Kibice zachowywali się agresywnie i wulgarnie. Otwierali drzwi wagonów, wychylali się z pociągu, rzucali pustymi butelkami.
Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski twierdzi, że funkcjonariusze nie kontrolowali sytuacji w pociągu i na dworcach, gdzie się zatrzymywał. Do zadymy często dochodzi w Poznaniu, bo kibice Lecha prowokują jadących na mecze wrocławian.
Kibice, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ostatni policjanci wysiedli z pociągu w Bydgoszczy, a potem - na odcinku do Trójmiasta - nikt już nie przeszkadzał urządzającym burdy.
Podczas przejazdu pociągu policja nie interweniowała, bo - jak twierdzi - nie dostała żadnej skargi od pasażerów lub PKP. Jednocześnie sugeruje, że na większości trasy funkcjonariusze kontrolowali sytuację w pociągu. Kolej twierdzi, że kierownik pociągu informował o ekscesach, ale policja zbagatelizowała sygnał. Według policji informowano ją tylko o głośnych śpiewach. Jak widać nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za pociąg-widmo.
Czy zatem jesteśmy skazani na to, że fani futbolu będą również w przyszłości bezkarnie terroryzować innych pasażerów i dewastować pociągi?
Rzecznik komendy głównej Mariusz Sokołowski przyznaje, że policji nie było w pociągu na całej trasie. Jego zdaniem jednak odpowiedzialność za bezpieczeństwo składu powinna wziąć na siebie Służba Ochrony Kolei. - My nie możemy wyręczać służby z tego, do czego została powołana. Czy w samolotach, którymi też przecież podróżują kibice, są patrole policji? Dlaczego policjanci, na których płacimy podatki, mają jeździć pociągami, a nie patrolować ulic? Skoro przewoźnik bierze pieniądze za bilety, powinien też brać odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów pociągu - tłumaczy Sokołowski.
Dodaje, że w tym konkretnym składzie było tylko dwóch pracowników Służby Ochrony Kolei. - Pamiętajmy, że oni również mają możliwość użycia środków przymusu bezpośredniego. Policja nie jest od ochraniania pociągów - przekonuje Sokołowski.
Zaznacza, że zdaniem policji przewoźnicy powinni w takich sytuacjach brać całkowitą odpowiedzialność za bezpieczeństwo. Tak samo jak organizatorzy imprez masowych. - Nigdzie w Europie nie ma takich zasad - ripostuje Małgorzata Sitkowska, rzeczniczka PKP Intercity. Dodaje, że sokiści są od łapania złodziei i wandali, ale nie są przygotowani do starć z dużymi grupami agresywnych kiboli.
Według Małgorzaty Sitkowskiej z PKP Intercity, konduktor zawiadamiał policję o agresywnym zachowaniu kibiców jeszcze przed Poznaniem. Zgłoszenie trafiło do jednostki w Krotoszynie. Podkreśla, że przez większość trasy pociąg jechał bez eskorty policji.
- Pociąg jest miejscem przestrzeni publicznej, za bezpieczeństwo w nim odpowiada także policja - twierdzi Sitkowska. Wskazuje, że trudno sobie wyobrazić, by do uspokojenia kilkuset agresywnych mężczyzn wystarczyło kilku konduktorów i sokistów.
Wszystko wskazuje na to, że za ostatnie ekscesy fanów zapłaci Śląsk. Grozi mu kara finansowa. - Tą sprawą zajmiemy się w środę - mówi rzecznik spółki Ekstraklasa Adrian Skubis. Podkreśla, że klub odpowiada za zachowanie kibiców nie tylko na stadionie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?