Dobra zaliczka Wisły. Obrońca Skonto wyręczył Białą Gwiazdę

Marcin Szczepański
Po samobójczej bramce obrońcy Skonto, Renarsa Rode, Wisła Kraków pokonała zespół z Rygi w pierwszym, wyjazdowych meczu II rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów.

Skonto Ryga - Wisła Kraków - zapis naszej relacji na żywo

Wisła do Łotwy jechała po dobrą zaliczkę przed rewanżem w Krakowie. Wszystkie argumenty sportowe przemawiały za "Białą Gwiazdą". Nawet trener rywali, biorąc pod uwagę poprawkę na zawodową kurtuazję, stawiał Wiślaków w roli faworytów. Od pierwszych minut przebieg spotkania potwierdzał te przypuszczenia. Krakowianie, w których ekipie oficjalny debiut od pierwszych minut zaliczyli Michael Lamey i Ivica Iliev, rzucili się do ataku, spychając Skonto do defensywy. Aktywni w ataku byli zwłaszcza Maor Melikson oraz właśnie Iliev, który prowadził groźne rajdy lewą stroną, schodząc w pole karne i wygrywając pojedynki jeden na jeden z obrońcami. Nieco mniej widoczny na szpicy był Cwetan Genkow. Cieniem groźnego zazwyczaj zawodnika był natomiast Patryk Małecki.

Zobacz galerię zdjęć ze spotkania!

Pierwsze groźniejsze okazje miała Wisła w okolicy 10. minuty, kiedy wykonywała dwa rzuty rożne. Nie przyniosły one jednak efektu. Gospodarze zmuszeni byli szukać okazji w kontrach i stałych fragmentach. Szansę mieli w 15. minucie, kiedy Juris Lajzans wrzucał piłkę w pole karne z rzutu wolnego, ale jeden z jego kolegów głową przeniósł ją nad bramką. W 20. minucie Wisła wykonywała rzut wolny z lewej strony pola karnego, jednak po wrzutce Małeckiego po raz kolejny dobrze interweniował bramkarz Skonto, Germans Malins.

Z upływem kolejnych minut Wisła cały czas kontrolowała sytuację, ciągle nie potrafiąc jednak stworzyć sobie dogodnej, chociażby 50% sytuacji. Szczelna defensywa Skonto, robiła wszystko, żeby nie dopuścić rywali pod własną bramkę. Defensorzy "Białej Gwiazdy" natomiast nie mieli prawie nic do roboty, bo Łotysze z rzadka wychodzili z piłką z własnej połowy.

Na prawdę groźnie zrobiło się dopiero w 30. minucie, kiedy na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Maor Melikson. Malins wypluł piłkę przed siebie, jednak żaden z Wiślaków w zamieszaniu nie zdołał jej dobić. Chwilę później na uderzenie z dystansu zdecydował się Michael Lamey, ale piłka minęła lewy słupek bramki. Krakowianie szybko zwęszyli, że strzały z dystansu mogą być ich szansą i zaczęli próbować częściej. W 35. minucie na uderzenie zdecydował się Radosław Sobolewski, jednak strzelił dosyć niecelnie.

Szturmowe ataki Wisły przyniosły w końcu efekty w 40. minucie. Napastników Białej Gwiazdy wyręczyli jednak do spółki obrońcy - Michael Lamey z Wisły, który po rajdzie prawą stroną dograł w pole karne, oraz Renars Rode ze Skonto, który nieszczęśliwie interweniując pokonał swojego bramkarza.

Skonto spróbowało odpowiedzieć jeszcze przed przerwą, ale strzał Armandusa Petersonsa pewnie wybronił Siergiej Pareiko.

Do drugiej połowy oba zespoły przystąpiły bez zmian. Skonto początkowo nie zamierzało zmieniać taktyki, i dalej murowało bramkę. Wisła również nie przeszła w bardziej ofensywne ustawienie, choć prosiło się, by jednego z dwóch defensywnych pomocników, Radosława Sobolewskiego lub Cezarego Wilka, wymienić na bardziej ofensywnego gracza, który pomógłby rozmontować zmasowaną defensywę Łotyszy.

W 52. minucie słabo prezentujący się przez większą część pierwszej połowy Małecki oddał uderzenie na bramkę Skonto i niewiele brakowało, by znów z pomocą obrońcy gospodarzy piłka wpadła do bramki. Tym razem jednak bramkarz Łotyszy zdołał sparować piłkę. Kilka minut później Małecki uderzył z pierwszej piłki w polu karnym, jednak ponownie dobrym refleksem popisał się Malins, na codzień rezerwowy bramkarz Skonto.

Z upływem kolejnych minut coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Skonto. Trener Łotyszy przeprowadził dwie zmiany, które wpłynęły na poprawę gry gospodarzy. Robert Maaskant natomiast zwlekał z wprowadzeniem zmienników. Wiślacy wyglądali natomiast na nieco zagubionych, czekając na koniec spotkania. Dopiero w 75. minucie na boisko wszedł pozyskany kilka dni temu David Biton, który zmienił bezproduktywnego dzisiaj Cvetana Genkova. Chwilę później doskonałym podaniem do Ilieva popisał się Melikson, jednak zawodnika Wisły uprzedził Malins.

To Łotysze mieli jednak w drugiej połowie groźniejsze okazje. Momentami w poczynania Wiślaków wdawał się chaos, co stwarzało Skonto szansy. Obrońcy "Białej Gwiazdy" kilka razy musieli ratować się rozpaczliwymi wybiciami, ważne interwencje zaliczał Pareiko.

Kiedy robiło się coraz bardziej niebezpiecznie i Łotysze zaczcęli dominować w spotkaniu, w 80. minucie doświadczony Juris Lajzans osłabił swój zespół, oglądając drugą żółtą kartkę. Gra w przewadze nakręciłą Wiślaków, którzy od razu rzucili się do ataku. W pole karne szarżował z prawej strony Melikson, który został powalony tuż przed linią. Izraelczyk z polskimi korzeniami został zniesiony na noszach z powodu urazu, a w jego miejsce pojawił się Łukasz Garguła. Z rzutu wolnego nic nie wyszło, a groźne akcje w końcówce mieli jeszcze osłabieni Łotysze.

Wiśle udało się jednak dowieźć zadowalający rezultat do końca i z bramkową zaliczką mogą w spokoju czekać na mecz rewanżowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24