Lech nie dał szans Ruchowi. Poznańska lokomotywa wraca na właściwe tory?

Wojciech Maćczak
Lech Poznań - Ruch Chorzów 4:0 (3:0)
Lech Poznań - Ruch Chorzów 4:0 (3:0) Marek Zakrzewski
Jeszcze tydzień temu wydawało się, że początek sezonu będzie bardzo trudny dla piłkarzy poznańskiego Lecha. Po tym, jak w ekspresowym tempie pożegnali się z rozgrywkami Ligi Europejskiej i Pucharu Polski czekało ich spotkanie z Ruchem Chorzów, co prawda opuszczonym przez Waldemara Fornalika, ale w końcu wicemistrzem kraju. Okazało się, że nieporadni w meczach pucharowych Lechici ligę rozpoczęli koncertowo.

Spotkanie zapowiadało się jako pojedynek zranionych drużyn, które będą chciały udowodnić swoją wartość po ostatnich niepowodzeniach w europejskich pucharach. Oczekiwano więc dość wyrównanego meczu, ciężko było wyłonić wyraźnego faworyta. A z pewnością mało kto spodziewał się tak wyraźnej przewagi poznańskiego zespołu. Do przerwy „Kolejorz” zdominował mecz, strzelił trzy bramki i spokojnie kontrolował sytuację w drugiej, już bardziej wyrównanej połowie.

Lovrencsics i Ceesay – nowe gwiazdy ligi?

Jacek Rutkowski to kompletne przeciwieństwo na przykład Józefa Wojciechowskiego, do niedawna wydającego miliony na zawodników Polonii Warszawa. Widać, że właściciel klubu wie, co oznacza poznańska oszczędność i każdą złotówkę ogląda przed wydaniem kilka razy. Latem zarobił niemal 4 miliony Euro na transferach Artjoma Rudniewa i Siergieja Kriwca, z czego wydał 350 tysięcy (tyle kosztowało sprowadzenie Łukasza Trałki i Kebby Ceesaya oraz wypożyczenie Gergo Lovrencsicsa). Bierność na rynku transferowym często władzom Lecha zarzucają kibice, domagając się wzmocnień zespołu.

Trzeba przyznać jednak, że chociaż „Kolejorz” nie sprowadza wielu zawodników, to chyba najczęściej z polskich klubów trafia na wyjątkowe perełki. Robert Lewandowski, Semir Stilić, czy wspomniany wcześniej Rudniew na naszym ligowym podwórku wyrośli na gwiazdy. Teraz podobnym śladem mogą pójść dwaj następni gracze. Ceesay już w jedenastej minucie otworzył wynik meczu, pakując piłkę do siatki po dośrodkowaniu Louisa Henriqueza. Grający na prawej stronie obrony zawodnik przez cały mecz częściej niż we własnym polu karnym przebywał na połowie rywala, bardzo dobrze włączając się do akcji ofensywnych, często wchodząc pod bramkę Ruchu. Trener Rumak chciał wcześniej zrobić ofensywnie grającego defensora z Mateusza Możdżenia, ale po przyjściu Ceesaya zaniechał tych planów, bo odpowiedniego wykonawcę już ma.

„Kebab”, jak ochrzcili sprowadzonego z Djurgardens zawodnika kibice, mógł zostać bohaterem spotkania, gdyby nie przyćmił go „Grzegorz Gulasz”. Lovrencsics najpierw wspaniale dośrodkował na głowę Bartosza Ślusarskiego tak, że wyjątkowo nieskuteczny dotychczas zawodnik mógł tylko umieścić piłkę w siatce. Chwilę później Węgier rozegrał świetną dwójkową akcję ze Ślusarskim, która zakończyła się pierwszym jego trafieniem w polskiej Ekstraklasie.

Ślusarski nie do poznania

W zeszłym sezonie nie zdobył żadnej bramki, w Lidze Europejskiej wpisał się na listę strzelców tylko raz. Nic dziwnego, że Bartosz Ślusarski spotykał się ostatnio ze sporą falą krytyki ze strony kibiców, dziennikarzy i sztabu szkoleniowego. Wszak po odejściu Rudniewa ktoś gole dla Lecha strzelać musi, a najlepszym kandydatem jest chyba napastnik. Tyle że Ślusarski na boisku wyglądał, jakby najlepsze lata miał już za sobą. Zdaniem trenera Rumaka zalecenia taktyczne wykonywał bez zarzutu, ale najważniejszego zadania, którym jest zdobywanie bramek, nie spełniał.

Można mieć pretensje do Ślusarskiego o niewykorzystane sytuacje, ale poza boiskiem zachował się tak, jak powinien. Jak sam stwierdził, przyjął słuszną krytykę i wziął się ostro do pracy. Efekty widać było w spotkaniu z Ruchem, kiedy zdobył pierwszą od ponad roku bramkę w Ekstraklasie, a później dołożył do tego asystę. Przez cały mecz świetnie współpracował z Lovrencsicsem, dwójka napastników „Kolejorza” wymieniła niezliczoną ilość podań i widać było, że świetnie się rozumiała. Operujący z tyłu Węgier i wysunięty Ślusarski – to może być niezły duet, pod warunkiem oczywiście, że mecz z Ruchem nie był jednorazowym wyskokiem Bartosza, a oznaką zwyżki formy.

Lech taki mocny, czy Ruch taki słaby?

Odpowiedzi na to pytanie udzieli nam następna kolejka. Na razie ciężko stwierdzić, czy Lech rzeczywiście podniósł się po ostatnich niepowodzeniach i wraca na właściwe tory, czy też trafił na wybitnie słabego przeciwnika. Opuszczeni przez Fornalika-seniora piłkarze w ostatnich czterech meczach stracili jedenaście bramek, strzelając tylko jedną drugoligowemu Pelikanowi Łowicz. Tragicznie prezentuje się defensywa „Niebieskich” – grający jeszcze niedawno w reprezentacji Polski Maciej Sadlok zaprezentował wyjątkowo niereprezentacyjną formę (chociaż patrząc na mecz z Estonią to może właśnie była forma reprezentacyjna), zawalił trzecią bramkę i już w przerwie został zmieniony. Podobny poziom reprezentował Marek Szyndrowski, który chyba koniecznie chciał mieć udział przy jakiejś strzelonej bramce w tym meczu. A że zdobytej przez rywala to już inna sprawa.

Europa nam ucieka?

Pamiętajmy, że Ruch został rozgromiony przez tego samego Lecha, który nie tak dawno zebrał tęgie lanie w Solnej. AIK, a więc żaden z europejskich potentatów, łatwo ograł zespół, zajmujący w tej chwili pierwsze miejsce w Ekstraklasie. Pojawia się pytanie, czy to „Kolejorz” tak znacząco poprawił swoją formę, czy też po prostu polska liga jest już na tyle słaba, że nasi najlepsi reprezentanci nie potrafią ograć przeciętnego zespołu ze Szwecji. Jeśli prawdziwa jest ta druga teza, to aż strach pomyśleć, jak w przyszłym roku wyglądały będą europejskie puchary w wykonaniu naszych zespołów. Bo może okazać się, że polskie kluby w Europie w ogóle nie zagrają, a swój występ w pucharach będą kończyły na azjatyckich wojażach w Kazachstanie czy Azerbejdżanie. Smutne, ale niestety może być prawdziwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24