali się bardzo dobrze w swoich meczach. W meczu z Widzewem chorzowianie za wszelką cenę chcieli więc wywalczyć komplet punktów i zadanie zrealizowali. Być może bardziej od trenera Jacka Zielińskiego zmobilizowała ich obecność na trybunach skauta Interu Mediolan, tak czy inaczej Ruch wygrał i wykorzystał remisy drużyn z dołu. Dzięki temu chorzowianie znacznie przybliżyli się do utrzymania, ale zdecydowanie jest zbyt wcześnie, by już zacząć świętować.

Początek rundy rewanżowej jest dla Widzewiaków fatalny. O ile skromna porażka na boisku mistrza wstydu nie przyniosła, o tyle wynik 0:3 z 14. w tabeli Ruchem to poważny sygnał alarmowy. Takie porażki jak sobotnia trzeba zapisać po stronie kosztów procesu budowy taniej, młodej drużyny. Jeszcze przy stanie 0:0 Stępiński zmarnował sytuację sam na sam, a przy stanie 0:2 po raz kolejny stanął oko w oko z golkiperem gospodarzy i przegrał z nim pojedynek. Nie popisał się też mało doświadczony Dragojević, który najpierw popełnił błąd przy golu Jankowskiego, a następnie otrzymał absurdalną czerwoną kartkę. Nie zmienia to faktu, że trener Mroczkowski może mieć ze swej młodzieży jeszcze sporo pożytku i pod względem wprowadzania jej do zespołu może stanowić przykład dla innych polskich szkoleniowców.

Piast Gliwice 1:1 Zagłębie Lubin – Emocje do końca, Banaś ratuje Miedziowych

Piast, który w poprzedniej kolejce uległ w derbowym meczu Górnikowi, chciał dobrze rozpocząć rundę rewanżową w Gliwicach. Udało się to umiarkowanie – bez swego trenera na ławce gliwiczanie zdołali tylko zremisować, choć do 90. minuty prowadzili po bramce Docekala. Pod koniec meczu były zawodnik Piasta, Adam Banaś, wykorzystał jednak dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego i zespół Marcina Brosza musiał zadowolić się jednym punktem. Na pierwszoplanową postać zespołu wyrasta Ruben Jurado, hiszpański napastnik, który w sobotnim meczu zanotował bardzo ładną asystę, oprócz tego ma na swoim koncie już pięć bramek. Pod nieobecność Wojciecha Kędziory był najgroźniejszym zawodnikiem zespołu.

Zagłębie było już o krok od porażki, ale główka kapitana zapewniła gościom punkt, na który z przebiegu meczu zasłużyli. Tym samym seria meczów bez porażki została przedłużona do siedmiu spotkań. Ostatnią drużyną, która była w stanie pokonać Zagłębie, było Podbeskidzie, które 3 listopada wygrało w Lubinie 2:1. Podopieczni Pavla Hapala systematycznie pną się w górę tabeli – gdyby nie trzy minusowe oczka, lubinianie byli by już na szóstym miejscu. Biorąc jednak pod uwagę tempo, w jakim czołówka gromadzi punkty, Miedzowi mogą znacznie podskoczyć i kto wie, czy nie spróbują zaatakować miejsca pucharowego.

Legia Warszawa 0:0 GKS Bełchatów – Sensacja w stolicy, Brunatni zatrzymali lidera

W Warszawie są pewnie tacy, którzy myśleli, że pięciu oczek Legia nie straci w całej rundzie. Tymczasem tyle punktów urwali jej rywale już w dwóch pierwszych meczach. Najbardziej przygnębiający dla fanów Wojskowych jest z pewnością styl, w jakim ich ulubiona drużyna straciła dwa punkty. Mimo obecności na boisku takich piłkarzy jak Dwaliszwili, Kosecki, Ljuboja czy Saganowski, Legia nie tylko nie potrafiła strzelić gola, ale miała problem z tym, żeby w ogóle zagrozić bramce strzeżonej przez Zubasa. W przyszłym tygodniu Legię czeka spotkanie z broniącym się przed spadkiem Podbeskidziem, które bez wątpienia będzie gryzło trawę, by wywalczyć choćby jedno oczko. Presja na piłkarzach ze stolicy będzie gigantyczna, a rezultat inny niż przekonywujące zwycięstwo może oznaczać pożegnanie z Janem Urbanem.

GKS w Warszawie wcale nie ograniczał się tylko i wyłącznie do obrony - zdarzało im się groźnie zaatakować bramkę Kuciaka, a kilka razy byli o krok od zdobycia gola. Akcja młodego Maka z początku meczu zawstydziła całą obronę Legii, z bardzo niepewnym ostatnio Astizem na czele. Dzięki heroicznej walce udało się dowieźć wynik do końca, ale tak naprawdę ten remis ma znaczenie tylko prestiżowe i mentalne. Jeden punkt niespecjalnie urządza bełchatowian, którzy do Ruchu, ostatniej bezpiecznej drużyny, tracą aż 10 punktów. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę fakt, że w dotychczasowych 17 meczach zawodnicy Kamila Kieresia zdobyli zaledwie 8 punktów i tylko raz schodzili z boiska jako zwycięzcy. Walka o utrzymanie będzie więc bardzo ciężka, ale jeżeli Brunatni nadal będą grali w ten sposób, do samego końca nie będzie można ich streścić.

Korona Kielce 1:1 Śląsk Wrocław – Korona znów groźna, Śląsk wciąż przeciętny

Wielu obserwatorów twierdziło, że przed tygodniem piłkarze z Kielc pokonali Legię szczęśliwie, a kolejny mecz pokaże, że więcej było w tym sukcesie przypadku niż umiejętności. Złocisto-krwiści mieli więc w meczu ze Śląskiem sporo do udowodnienia. Ze Śląskiem rzeczywiście zagrali nieco słabiej, ale od aktualnego mistrza kraju i tak wyglądali znacznie lepiej. Wystarczy spojrzeć na statystyki – 14:3 w strzałach celnych, 11:0 w rzutach rożnych, 52:48 w posiadaniu piłki. Jednak prowadzenia, które Korona objęła po świetnej akcji Macieja Korzyma, nie udało się utrzymać do końca i kielczanie mogą pluć sobie w brodę, bo zwycięstwo, na które zasłużyli, było w zasięgu możliwości. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego znów są rywalem wyjątkowo niewygodnym i sporo jeszcze krwi napsują swoim przeciwnikom w rundzie wiosennej.

Wrocławianie w dwóch wiosennych meczach zdobyli cztery punkty i trzeba powiedzieć, że jest to rezultat lepszy niż gra. Od 12. w tabeli Korony byli wyraźnie słabsi i z tego jednego wywalczonego punktu mogą być zadowoleni. Stanislav Levy wciąż głowi się, jak rozwiązać problem w ataku, bo skutecznego napastnika jak nie było, tak nie ma – Diaz, delikatnie mówiąc, nie jest uosobieniem pracowitości, a Gikiewicz – skuteczności. Być może ratunkiem będzie piłkarz, którego przyjazd do Polski był nie lada sensacją. W ostatnim dniu okienka transferowego Śląsk wypożyczył Erica Mouloungui’ego, reprezentanta Gabonu, mającego na swoim koncie ponad 200 spotkań w Ligue 1. Czy ten doświadczony zawodnik będzie zbawcą ataku wrocławian?

Górnik Zabrze 1:2 Jagiellonia Białystok – Stracona szansa Górnika, Jaga w dobrym humorze

Górnik mógł być drugi w tabeli i tracić do Legii zaledwie punkt. Mógł, ale niespodziewanie odniósł drugą porażkę w sezonie i jak na razie musi zadowolić się miejscem tuż za podium. Był to na pewno jeden z najgorszych meczów zabrzan w tym sezonie. Dość łatwo stracili dwie bramki, w ofensywie byli słabi i zasłużenie ulegli niezłej tego dnia Jagiellonii. Widać, jak wiele traci drużyna bez Milika i Nakoulmy, który w niedzielnym meczu nie wystąpił z powodu urazu. Ciekawe, czy trener Nawałka, który potrafi tchnąć nowe życie w piłkarzy, którym nie powiodło się w innych klubach, będzie potrafił „zreperować” Ireneusza Jelenia, który w tygodniu podpisał kontrakt z ekipą z Zabrza.

Po kompromitacji w meczu z Podbeskidziem wiadome było, że Jagiellonia zrobi wszystko co w jej mocy, by z Górnikiem zaprezentować się lepiej i przywieźć na Podlasie jakieś punkty. Oba cele udało się zrealizować, co da ekipie Tomasza Hajty trochę spokoju przed kolejnymi spotkaniami. W drużynie z Białegostoku z bardzo dobrej strony pokazał się nowy nabytek, Hiszpan Dani Quintana. Filigranowy pomocnik nie tylko strzelił gola, ale też wielokrotnie przeprowadzał ciekawe akcje. Wydaje się, że to właśnie takiego piłkarza szukał Hajto, który chce, by Jagiellonia grała szybko i kombinacyjnie.

Wisła Kraków 0:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała – Blamaż sędziów, Biała Gwiazda bez przełamania

Ostatni mecz kolejki był interesującym widowiskiem, choć nie zobaczyliśmy w nim bramek. W pierwszej połowie okazji dla obu zespołów nie brakowało, choć piłkarzom udało się oddać tylko jeden celny strzał na bramkę. W drugiej połowie Wisła przejęła inicjatywę, ale Górale często groźnie się odgryzali. Poniedziałkowy mecz był sędziowany przez szóstkę arbitrów i to właśnie jeden z dodatkowych rozjemców stał si e „bohaterem” wieczoru. W 66. minucie Marak Sokołowski wyciął w polu karnym Rafała Boguskiego, nie patrząc nawet na piłkę. Marcin Borski, po krótkiej konsultacji ze stojącym 5 metrów od zdarzenia arbitrem, pokazał żółtą kartkę… napastnikowi Białej Wisły, uznając, że ten symulował faul. Jak widać, biednemu wiatr w oczy – Wisła znów nie potrafiła wygrać i chyba nie prędko wydostanie się z nizin tabeli.

Podbeskidzie, podobnie jak przed tygodniem, zaprezentowało się o niebo lepiej niż w rundzie jesiennej. Górale szybko przechodzili z obrony do ataku, tworzyli groźne akcje i solidnie bronili. Na niewiele im się to jednak zdało, bo w ich położeniu jeden punkt to niewielki zysk. Sytuację skomplikowało zwycięstwo Ruchu, który odskoczył od Górali na 9 oczek. Tymczasem już w piątek do Bielska przyjeżdża warszawska Legia i nawet z nią gospodarze będą musieli szukać kompletu punktów. Biorąc pod uwagę fatalną postawę Legionistów i dobrze rokującą postawę Podbeskidzia, niespodzianka jest całkiem możliwa.

Statystyki 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Liczba goli – 13
  • Średnia goli na mecz – 1,625
  • Zwycięstwa gospodarzy – 1
  • Remisy – 5
  • Zwycięstwa gości – 2
  • Liczba żółtych kartek – 31
  • Liczba czerwonych kartek – 4
  • Liczba widzów – ok. 73 tys.
  • Średnia frekwencja – ok. 9200

Zapowiedź 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Następna kolejka rozpocznie się ciekawym meczem w Lubinie, gdzie Zagłębie podejmie Jagiellonię. W sobotę nieprzestająca zaskakiwać Polonia podejmie Wisłę, która wciąż marzy o przełamaniu kryzysu. W niedzielne popołudnie rozegrany zostanie hit tej serii gier – czwarty Górnik zagra u siebie z drugim Lechem.

Czytaj również: Jedenastka 17. kolejki Ekstraklasa.net!

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24