Idą zmiany - kogo zobaczymy na ławkach trenerskich w największych klubach?

Małgorzata Służałek
Podczas gdy wszyscy pasjonują się niezwykle głośnymi i spektakularnymi transferami poszczególnych zawodników, którzy masowo zmieniają kluby, warto zwrócić uwagę również na fakt, że tego lata zmianie uległy nie tylko składy i kadry danych drużyn, lecz także ich trenerzy. Od Premier League po Bundesligę, we wszystkich czołowych ligach europejskich znalazł się wielki klub, który w nadchodzącym sezonie będzie dowodzony przez nowego szkoleniowca.

La liga: Giganci zmieniają trenerów

Zatrudnienie Jose Mourinho w Madrycie od zawsze wiązało się z jedną, istotną i kluczową dla drużyny z Bernabeu sprawą - Ligą Mistrzów. Najbardziej prestiżowe piłkarskie rozgrywki Królewscy wygrywali aż dziewięciokrotnie, nic więc dziwnego, że poniekąd stały się one tymi, które zarówno dla kibiców, jak i całego klubu decydują o wyznaczniku siły i potęgi zespołu na arenie międzynarodowej. Niestety od czasów Vicente del Bosque, ostatniego trenera który uczynił z Realu najlepszy zespół w Europie, żaden inny szkoleniowiec nie potrafił powtórzyć sukcesu sprzed lat nawet jeśli do dyspozycji miał równie świetnych i utalentowanych co niegdyś zawodników. Człowiekiem, któremu powierzono misję przełamania fatalnej europejskiej posuchy i wygranie Champions League stał się prawdziwy specjalista w tej dziedzinie, popularny "The Special One". Pomimo iż ostatecznie przyczynił się do tego, że Real po kilkuletniej przerwie w końcu zaczął zdobywać trofea - Puchar Króla, Mistrzostwo kraju, Superpuchar Hiszpanii, sukcesy te okazały się być niewystarczające. Po ostatnim, najgorszym sezonie Mourinho w Realu, gdzie Mistrzostwo zdobyła Barcelona, po Puchar Hiszpanii sięgnęło Atletico Madryt, a w Champions League Królewscy zostali w półfinale wyeliminowani przez Borussię Dortmund zarówno Mourinho, jak i zarząd klubu postanowili za porozumieniem stron zakończyć współpracę. Nie udało mu się sprostać oczekiwaniom klubu i zjednać sobie szatni Królewskich, a sam zespół stanie się prawdopodobnie pierwszym, w którym nikt po Portugalczyku nie zapłacze. Zwłaszcza, że na jego miejscu pojawił się kandydat nie byle jaki, bowiem Carlo Ancelotti swoimi trenerskimi osiągnięciami w niczym nie ustępuję od tych, jakimi pochwalić może się Mourinho. To właśnie włoski szkoleniowiec przyczynił się do budowy potęgi Milanu, który na przestrzeni ostatniej dekady trzykrotnie występował w finale Ligi Mistrzów. Z kolei przez dwa ostatnie sezony wspierał rodzącą się potęgę PSG, zdobywając z zespołem pierwsze od lat mistrzostwo Francji, jednak z wielką radością i determinacją opuścił Paryż i przyjął to wielkie wyzwanie, jakim niewątpliwie jest prowadzenie zespołu pokroju Realu Madryt.

Zmiany nastąpiły także w Katalonii. Kilka dni temu pojawiła się szokująca informacja o rezygnacji Tito Vilanovy z funkcji trenera Barcelony po niespełna rocznej pracy na Camp Nou. Niestety leczenie, jakiemu poddawał się już w trakcie trwania minionego sezonu, okazało się nieskuteczne, a nawrót choroby nowotworowej uniemożliwił dalsze prowadzenie katalońskiej drużyny. Wiadomość ta wywołała niemałe poruszenie nie tylko pośród sympatyków Blaugrany, lecz przede wszystkim w samym zespole, bowiem drużyna w okresie przygotowań do nadchodzących nieuchronnie rozgrywek została bardzo mocno osłabiona. Zaledwie w przeciągu kilku dni klub zmuszony został do tego, aby wybrać następcę Vilanowy, a domniemanych kandydatów na tę pozycję pojawiło się wielu. Ostatecznie nie został nim ani Marcelo Bielsa, ani Luis Enrique, ani Guus Hiddink, a Gerardo "Tata" Martino, który poza oczywistą zgodą zarządu, był mocno wspierany przez swojego rodaka - Leo Messiego oraz ojca napastnika. Martino podpisał dwuletni kontrakt z klubem, a wraz z nim do Barcelony przybędą Elvio Paolorroso, Jorge Pautasso i Adriano Coria - specjalista od przygotowania fizycznego i asystenci. Wybór ten zdaję się być dość kontrowersyjny, gdyż nowy trener Blaugrany nie ma jeszcze doświadczenia w prowadzeniu tak wielkiej drużyny, dotąd był jedynie selekcjonerem reprezentacji Paragwaju i Newell's Old Boys, jednakże z katalońskim klubem nie miał absolutnie nic wspólnego - nie ukończył La Masii, nigdy nie grał w Barcelonie, nie jest naturalnym następcą katalońskiej myśli szkoleniowej, do tego też nigdy nie pracował w Europie.

Do zmian doszło także na Mestalla, gdzie w minionym sezonie Valencia ewidentnie nie miała szczęścia, jeśli chodzi o wybór trenerów. Na początku sezonu 12/13 "Nietoperzy" prowadził Mauricio Pellegrino, któremu po niespełna półrocznej pracy w klubie podziękowano za współpracę. Następcą Argentyńczyka ogłoszono Ernesto Valverde, który koniec końców również nie sprostał oczekiwaniom postawionym przez włodarzy zespołu. Pod jego wodzą drużyna zajęła zaledwie 5 miejsce w krajowych rozgrywkach, co dało jej możliwość występów jedynie w Lidze Europy, a nie Lidze Mistrzów, o której po cichu marzy zespół. Dlatego też 4 czerwca jako nowy szkoleniowiec Valencii został zaprezentowany Miroslav Dukic.

Jednakże były już szkoleniowiec Valencii długo nie pozostawał bezrobotny i dość szybko znalazł zatrudnienie w innym hiszpańskim klubie - Athleticu Bilbao, ponieważ po trzech latach prowadzenia drużyny ze swojej posady zrezygnował Marcelo Bielsa, który do tej pory nie znalazł jeszcze zatrudnienia w żadnym zespole.

Serie A: Syn marnotrawny wraca do Włoch

Tego lata liga włoska przeżywa prawdziwy renesans nie tylko za sprawą wspaniałych piłkarzy masowo emigrujący na półwysep Apeniński, ale także znakomitych trenerów zatrudnianych w największych zespołach Serie A. Napoli, które w minionym sezonie podzieliło Juventus i Milan zajmując drugie miejsce w tabeli zdaję się poważnie myśleć o swojej europejskiej przyszłości nawet pomimo odejścia największej gwiazdy - Edinsona Cavaniego i człowieka, który skrupulatnie prowadził Azzurich do osiągnięcia prezentowanego przez nich obecnie poziomu - Waltera Mazzariego. Bowiem do Neapolu w miejsce poprzedniego szkoleniowca przybył człowiek, który doskonale zna receptę na to, w jaki sposób osiągać sukcesy w europejskich pucharach, co udowodnił chociażby poprzez zwycięstwo Ligi Europy jako tymczasowy trener Chelsea w ubiegłym sezonie. Rafael Benitez - nowy trener Napoli jest postacią doskonale znaną we Włoszech, szczególnie obu mediolańskim klubom. Prowadząc Liverpool w 2005 pozbawił rossonerich szans na wygranie Ligii Mistrzów, natomiast w 2010 roku bez powodzenia objął osierocony przez Mourinho Inter. Hiszpański trener zapewnia, że ma zamiar zbudować jeszcze silniejszą drużyną, z którą będzie mógł powalczyć o sukcesy na wszystkich trzech frontach.

Wspominany już wyżej Walter Mazzari postanowił nie przedłużać wygasającej z Napoli umowy i udać się na San Siro po to, aby ratować pogrążający się w co raz większym kryzysie Inter Mediolan. Ekipa nerrazurich porzucona przez ojca swojego sukcesu - Jose Mourinho niezmiennie od czasu wielkiego triumfu w Champions League stacza się po równi pochyłej, czemu nie potrafił zaradzić żaden następca Portugalczyka. Nie pomógł Leonardo, Rafa Benitez ani młodszy niż niektórzy piłkarze Interu Andrea Stramaccioni, na którego w akcie desperacji odważył się postawić prezes Massimo Moratti. Nic więc dziwnego, że władzę klubu zafascynowane postawą dowodzonego przez Mazzariego Napoli, które notabene zajęło miejsce Interu w czołówce ligi włoskiej postanowiły zatrudnić współtwórcę tego sukcesu, aby pomógł zespołowi w odbudowie dobrego imienia Interu, którego obecnie na Giuseppe Meazza znajdują się jedynie zgliszcza.

Zmiany nie ominęły również zespołu Romy, który w minionym sezonie także nie odnalazł upragnionego trenera, a po nieudanym eksperymencie z ponownym zatrudnieniem Zdenka Zemana oraz sprowadzeniem Andrei Andreazzoli klub tym razem postanowił postawić na francuską myśl szkoleniową i zatrudnić jako trenera Giallorossich Rudiego Garcię - byłego szkoleniowca Saint-Etienne i Lille OSC, który pod jego wodzą zdobył mistrzostwo kraju.

Premier Legue: Zmiana warty w United

Po przeszło dwudziestu latach spędzonych na Old Trafford, ogromie sukcesów i triumfów jakie Szkot osiągał ze swoją drużyną Sir Alex Ferguson ogłosił zakończenie swojej trenerskiej kariery. Dokonał tego, czego nikt inny nigdy przed nim nie uczynił, prowadził jeden zespół przez całą swoją karierę stając się żywym symbolem klubu, trenerem wybitnym, unikatowym oraz ikoną, z którą nieprzerwanie będzie kojarzony Manchester United. Słowo "imponujące" w kontekście jego osiągnięć w United nie oddaje geniuszu umiejętności i triumfów jakimi może się poszczycić, z drużyną Czerwonych Diabłów 13 razy zdobywał mistrzostwo Anglii, 5 razy Puchar Anglii, 4 Puchar Ligi Angielskiej, 4 Tarcze Wspólnoty, dwukrotnie triumfował w Champions League, wywalczył także Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny i Klubowe Mistrzostwo Świata. Jak przystało na prawdziwą legendę klubu osobiście postanowił zadbać o to, by schedę po nim objęła odpowiednia jego zdaniem osoba, w efekcie na swojego następcę namaścił dotychczasowego szkoleniowca Evertonu - Davida Moyesa, przed którym poza poprowadzeniem znacznie bardziej wymagającego niż Everton zespołu będzie musiał poradzić sobie z ogromną presją, oczekiwaniami i nieustannymi porównaniami do legendy Fergusona jaka obecna będzie Old Trafford już zawsze.

Drużynę The Toffees, którą na rzecz Manchesteru United opuścił jej wieloletni szkoleniowiec objął hiszpański trener Roberto Martinez, od początku swojej trenerskiej kariery związany z ligą angielską. Początkowo prowadził zespół Swansea, a następnie Wigan Atletic, gdzie w trakcie jednego sezonu zapewnił drużynie największe, historyczne osiągnięcie i ogromną porażkę jednocześnie. Zdobywając Puchar Anglii zagwarantował Wigan występy w Lidze Europy, jednakże zajmując 18 miejsce w ligowej tabeli skazał zespół na spadek do Championship.

Odkąd w drużynę Machensteru City katarscy szejkowie włożyli wielkie miliony na Etihad Stadium głośnio i otwarcie mówiło się o najważniejszym celu, jaki stoi przed budowaną za ogromne pieniądze piłkarską potęgą, a więc triumfie w europejskich pucharach. Jednakże jedyne, co zespół od dwóch lat niezmiennie prezentuje w najbardziej prestiżowych rozgrywkach to brak pomysłu na grę i nieumiejętność wywalczenia awansu do 1/8 finału pomimo istnienia w szeregach zawodników, którzy stanowią światową czołówkę najlepszych graczy. Nie dość, że piłkarze The Citizens już dwa sezony z rzędu nie są w stanie wyjść z grupy w Lidze Mistrzów, dodatkowo nie potrafią odnieść sukcesu nawet w Lidze Europy, gdzie rywale to mniej wymagające drużyny. Przyczynę tych frustrujących i nieco upokarzających porażek upatrzono w osobie trenera Roberto Manicniego, któremu tym razem nie wybaczono braku sukcesu w Europie. Szejkowie zdecydowali się zwolnić włoskiego szkoleniowca, a w w jego miejsce zatrudnić Manuela Pellegriniego, który w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów doszedł z dowodzoną przez siebie Malagą do 1/4 finału i odpadł z rozgrywek dopiero po dramatycznym i niezwykle wyrównanym ćwierćfinale z Borussią Dortmund.

Wielkie powroty mają do siebie to, że zawsze towarzyszy im niezwykle wiele rozgłosu, medialnego szumu i skrajnych emocji, które wywołuje pojawienie się długo wyczekiwanej osoby. Tak też było z powrotem Jose Mourinho do Chelsea, a więc klubu, dla którego Portugalczyk nawet podczas nieobecności w zespole pozostawał niedoścignionym wzorem trenera, na którego wciąż spoglądano z utęsknieniem. Pod jego wodzą zespół dwukrotnie zdobył mistrzostwo Anglii i Puchar Ligi Angielskiej, a raz Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty. Chociaż Portugalczyk nigdy nie zapewnił drużynie sukcesu w europejskich rozgrywkach to właśnie "The Special One" był tym, którego powrotu domagali się zarówno kibice jak i wielu zawodników The Blues, ponieważ jego pojawienie się ma zwiastować nowy początek i absolutną dominacją Chelsea zarówno w Anglii, jak i Europie. Zaufanie, jakim zarząd obdarzył Mourinho przejawia się również w tym, że podpisał on z zespołem kontrakt na cztery, a nie jak dotychczas to czynił na trzy lata.

Bundesliga: Nowa era Bayernu

Jeśli w tym roku Bayer Monachium pozostał drużyną niepokonaną wygrywając wszystkie możliwe rozgrywki, od Ligi Mistrzów po Bundesligę rodzi się pytanie czy jest coś, co należy zmieniać w precyzyjnym bawarskim mechanizmie stworzonym przez Juppa Heynckesa. W Monachium wszyscy bez skrępowania mówią i wierzą w to, że przybycie Josepa Guardioli jeśli może coś w zespole zmienić to tylko i wyłącznie na lepsze, bowiem hiszpański szkoleniowiec pomimo młodego wieku zapracował sobie na tytuł jednego z najbardziej utytułowanych trenerów XXI-go wieku. Pep otwarcie opowiadał o swoim wypaleniu zawodowym związanym z pełnieniem funkcji szkoleniowca Barcelony, dlatego też zdecydował się na podjęcie nowego i niezwykle ekscytującego wyzwania jakim będzie prowadzenie tak silnej jak Bayern Monachium drużyny. Katalończyk będzie musiał stworzyć w Bawarii najlepszy zespół w historii piłki nożnej i utrzymać go na topowym poziomie, na który drużyna już teraz zdążyła się wdrapać.

Trenerem Werderu Brema po rozwiązaniu za porozumieniem stron umowy o pracę z Niemieckim Związkiem Piłki Nożnej (DFB), gdzie od sierpnia ubiegłego roku pełnił funkcję dyrektora sportowego został Robin Dutt. 48-letni szkoleniowiec stał w Werderze następcą Thomasa Schaafa, który rozstał się z klubem po 14 latach pracy. Wcześniej Dutt prowadził między innymi Stuttgarter Kickers, SC Freiburg i Bayeru Leverkusen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24