Jan Urban - wojenna przygoda

Maciek Petryszyn
W chwili gdy piszę tę słowa Jan Urban prawdopodobnie opróżnia swoją szafkę, a Mirosław Trzeciak pakuje swoje biurko na Łazienkowskiej. Zwolnienie tej dwójki, wybitnych byłych reprezentantów Polski jest pokłosiem tego, co działo się w Legii już od dawna.

4 czerwca 2007 roku oficjalnie podano informację o zatrudnieniu Urbana na stanowisku szkoleniowca warszawskiej Legii. Znakomity niegdyś napastnik zastąpił na tym stanowisku Jacka Zielińskiego. Początkowo wszystko wyglądało wspaniale. Przecież tyle lat piłkarskiej kariery spędzonej m.in. w Osasunie Pampeluna, czy Realu Valladolid, a później początki przygody trenerskiej w mieście byków to już ciekawe CV. Wszystko wskazywało na to, że będzie to początek długiej i owocnej współpracy.

Urban, który przecież zaczynał od pracy z pampeluńską młodzieżą, nie bał się wprowadzać do pierwszej kadry utalentowanych graczy z zespołów juniorskich. To właśnie jemu zawdzięczamy objawienie się na naszych boiskach takich talentów jak Maciej Rybus, czy Ariel Borysiuk.

Zaczęło się nieszczególnie. W Pucharze Intertoto Legioniści trafili na litewską Vetrę Wilno. Oczywiście wydawało się, że z tak orientalnym rywalem polski klub powinien poradzić sobie bez najmniejszych problemów. Rzeczywistość okazała się brutalna: klub ze stolicy poległ na wyjeździe 0-2. Piłkarze nie dali pokazu, więc wyręczyć postanowili ich kibice. Stadion Vetry zmienił się w pole bitwy, zaś sam klub został zdyskwalifikowany z europejskich pucharów. Raczej nie tak Urban wyobrażał sobie początek swojej pierwszej samodzielnej pracy. Ostatecznie pierwszy rok pracy Urbana został zwieńczony drugim miejscem w lidze oraz Pucharem Polski.

Kolejny sezon rozpoczął się znakomicie, od zdobycia Superpucharu Polski. Niestety, w Europie znowu porażka. Tym razem od warszawiaków silniejsze okazało się rosyjskie FK Moskwa. Również w lidze powtórka z poprzednich rozgrywek, czyli drugie miejsce za plecami Wisły Kraków. W pracy Urbanowi nie pomagali kibice, którzy skonfliktowani z działaczami odmawiali dopingu. Nie podobała im się również gra zespołu, która, jak twierdzili, była nudna oraz pozbawiona pomysłu.

Potem nastał sezon 2009/10. Ponownie rozbudziły się nadzieje na udział w europejskich Pucharach, a konkretnie w nowej Lidze Europejskiej, czyli po prostu zreformowanym Pucharze UEFA. Jak mówi przysłowie, nadzieja jest matką głupich. Kibicom wydawało się, że duńskie Brøndby Kopenhaga, z którym Legia została zestawiona, jest przeciwnikiem, którego można pokonać. Mieli rację, wydawało im się. Duńczycy byli trzecią nacją, po Litwinach i Rosjanach, którzy za kadencji Urbana pozbawili "Wojskowych" marzeń o podboju Europy. W lidze jak zwykle Legioniści musieli, mówiąc kolokwialnie, wąchać spaliny "Białej Gwiazdy". Na dodatek na karku czuli już oddech Lecha Poznań. Pomimo nie najprzyjemniejszych warunków (kibice wciąż byli obrażeni), Legia zakończyła jesień na drugiej pozycji z pięciopunktową stratą do Krakowian.

Po zimowym okresie przygotowawczym wszyscy uwierzyli, że stratę tą da się w szybkim czasie zniwelować. I zaczęło się od zwycięstwa z Cracovią 2-1. Bądź co bądź szczęśliwym zwycięstwem. Potem było już jednak tylko gorzej. Najpierw przyszła porażka ze skazaną na spadek Odrą Wodzisław, zaś czarę goryczy przelała porażka z kolejnym outsiderem, czyli bytomską Polonią. W efekcie pracę straciła aż trójka ludzi: Urban, asystent szkoleniowca Kibu oraz dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak.

Co stanie się teraz z Urbanem? Nowa praca w Polsce? Powrót do Hiszpanii?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24