Festiwal niewykorzystanych szans przy Bułgarskiej, Zubas i Burić "zaczarowali" bramki [ZDJĘCIA]

Maciej Frelek
Tyle sytuacji podbramkowych w meczu Ekstraklasy nie zdarza się często. W Poznaniu piłkarze Lecha i GKS-u Bełchatów stworzyli niesamowite widowisko, a bohaterami tego spektaklu byli bramkarze, którzy wielokrotnie ratowali swoje drużyny przed stratą gola.

Więcej o meczu Lech Poznań - GKS Bełchatów:

O fatalnej serii poznaniaków na własnym stadionie powiedziano i napisano już właściwie wszystko. Na uwagę zasługuje jeszcze jedynie fakt, iż od 6 października lechici zdołali tylko raz trafić do siatki przeciwnika na Bułgarskiej. GKS Bełchatów miał być idealnym rywalem na przełamanie i wielu fanów "Kolejorza" przypisywało Lechowi trzy punkty jeszcze przed meczem. Na spotkaniach "czerwonej latarni" naszej ligi nie padła wiosną ani jedna bramka, co przemawiało na korzyść drużyny Kamila Kieresia.

Trener Mariusz Rumak zdecydował się na trzy roszady w pierwszym składzie w porównaniu do jedenastki, która wybiegła na mecz z Górnikiem. Pauzującego za żółte kartki Murawskiego zmienił Drewniak, na lewą obronę powrócił Luis Henriquez, zaś na szpicy w miejsce Ślusarskiego pojawił się Łukasz Teodorczyk. W obozie gości Traore stracił miejsce w składzie na rzecz wypożyczonego z Legii Bartosza Żurka.

Emocje w Poznaniu rozpoczęły się już w 3. minucie, kiedy to Żurek znalazł sobie miejsce przed polem karnym i zdecydował się na strzał. Jasmin Burić zdołał wypiąstkować to uderzenie będące pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla drużyny ze stolicy Wielkopolski.

W 10. minucie lechici dobrze rozegrali piłkę po wyrzucie z autu, w efekcie czego do pozycji strzeleckiej doszedł Alexandar Tonew. Bułgar uderzył mocno, ale w sam środek bramki.

Pierwsze pół godziny to lekka przewaga poznaniaków w posiadaniu piłki, co jednak nie przełożyło się na większe zagrożenie pod bramką Zubasa. Spotkanie toczyło się głównie w środku pola, często dochodziło do spięć pomiędzy zawodnikami obu drużyn, w wyniku czego kilku piłkarzy zostało ukaranych żółtymi kartkami. W poczynaniach podopiecznych Mariusza Rumaka brakowało zdecydowania i przyspieszenia w kluczowych momentach, zaś piłkarze GKS-u grali pewnie w obronie.

Lechici stanęli przed kapitalną szansą w 37. minucie. Teodorczyk wypatrzył Tonewa na lewej flance, Bułgar świetnie przedarł się pod bramkę Zubasa i wycofał piłkę na piąty metr. Tam czekał na nią niepilnowany Hamalainen. Fin trafił jednak wprost w bramkarza gości.

Kibice zgromadzeni na stadionie przy Bułgarskiej nie doczekali się goli przed przerwą. Jedna stuprocentowa sytuacja w przeciągu pierwszych trzech kwadransów rodziła obawy, iż dzisiejsze starcie przy Bułgarskiej zakończy się podobnie jak wszystkie dotychczasowe mecze GKS-u w rundzie wiosennej. W przerwie doszło do jednej zmiany, bezproduktywnego Drewniaka zmienił Gergo Lovrencsics.

Drugą część gry lepiej rozpoczęli poznaniacy. Szczególnie aktywny był Tonew, który raz po raz mijał przeciwników na lewym skrzydle, jego centry były jednak niedokładne. W 55. minucie, w krótkim odstępie czasu podopieczni Mariusza Rumaka mieli dwie dogodne okazje do otworzenia wyniku. Najpierw po kontrataku strzelał Lovrencsics, lecz świetną interwencją na refleks popisał się Emilijus Zubas. Chwilę później, po dośrodkowaniu spod chorągiewki głową uderzał Trałka, jednak futbolówka trafiła w poprzeczkę.

Z każdą kolejną minutą przewaga gospodarzy rosła. W 66. minucie Lovrencsics świetnie zagrał piłkę z rzutu wolnego, Ceesay urwał się obrońcom, ale nie zdołał skierować futbolówki w światło bramki.

Bełchatowianie próbowali odpowiadać kontratakami. W 69. minucie Wacławczyk centrował z rzutu rożnego, Wilusz uderzał z powietrza, a zmierzającą wprost do siatki piłkę wybił Karol Linetty.

Chwilę później przed szansą ponownie stanęli lechici. Aktywny Lovrencsics przechwycił piłkę w polu karnym przeciwnika i atomowym strzałem starał się pokonać Zubasa. Litewski golkiper popisał się jednak fantastyczną interwencją i sparował piłkę na poprzeczkę, chwilę potem futbolówka odbiła się jeszcze od linii bramkowej.

Na kwadrans przed zakończeniem spotkania oglądaliśmy kolejną świetną paradę, tym razem w wykonaniu bramkarza Lecha. Szymon Sawala zatrudnił Buricia uderzeniem głową, lecz wynik wciąż pozostawał bezbramkowy.

W 80. minucie na placu gry pojawił się Piotr Reiss i momentalnie doczekał się dwóch okazji na premierowego gola po powrocie do Lecha. W obu przypadkach znalazł się z piłką kilka metrów przed bramką po zamieszaniu w polu karnym, lecz z pojedynku jeden na jeden zwycięsko wychodził golkiper bełchatowian.

Na tytuł największego pudła meczu zapracował sobie jednak Kamil Wacławczyk. W 90. minucie GKS rozegrał szybką kontrę, Basta podał do Wacławczyka, który w sobie tylko znany sposób nie trafił z dwóch metrów do pustej bramki.

Remis nieco bardziej może cieszyć drużynę przyjezdnych, którzy zbliżyli się na dystans ośmiu oczek do bezpiecznej strefy. Podopieczni Mariusza Rumaka zachowują status quo sprzed rundy wiosennej i tracą do liderującej Legii cztery punkty.

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24