Korona dowiozła zwycięstwo z Podbeskidziem. Pierwsze trzy punkty kielczan

Łukasz Baran
Korona Kielce odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie, pokonując na własnym boisku Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1. Emocje w spotkaniu trzymały do końca, ale to gospodarze cieszyli się po ostatnim gwizdku z ważnych punktów.

Pojedynek z "Góralami" kielczanie rozpoczęli tradycyjnie od wysokiego pressingu. Często grając prawym skrzydłem, szukali okazji aby stworzyć dobrą sytuację wracającemu po kontuzji Maciejowi Korzymowi. Bielszczanie, od pierwszych minut za pewne realizując założenia trenera, grali bardzo ostrożnie, starając się przeczekać natarcie Korony, która dosyć często zamykała gości na własnej połowie. Około 12. minuty, gdy wydawało się, że złocisto-krwiści uspokoili swoją grę , goście zaczęli podchodzić co raz bliżej bramki przeciwników. Poza jednym niedokładnym dośrodkowaniem, nie potrafili jednak poważnie zagrozić Zbigniewowi Małkowskiemu.

To co nie wychodziło gościom, wyszło w 19. minucie gospodarzom, którzy wyraźnie zaczęli przejmować inicjatywę w meczu. Do Marcina Żewłakowa zagrał, będący w wysokiej formie, Paweł Sobolewski. Napastnik Korony, stojący trzy metry od bramki Richarda Zajaca, nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce. Siedem minut później do groźnej sytuacji doszło ponownie pod bramką Podbeskidzia. Biegnący do piłki z obrońcą na plecach Tomasz Lisowski próbował wymusić rzut karny, za co słusznie został ukarany żółtą kartką. Dalsza część pierwszej połowy to głownie dominacja złocisto-krwistych. Grająca do końca szybkim tempem, często na pograniczu faulu Korona, sprawiała wrażenie tej którą obserwowaliśmy w zeszłym sezonie.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Trener Robert Kasperczyk zdecydował się wprowadzić za Dariusza Łatkę, Kamila Adamka, który w meczu ze Śląskiem zaliczył trafienie na wagę punktu. Jednak nie zrobiło to zbytniego wrażenia na gospodarzach, ponieważ Korona niczym w amoku dalej atakowała, co raz częściej stwarzając zagrożenie pod bramką Richarda Zajaca. Potwierdzeniem dużej determinacji w ekipie gospodarzy, była kolejna bramka. W 56. minucie, po błędzie Pitera-Bucko, do piłki doszedł Maciej Korzym, który nie miał większych problemów z pokonaniem bramkarza drużyny gości. Zdezorientowane Podbeskidzie, nie miało pomysłu na przebicie obrony żółto-czerwonych. Wydawać się mogło, że Korona dowiezie wynik "na zero z tyłu", jednak bielszczanie przypomnieli wszystkim, że nie przyjechali do Kielc tylko wyjmować piłkę ze swojej bramki. W 67. minucie, po akcji Adamka z prawej strony i zamieszaniu w polu karnym, Zbigniewa Małkowskiego pokonał Damian Chmiel.

Gospodarze wyraźnie poddenerwowani zaistniałą sytuacją, próbowali odpowiedzieć minutę później silnym strzałem Jovanovica, który posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką. Niedługo po tym, jak trener Ojrzyński wprowadził na boisko Michała Janotę, w wymarzonej sytuacji znalazł się Łukasz Sierpina. Młody zawodnik Korony będąc sam na sam z bramkarzem, nie wytrzymał presji, po czym kopnął piłkę prosto w Richarda Zajaca.

Ciężko stwierdzić, która drużyna była lepsza w końcówce meczu. Z pewnością, bramka Chmiela, wyraźnie dała impuls drużynie trenera Kasperskiego ponieważ obraz gry na stadionie w Kielcach wyraźnie uległ zmianie. Oba zespoły miały sporo sytuacji jednak to gospodarze zainkasowali w dzisiejszym spotkaniu komplet punktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24