Lafrance w meczu z Ruchem: Nijaki ryzykant

Daniel Kawczyński
Kevin Lafrance miał sprawić, że kibice Widzewa szybko zapomną o Thomasie Phibelu i przestaną narzekać na brak solidnej pary stoperów. Po meczu z Ruchem napisalibyśmy, że nie wzbił się ponad przeciętność. Ogólnie zaprezentował się mocno „nijako”, by cokolwiek stwierdzić. Sytuację zmieniło sprokurowanie jedenastki, do której wcale nie musiał się przyczynić.

Środowy występ Haitańczyka oceniamy przede wszystkim przez pryzmat sytuacji z 81. minuty. Ale jedynym winnym porażki na pewno nie jest. Nikt inny, tylko Maciej Krakowiak „popisał się” tak tragicznym wybiciem, że Mateusz Kwiatkowski mógł sobie bez problemu daleko wypuścić piłkę i pomknąć w pole karne. Zachowanie bramkarza było po prostu nie do przewidzenia. Wszyscy obrońcy stali wryci w ziemię lub od niechcenia truchtali. Tylko przebywający najbliżej zdarzenia Lafrance rzucił się w pełną desperacji pogoń (w sumie miał taki obowiązek) i... no właśnie. Zdołał dogonić gracza Ruchu ok. 13 metrów od bramki i - jak nam się wydaje - w dość niekomfortowym położeniu do oddania bramkowego strzału, co dopiero dalszego kontynuowania akcji (nikt z Ruchu nie pognał w pole karne za tym atakiem). W związku z tym - mógł jeszcze chwilę poczekać, dalej próbować wyprowadzić z rytmu mniej doświadczonego przeciwnika, pobiec jeszcze trochę za nim. Jednak dalej już nie czekał, nie wytrzymał napięcia. Podjął ryzyko, wybił wślizgiem piłkę, przy okazji znaczącego zahaczając o nogi Kwiatkowskiego. Czerwona kartka, faul bezdyskusyjny, lecz możliwy do uniknięcia. Cudów jednak nie oczekiwaliśmy, podobnie jak tego, że Krakowiak po żenującym zagraniu nie będzie próbował się zrehabilitować i pomóc koledze z obrony. To on jest przede wszystkim winowajcą utraconej bramki.

Wracając do występu Lafrance'a. Pomijając - o ile w ogóle się da - sprawę z rzutem karnym, nie powinniśmy wystawiać jedynie samych negatywnych recenzji. Oczywiście, nie zagrał jakoś super na miarę klasy światowej, co przy tak sporadycznie atakującym Ruchu wielkiej chluby nie przynosi. Generalnie ujmując – bardzo przeciętnie, choć na pewno lepiej niż z Piastem. Kilkakrotnie nie zatrzymał szarżujących przeciwników, w drugiej połowie czasami wydawał się być poza grą, a przecież właśnie w tym czasie zapędy ofensywne chorzowian przybrały na częstotliwości. Rzadko, praktycznie w ogóle, nie podejmował prób wykreowania akcji ofensywnej, ani nie wychodził poza własną połowę. Wyjątek stanowiły stałe fragmenty, gdzie jednak raz udało mu się dojść do pozycji strzeleckiej po dośrodkowaniu (pierwszy celny strzał w meczu). Po zmianie wyegzekwował jeszcze rzut wolny pośredni. Niby mocno i w światło bramki, acz za czytelnie i bez pomysłu. Niepewnie broniący Michał Buchalik musiałby chyba złapać paraliż, żeby nie zatrzymać futbolówki. Na plus można zapisać dosyć sprawne kierowanie defensywą w pierwszej połowie, niejeden udany przechwyt i wygrane nielicznie zdarzające się pojedynki główkowe. Nie ukrywajmy jednak, ile się po nim spodziewaliśmy, zwłaszcza po niezłych meczach z Jagiellonią i Podbeskidziem. Nadziei na powrót do niedawnej dyspozycji z pewnością nie dał.

Kevin Lafrance w meczu z Ruchem Chorzów

Czas gry: 81
Strzały celne: 2 (1+1)
Strzały niecelne: 2 (1+1)
Podania celne: 31 (24+7)
Podania niecelne: 7 (3+4)
Wygrane główki: 3 (3+0)
Przegrane główki: 0
Przechwyty: 5 (5+0)
Straty: 4 (2+2)
Faulował: 2 (1+1)
Był faulowany: 0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24