Gerard Badia w Hiszpanii jest Polakiem, a w Polsce szczęśliwym Hiszpanem

Tomasz Kuczyński
Gerard Badia z dwuletnią córką Valerią, która 4 kwietnia obchodziła urodziny. Z tej okazji do Gliwic na imprezę przyjechali rodzice piłkarza, którzy oglądali też mecz w Chorzowie
Gerard Badia z dwuletnią córką Valerią, która 4 kwietnia obchodziła urodziny. Z tej okazji do Gliwic na imprezę przyjechali rodzice piłkarza, którzy oglądali też mecz w Chorzowie Irek Dorożański/Piast Gliwice
Mówi, że ma najlepszy zawód świata, żonę, która go wspiera i sprowadza na ziemię, a córka jest jego oczkiem w głowie. I jeszcze został piłkarzem miesiąca Ekstraklasy, choć myślał, że nigdy nim nie będzie - to ulubieniec kibiców Piasta Gliwice Gerard Badia.

Hiszpański pomocnik gliwickiej drużyny stał się gwiazdą Lotto Ekstraklasy. Zaczęło się od trzech bramek w meczu ze Śląskiem we Wrocławiu, które były pierwszym hat trickiem w karierze Gerarda Badii. Sympatyczny Katalończyk jest najlepszym strzelcem Piasta z ośmioma bramkami. Przed meczem z Lechią dostał w nagrodę ekskluzywny zegarek, który otrzymują laureaci tytułu Piłkarza Miesiąca. Sprawdziliśmy - woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. - Nadal jestem normalnym chłopakiem - mówi w taki sposób, że trudno mu nie wierzyć.

- Nie chodzę z głową w chmurach, jestem po prostu szczęśliwy. Widziałem w internecie jak inni zostają piłkarzami miesiąca i myślałem sobie, że nigdy to nie będą ja. Jednak w marcu nim zostałem, ale to już za mną. Ciągle Piast nie jest w dobrej sytuacji, musimy być razem jako drużyna i walczyć dalej. No jasne, że nos może być trochę do góry (zadarty - red.), jak wszędzie widzisz swoje nazwisko, widzisz się na zdjęciach, udzielasz wywiadów. Kiedy jednak wracam do domu moja żona Gemma mówi: Tam na stadionie jesteś Gerard Badia zawodnik, piłkarz miesiąca i tak dalej. Jesteśmy megazadowolone, jesteś naszą dumą, ale tutaj jesteś Gerard Badia mąż i tata. Ona potrafi sprowadzić mnie na ziemię. Może w innych domach piłkarze słyszą od żon jesteś super, najlepszy, ale to może źle się skończyć - ocenia 27-letni „Badi”.

Skoro Ronaldo może, to ja też!

Badia wziął sobie na pamiątkę piłkę z meczu we Wrocławiu.

- Wziąłem ją do domu, nie było z tym problemu. Przecież miałem hat tricka. Widziałem w telewizji, że gdy Cristiano Ronaldo miał hat trick, to zabrał piłkę do domu. Dlaczego ja też tak nie mogę? Gdyby trzeba było zapłacić, to bym zapłacił, ale mogłem sobie wziąć na pamiątkę. Valeria się nią bawiła, a teraz jej kupiłem taką samą, ale mniejszą. Ciągle mnie namawia do grania. Jak wychodzę na trening, to mówi po hiszpańsku „corre”, bo wie, że tata biega i gra w Piaście Gliwice, rozpoznaje mnie w skarbie kibica - mówi dumny Badia-tatuś, który zabiera córkę na mecze i z nią na ręce odbierał nagrodę za tytuł Piłkarza Miesiąca Marca.

Zanim Katalończyk przyjechał do Polski miał różne problemy najpierw poważna kontuzja kolana, groźba końca kariery, kosztowne leczenie, potem perspektywa gry na zasadach półamatorskich. Gliwice okazały się dla niego szczęśliwą przystanią. Mieszka niedaleko rynku, lubi chodzić z rodziną na spacery, zakupy. Kibice uwielbiają go za waleczność, szczerość i otwartość.

Przecież Polacy są tacy agresywni

- Dużo ludzi w z Hiszpanii pyta mnie: „Jak się czujesz w Polsce? Przecież Polacy są tacy agresywni, źli, szaleni”. Oni tak to widzą, na przykład przez kibiców Legii, którzy rozrabiali w Madrycie. Ja im mówię wtedy: „Spoko, w Polsce mieszkają normalni ludzie”. Gdy idę w Gliwicach na spacer, na rynek, na zakupy, wszyscy są mili dla mnie i ja też dobrze się czuję, też staram się być miły. To jest tak: gdy jesteś miły dla innych, to potem wraca do ciebie. Tak uczę moją córkę. Kiedy wchodzi do sklepu musi powiedzieć dzień dobry, potem do widzenia, po polsku lub angielsku. Kiedy i widzę na ulicy, że ktoś mnie rozpoznaje, pierwszy mówię dzień dobry, podaję rękę. To nic nie kosztuje, to zabiera tylko trzy sekundy… Moje dziecko i żona też tak robią. Jesteśmy otwarci. Nawet jeśli w sklepie nikt mi nie odpowie, gdy powiem dzień dobry lub miłego dnia, to ważne, że ja to powiedziałem, bo tak powinno się robić - przekonuje Badia, dodając: - Jestem tutaj już 3,5 roku, czuję się, jak to się mówi? - gliwiczaninem. Chciałbym zostać w Piaście, trwają negocjacje na temat przedłużenia kontraktu.

Gerard jak... Gerard Cieślik

Waleczny pomocnik Piasta bardzo lubi swoje imię, dlatego przez całą karierę na koszulce przed nazwiskiem ma literę G. Zdaje sobie sprawę, że te samo imię nosił legendarny Garard Cieślik.

- Słyszałem, że był na Śląsku taki piłkarz Gerard Cieślik, ostatnio jak graliśmy z Ruchem, widziałem jego zdjęcie na stadionie. W Katalonii to popularne imię. Na Katalończyków w Madrycie mówią „Los Polacos”, czyli Polacy. Kiedy jestem w Hiszpanii jestem „El Polaco”, Polakiem. A w Polsce jestem Katalończykiem albo Hiszpanem. My mówimy po katalońsku, którego nie rozumieją Hiszpanie. Oni wtedy mówią: „Nie rozumiemy tego języka, oni są Polacos”. Kiedy mówię szybko po katalońsku, Hiszpan mnie nie zrozumie. To nawet dobrze - śmieje się Badia. - Ja czuję się Katalończykiem i Hiszpanem i nie chcę, żeby Katalonia odłączyła się od Hiszpanii. Cała moja rodzina wolałaby niezależność Katalonii. Szanujemy nawzajem nasze opinie i nie ma żadnego konfliktu między nami z tego powodu - dodaje już poważnie.

Nauka języka z... książki dla dzieci

Badia bardzo dobrze mówi po polsku. Pierwsze słowo jakie poznał, to „reklamówka”. Słyszał je często od ekspedientki na stacji benzynowej, kiedy kupował słodycze. Potem w szatni i na boisku przyswoił słowo na „k”.
[CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE]
- Gdy przyjechałem do Gliwic mówiłem tylko po hiszpańsku i katalońsku. W pierwszym sezonie chodziłem do prywatnej szkoły i uczyłem się angielskiego. Kiedy już mówiłem dobrze w tym języku, zdecydowałem, że czas na polski. Uczyłem się sam. Poszedłem do sklepu i kupiłem książkę dla dzieci. I tak się uczyłem słów: „stolik”, „okno”, „chleb”, „krzesło” „prawa”, „lewa”. Kosztowała 5 czy 6 złotych. Potem gadałem z kolegami z drużyny. Powiedziałem im: Panowie mówcie do mnie po polsku. Jak nie będę rozumiał, będziemy mówić po angielsku, ale w pierwszej kolejności jest polski. Oni się ucieszyli, bo im jest łatwiej. Lubię słuchać jak rozmawiają, wtedy też się uczę. Wiem, że tutaj mówi się też po śląsku, ale to dla mnie za trudne - przyznaje z uśmiechem.

Historia z reklamówką na słodycze kieruje nas do wątku kulinarnego...

- Kocham jeść, kocham całe jedzenie, słodkie rzeczy też - wali prosto z mostu Badia. - Jasne, że trzeba uważać, aby nie za dużo. Jak jesteś zawodnikiem możesz jeść wszystko, ale musisz to kontrolować. Ja na przykład piję też piwo. Problem jest wtedy, kiedy je pijesz każdego dnia. Jednak jak zdarza się ci się przy kolacji, albo po niej lub kieliszek wina, to jest OK, a nawet to jest zdrowe. Ja lubię czekoladę, bardzo lubię…, ale nie mogę jej jeść codziennie, tak samo jak ciasta. Jak to kontrolujesz, to jest w porządku.

Wątek jedzenia przywołuje temat świąt.

- Myślę, że w Polsce jest więcej jedzenia przy świętach niż w Hiszpanii. U nas też na przykład są czekoladowe jajka. Mamy takie ciasto z nadzieniem z marmolady. Wkłada się do niego niespodzianki - postać króla lub fasolkę. Gdy dostaniesz kawałek z królem, nie musisz płacić. Jak trafisz na fasolkę, na ciebie spada rachunek - opowiada Badia zdradzając, co lubi w polskiej kuchni. - Lubię zupy - rosół, żurek, pomidorową, a moją ulubioną zupą jest barszcz ukraiński. W Polsce są bardzo dobre zupy. Gdy do was przyjechałem nie miałem żadnych problemów z jedzeniem, bo ja lubię wszystko jeść.

Mamie podobali się polscy kibice

Państwo Badia korzystają z każdej okazji, aby zwiedzać Polskę. Inicjatorką wypraw jest żona Gerarda.

- Byłem w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Sopocie, Krynicu-Zdroju, Zakopanem. Kiedy mamy dwa dni wolne albo w przerwie na reprezentację nawet trzy dni, to wtedy żona mówi: Jedziemy do tego miasta, wygląda na ładne. Jesteśmy w Polsce, więc chcemy jak najwięcej zobaczyć - podkreśla hiszpański piłkarz, którego ostatnio w akcji zobaczyli rodzice podczas derbów w Chorzowie z Ruchem.

- Moi rodzice są zadowoleni, że gram tutaj. Byli na meczu z Ruchem, bo przyjechali na urodziny Valerii. Mama widziała mnie pierwszy raz w meczu na żywo w Polsce. To nie był mój najlepszy mecz, ale była zadowolona - widziała dużo kibiców, była pod wrażeniem tego jak śpiewali. Spytałem ją jak grałem, ona na to: „Super!”.

Gerard Badia podkreśla, że nie mamy co się wstydzić polskiej ligi.

- Każdego roku jest lepsza i dużo piłkarzy chce grać w Polsce. Może 6-7 lat temu mówiło się, że polska liga nie jest dobra. Teraz jest inaczej. Wystarczy spojrzeć jak wysoko jest reprezentacja, to jest dobre dla całej waszej piłki. Kiedy dzwonią do mnie koledzy z Hiszpanii i mówią, że mają propozycję gry w drużynie z polskiej ligi, mówię: Nie zastanawiaj się, bo to bardzo dobra liga. Na początku było mi trudno. Nie grałem dużo, czułem się nieważnym zawodnikiem Piasta. Ruben Jurado był tu gwiazdą, ja byłem za jego plecami. Ale krok, po kroku… Byłem wtedy młodszy, a jak jesteś młody, jesteś nerwowy, zestresowany. Gdy już jesteś troszkę starszy, głowa jest spokojniejsza, podejmujesz lepsze decyzje na boisku - podkreśla Badia, którego idolem był Zinedine Zidane, a obecnie Hiszpan David Silva z Manchesteru City: - On jest na poziomie 100, ja na 10, ale jest podobnie zbudowany, też gra lewą nogą, na tej samej pozycji. Lubię patrzeć jak gra...

Gerard Badia
Ur. 18.10.1989 r. w Horta de Sant Joan. Kariera klubowa: CD Tortosa (do 2008), CF Gava (2008/09), Real Murcia B (2009/10), CD Guadalajara (2010-2013), SD Noja (2013), Piast Gliwice (od wiosny 2014). W polskiej Ekstraklasie ma 100 meczów i 14 bramek, w tym już 5 wiosną tego roku. Do 10. roku życia uprawiał futsal. Oprócz piłki nożnej lubi grać w tenisa, tenisa stołowego i padla (odmiana tenisa). Od 3. do 11. roku uczył się gry na pianinie, czego dobrze nie wspomina, bo miał ostrego nauczyciela. 21-letni brat Badii też grał w piłkę, ale zrezygnował na rzecz studiów gastronomicznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gerard Badia w Hiszpanii jest Polakiem, a w Polsce szczęśliwym Hiszpanem - Dziennik Zachodni

Wróć na gol24.pl Gol 24