Felieton: Jacek Laskowski bez korony, Jakub Rzeźniczak szczery niczym dziecko

Tomasz Ryzner
Barbara Galas
- Nie uważam się za dziennikarza – powiedział Jacek Laskowski. Takie zdanie w ustach uznanej firmy z telewizją w tle, to nie w kij dmuchał. Sprawozdawca piłkarski zaskoczył Janusza Basałaja, który prowadził z nim rozmowę, toteż rzecz całą dojaśnił.

– Dziennikarz się naraża, drąży tematy, ocenia, a ja. Ja opowiadam o tym, co widać na boisku – stwierdził gość portalu meczyki.pl. Tak na chłopski rozum logicznie i zgodnie z prawdą, ale istnieje możliwość, że niejednemu koledze z branży pana Jacka zatrzęsła się korona na głowie.

Nie wiem, co o zakresie swych kompetencji myśli Dariusz Szpakowski, ale akurat on potrafił się narazić. Błędy rzeczowe, podsumowywanie meczów 20 minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego przeszły do historii humoru ludowego. Mnie się podobał sarkastyczny wtręt sprzed lat z meczu Polska – Norwegia (0:3). W czasie kolejnej sytuacji, gdy jeden z „Wikingów” samotnie sunął na naszą bramkę, popularny „Szpak” chlapnął rozeźlony: „Może czwarta, będzie efektowniej”.

Internetu wtedy nie było, kibice uprawiali hejt w domach przed telewizorem, ale urzędnicy trzymali rękę na pulsie i starali się nadskakiwać władzy. Nie uszło ich rewolucyjnej czujności, gdy razu jednego legendarny sprawozdawca w podsumowaniu nędznego występu kadry stwierdził, że obecny na trybunach Aleksander Kwaśniewski nie przyniósł szczęścia naszym kopaczom. Ówczesny prezydent Polski pewnie nigdy nie usłyszał tego komentarza, ale redaktor Szpakowski na długie miesiące zniknął z anteny.

Sprawozdawca działa w emocjach, nie ma czasu na ważenie słów. W rozmowie przed kamerami sprawy mają się inaczej, dlatego szczerość, dystans, skromność Jacka Laskowskiego godne są uznania („wymagam od ekspertów obok, aby wytykali mi błędne oceny” – podkreślał w studiu).

Na jeszcze wyższy poziom wzbił się Jakub Rzeźniczak, gdy w śniadaniowej telewizji dał pokaz wprost głębinowej prawdomówności. Piłkarz poinformował o zerwaniu relacji z córką i szybko przekonał się, że „strzelił sobie w kolano”. Jego zwierzenie okazało się ponad wytrzymałość prezesa Kotwicy Kołobrzeg. Szefa klubu ruszyła empatia, uznał, że jak w piosence Majki Jeżowskiej – „Wszystkie dzieci nasze są” - i ukarał tatę-piłkarza zwolnieniem.

Ludzie komentowali rzecz przeróżnie. Były głosy, że pracodawca wykorzystał okazję, by „zoptymalizować zatrudnienie w klubie”, drudzy oburzali się na zawodnika (o dziecku nie wspominano). Sam pan Jakub nie marnuje czasu - wstąpił niedawno w związek małżeński, spodziewa się kolejnej pociechy. Czas jest dla niego łaskawy, dobiega czterdziestki, ale wciąż posiada chłopięcy wdzięk. W mediach zadziałał w duchu swej aparycji. Jeśli kiedyś dorośnie, może przekona się do maksymy o dobrym dyplomacie. Taki najpierw dwa razy pomyśli, zanim nic nie powie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24