Kto w końcu (wy) zagra z "Biedronkami" Smudy?

Jan Tomaszewski
Międzynarodowy "autorytet" prezesa Grzegorza L., który otrzymał dwa - w tym jeden swój - głosy na Kongresie UEFA, powszechny "szacunek" selekcjonera kadry, który rozpoczął (i ukończył!) studia trenerskie, będąc... absolwentem podstawówki, najgorsze w historii miejsce w rankingu FIFA oraz reprezentowanie związku przez byłego współpracownika wiadomych służb przy doborze rywali na mecze drużyny narodowej wystawiło nas Polaków na kolejną, totalną kompromitację w świecie futbolu.

Okazało się bowiem, że nie ma chętnych na (wy)grywanie z naszymi Orła… o, przepraszam, "Biedronkami" Smudy. Niestety, obawiam się, że jeśli władze RP natychmiast nie zlikwidują, wzorem Rosji, tego swoistego, ostatniego bastionu ortodoksyjnej komuny w wolnej Polsce, to będzie jeszcze gorzej.

Wprawdzie formalnie niby wszystko jest w porządku, bo w naszym kraju nie przeprowadzono dekomunizacji w sporcie, jednak wydaje się, że rząd Polski powinien weryfikować kandydatów do futbolowych władz w IPN, ponieważ reprezentują - czytaj: kompromitują - oni podczas międzynarodowych spotkań 40-milionowy naród, który już niedługo obejmie prezydencję w Unii Europejskiej.

Klasycznym przykładem takiego "reprezentanta" jest jedna z "naszych twarzy" na Euro 2012, Adam O., którego prezes ukraińskiej federacji G. Surkis podczas zjazdu wyborczego nazwał sobaką. Otóż jak podały media, w "jedynie słusznych czasach" ten jegomość był wysokim funkcjonariuszem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Lublinie, który miał za zadanie "monitorować" (czytaj: tfu...rczo współpracować, infiltrować i oczywiście inwigilować?) przedstawicieli Kościoła. Natomiast z informacji, jakiej udzielił mi - proszący o zachowanie anonimowości - związkowy decydent, praktycznie w każdym wydziale i komisji jest paru byłych "esbeków", którzy - stosując przetestowane w przeszłości metody - praktycznie sprawują kontrolę nad polityką - wyniszczającą nasz futbol kadrowo-finansową PZPN. W zaistniałej sytuacji nikogo nie powinien dziwić wybór kompromitującego się na każdym kroku Grzegorza L. na prezesa i uchwalenie - już na początku urzędowania - przez aktyw-kolektyw podwyżki jego pensji do astronomicznej sumy 50 tys zł. Pozostali "decydenci - nie agenci" są obdarowywani cyklicznymi nagrodami za owocną, związkową działalność.

W tym temacie doszło do komicznej sytuacji, bowiem senator PO, pełniący funkcję wiceprezesa do spraw szkolenia, Antoni P. na pytanie dziennikarza: Czy to prawda, że podczas kilkumiesięcznej aktywności w PZPN zainkasował 80 tys. zł?, odpowiedział: Nie sądzę, że o taką kwotę chodzi... ale sprawdzę konto...

Z kolei milczenie selekcjonera w temacie "komuchów" polega na tolerowaniu przez nich luk w wykształceniu Frania. Natomiast "euforia kadrowiczów" związana jest z tolerowaniem przez aktyw-kolektyw pijaństwa, seksualnych wybryków, grania meczów - niczym po wiagrze - na stojąco, udziału reprezentantów w korupcji i wypadkach śmiertelnych spowodowanych pod wpływem! Jeśli do tego dodać premię za mecze (350 tys. za zwycięstwo nad Mołdawią i remis z rezerwami Grecji), to do prawidłowej oceny działalności ludzi z futbolowej centrali jak ulał pasuje słynne zdanie wypowiedziane przez pewnego rzecznika z minionej, PRL-owskiej epoki: Mimo przejściowych trudności rząd polski (w tym przypadku PZPN) jest w stanie sam się wyżywić...

Dodam tylko na koniec, że w obydwu przypadkach nie były to wówczas i nie są to obecnie ich, tylko nasze społeczne pieniądze!!!
Jan Tomaszewski jest publicystą Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24