Wiele wskazuje na to, że dzieci wrocławskich kibiców są straszone Gruzinem. - Jak nie będziesz grzeczny, to przyjedzie z Łodzi Nika Dżalamidze i ci da w skórę - mawiają ci sympatycy Śląska, którzy w tym roku wybrali się na spotkania ekstraklasy Śląsk - Widzew.
Zarówno w spotkaniu wiosną, tak i teraz, łodzianie strzelili gospodarzom po dwie bramki. Wtedy jednak roztrwonili dwubramkowe prowadzenie i wrócili do Łodzi tylko z punktem. Orest Lenczyk wtedy szczycił się trafnością zmian w składzie. Teraz roszady doświadczonego szkoleniowca nie pomogły, bo wrocławianie mieli gorszą drużynę.
Ale były elementy, które upodabniają oba spotkania. Przede wszystkim zarówno wiosną, tak i teraz gola dla łodzian, strzelił Nika Dżalamidze. Prócz widzewskiego Gruzina trafili też stoperzy gości. Wtedy Sebastian Madera (w niedzielę rekonwalescent był rezerwowym), a teraz Jarosław Bieniuk. Obaj ci obrońcy strzelili gole głowami po precyzyjnych dośrodkowania. Dla obu były to pierwsze zdobycze bramkowe w koszulkach z Harnasiem na piersi. Jakby podobieństw było mało, to wynik obu spotkań ustalił Sebastian Mila (wtedy na na 2:2, a teraz na 1:2). Kapitan Śląska zasługuje na pochwały, gdyż nie szukał takich usprawiedliwień i nie tłumaczył porażki zmęczeniem po meczu rewanżowym z Rapidem Bukareszt w Lidze Europejskiej. Po męsku przyznał po meczu, że Śląsk był drużyną słabszą w pierwszej połowie.
- Oni byli lepsi. Miejmy nadzieję, że w rewanżu będzie lepiej, a już na pewno pokonamy w najbliższym meczu Koronę Kielce. Daliśmy z siebie wszystko, ale nas było tylko stać na zdobycie kontaktowego gola, a Dżalamidze robi różnicę - ocenił kapitan wrocławian.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?