Dwójka napastników na boisku panaceum na problemy Cracovii?

Marcin Widomski/Gazeta Krakowska
Deivydas Matulevicius zaprezentował się z dobrej strony po wejściu na murawę
Deivydas Matulevicius zaprezentował się z dobrej strony po wejściu na murawę Wojciech Matusik/Polskapresse
Nawet kompletny laik piłkarski oglądając sobotni mecz Cracovii z Lechią Gdańsk odniósł wrażenie, że od. 69 minuty, kiedy na boisku pojawił się Deivydas Matulevicius, gra gospodarzy w ofensywie doznała całkowitego przeobrażenia "in plus".

W końcowych minutach pod bramką gdańskiej ekipy było więcej zamieszania niż we wcześniejszym, dłuższym wymiarze czasowym, choć przyjezdni tyłów nie odsłonili, a wręcz przeciwnie, bo przecież bronili prowadzenia. W efekcie Koen van der Biezen na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu doprowadził do wyrównania, strzelając po centrze Hesdeya Suarta.

"Pasy" pod wodzą trenera Dariusza Pasieki praktykowały grę systemem 4-5-1, ale teraz przeszli na niewiele różniące się ustawienie 4-3-3. - Na zgrupowaniach ćwiczyliśmy w takim ustawieniu i nasza gra wyglądała na płynniejszą i bardziej widowiskową. Stwarzaliśmy więcej sytuacji, co prawda nie wykorzystywaliśmy ich, ale wierzę, że w lidze będzie inaczej - powiedział po powrocie z Turcji Arkadiusz Radomski. Jednak w spotkaniu z Lechią do czasu debiutu litewskiego napastnika Cracovia zagrażała jedynie po stałych fragmentach gry.

- Ciężko spodziewać się ode mnie, abym przejął piłkę w połowie boiska, minął pięciu atakujących mnie przeciwników, bo to nie mój sposób gry. Potrzebuję dograń. W meczu z Lechią miałem jedno i strzeliłem bramkę - mówił po meczu van der Biezen. Paradoksalnie przyjście do zespołu kolejnego napastnika może być dla niego powodem do zadowolenia z racji partnera w ataku i wykorzystania w pełni swoich walorów, a nie obaw związanych z ewentualną utratą miejsca w wyjściowym składzie.

- Na pewno van der Biezen lepiej czuje się przy partnerze w ataku, zresztą widać to było przy bramce, kiedy część obrońców zaabsorbował w polu karnym Matulevicius, dając Holendrowi większą swobodę. Moim zdaniem, w pierwszej jedenastce powinno się znaleźć miejsce dla Litwina kosztem jednego z trzech nominalnych pomocników, którzy nie są ofensywnie usposobionymi zawodnikami. Przebojowy Matulevicius i "podwieszony" pod niego kreatywny van der Biezen, razem w ataku mogą dać pozytywny efekt - powiedział były zawdnik Cracovii, Krzysztof Przytuła.

Skoro brakuje typowego playmakera operującego w środku boiska, to ciężar związany z kreowaniem gry w ofensywie powinien spocząć na barkach skrzydłowych, ale w sobotę i z tym był problem. - Saidi Ntibazonkiza i Aleksejs Visnakovs zbyt często przebywają na własnej połowie, przez co nie są zbyt efektywni przy konstruowaniu akcji - dodał Przytuła. - Bardzo ważne jest, aby wspomagali ich skrajni obrońcy. Tego brakowało w meczu z Lechią, dopiero w końcówce do ofensywnych akcji podłączał się Suart - zauważa Stefan Białas. - Przejście na system 4-4-2 wydaje się lepszym rozwiązaniem dla "Pasów". To powinno w większym stopniu wykorzystać umiejętność obecnych piłkarzy - postuluje Przytuła.

Takie ustawienie miałoby jednak swoje minusy, bowiem Cracovii brakowałoby w odwodzie trzeciego napastnika. - Oprócz Matuleviciusa powinien być ściągnięty jeszcze jeden snajper. Ale w tej roli mógłby wystąpić Sebastian Szałachowski - przyznał Przytuła.

Czy trener Pasieka zdecyduje się postawić na dwóch napastników w spotkaniu z Jagiellonią Białystok? Aby się utrzymać, trzeba przede wszystkim na własnym stadionie zgarniać komplet punktów, a nie dzielić się nimi z bezpośrednimi rywalami.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24