Gdy po zwolnieniu Jose Mari Bakero władze poznańskiego Lecha zdecydowały się powierzyć ster pierwszej drużyny Mariuszowi Rumakowi, wywołały tym samym spore poruszenie w stolicy Wielkopolski. Młody, 35-letni trener, który samodzielnie pracował jedynie z juniorami oraz zespołem Młodej Ekstraklasy, miał poprowadzić drużynę na najwyższym szczeblu i to o aspiracjach, sięgających corocznej walce o tytuł mistrzowski. Pojawiały się znaki zapytania, czy jest to właściwy wybór, czy nie lepiej postawić na szkoleniowca bardziej doświadczonego, co uczyniła chociażby Wisła Kraków, sięgając po Michała Probierza. Kierownictwo klubu obstawało przy stanowisku, że wybór Rumaka nie jest tymczasowy, że to człowiek przygotowywany od kilku lat do roli pierwszego szkoleniowca i że sobie poradzi.
Objął drużynę w opłakanym stanie – wałęsającą się w środku tabeli, tracącą do lidera dziesięć punktów, a do miejsca, gwarantującego grę w eliminacjach Ligi Europejskiej sześć. Do tego na początku swojej kadencji już musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci odpadnięcia z rozgrywek Pucharu Polski po dwumeczu ze wspomnianą wcześniej Wisłą. W lidze jednak szkoleniowiec szybko przekonał do siebie poznańskich kibiców, którzy domagali się zwolnienia jego poprzednika. Drużyna wygrała wszystkie sześć spotkań na własnym boisku, z wyjazdów przywiozła sześć punktów, dzięki czemu w końcówce miała jeszcze szanse na mistrzostwo. Skończyło się czwartym miejscem, dającym prawo gry w eliminacjach LE – nieźle, patrząc na poziom, z jakiego klub startował na początku marca.
Obecna runda miała zweryfikować pracę szkoleniowca, bo tym razem samodzielnie już przygotowywał drużynę do gry w lidze. O ile wcześniej musiał naprawiać to, co popsuł Bakero, o tyle tym razem startował z czystą kartą. Zadania nie ułatwiały mu jednak władze klubu, sprzedając kogo się da. Pozyskano co prawda kilku wartościowych zawodników, ale było ich za mało, by zbilansować straty. Rumak nie miał już do dyspozycji króla strzelców Ekstraklasy, odszedł kreatywny Semir Stilić, w obronie na cztery pozycje do obsadzenia miał raptem pięciu graczy, ogranych w Ekstraklasie. O ile rzeczywiście można było zestawić solidny pierwszy skład, o tyle jasne było, że w wypadku absencji kilku podstawowych graczy trener Lecha będzie miał spory ból głowy. Rumak jednak cały czas robił dobrą minę do złej gry, powtarzając jak mantrę, że ma wiele możliwości, że ma do dyspozycji masę bardzo dobrych piłkarzy, a zastąpienie któregoś z nich nie jest wielkim problemem.
Rozpoczęło się od poważnej wtopy – o ile porażkę z AIK-iem Solna w Lidze Europejskiej można zrozumieć, o tyle nic nie tłumaczy przegranego spotkania w Grudziądzu, przez które Lech znalazł się poza burtą Pucharu Polski. W lidze jednak Rumak wycisnął z tej drużyny tyle, ile się dało. „Kolejorz” nie grał fantastycznej piłki, często był krytykowany za styl, ale był przede wszystkim skuteczny. Mnóstwo wygranych przez poznaniaków spotkań kończyło się wynikami 1:0 – byli przede wszystkim bezbłędni w obronie, a z przodu jedną bramkę zawsze potrafili wbić. Koncepcja posypała się trochę po kontuzji filaru defensywy Manuela Arboledy, ale i tak nie zepsuła niezłej rundy w wykonaniu niebiesko-białych.
Dlatego z całą pewnością możemy stwierdzić, że Rumak zdał egzamin dojrzałości. Udowodnił, że potrafi poradzić sobie nawet w trudnych warunkach, z zespołem osłabionym odejściem kluczowych zawodników. Stworzył zespół ludzi, mających realizować nakreśloną koncepcję w dążeniu do celu. Nie bał się posłać na ławkę Aleksandara Tonewa, gdy stwierdził, że ten nie realizuje założeń taktycznych. Z drugiej strony z chęcią wziął do zespołu Piotra Reissa, wiedząc, że tak doświadczony zawodnik może mu tylko pomóc, jeśli nie na boisku, to w szatni.
Trzeba przyznać, że trenerowi Lecha dopisywało również szczęście, ale to podobno sprzyja lepszym. Wiosną jednak powinny pomóc mu jeszcze władze klubu i dokonać zapowiadanych transferów. Rumak udowodnił, że warto mu zaufać i dać szansę na dłużej. Jak sam kiedyś stwierdził, postawił wszystko na jedną kartę, bo przecież gdy nie powiedzie mu się w „Kolejorzu” nie wyprowadzi się z Poznania. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, by coś miało mu się nie udać.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
- Jesień w wykonaniu Lecha. Odejście Rudniewa, Euro i wzmocnienia, których brakowało (część 1)
- Jesień w wykonaniu Lecha. Azjatyckie wojaże, a po nich szwedzkie lanie (część 2)
- Jesień w wykonaniu Lecha. Blamaż w Pucharze, dużo lepiej w lidze (część 3)
- Jesień w wykonaniu Lecha. Powrót do ligowej rzeczywistości (część 4)
- Jesień w wykonaniu Lecha. Porażka z Jagiellonią łyżką dziegciu w beczce miodu (część 5)
- Jesień w wykonaniu Lecha. Lider nie dla „Kolejorza” (część 6)
- Jesień w wykonaniu Lecha. Gdzie ta twierdza? (część 7)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?