Puchar Tymbarku: Wiemy, kto zagra na Stadionie Narodowym [ZDJĘCIA]
Do składu załapał się Gergo Lovrencsics, który wcześniej nie był w pełni sił, wrócił do gry także Zaur Sadajew, który w czwartek nie wystąpił z powodu nadmiaru kartek. Ostatnia zmiana to obecność Dariusza Formelli, ale on akurat przeciwko Błękitnym wszedł na zmianę jeszcze w pierwszej połowie. Lechici grający w niemal niezmienionym ustawieniu zostali zdominowani przez ambitnych graczy Korony.
- Wydawało mi się, że będziemy lepiej wyglądać pod względem fizycznym. Może nie doceniłem tych 120 minut, które mieliśmy w nogach. Może trzeba było zastosować rotację? Pracowaliśmy z myślą, że powinniśmy grać co trzy dni, więc nie chcę się tak usprawiedliwiać. Zawodnicy to, co mogli, to zostawili na boisku - tłumaczył po niedzielnym remisie trener Maciej Skorża.
Co zadziwiające, Skorża nie zastosował rotacji, mimo że ma na co dzień do dyspozycji aż 26 piłkarzy. Dlaczego? Otóż o Lechu nie można powiedzieć, że ma szeroki, wyrównany skład. Liczba piłkarzy nie przekłada się w jakość. Drużyna nie jest przygotowana do gry co trzy dni, a to przecież reguła w europejskich pucharach, gdzie walczy się na całego i nie można przechodzić obok meczu, co się zdarza piłkarzom w Ekstraklasie.
- Zestawiłem dzisiaj drużynę optymalnie, uważałem, że ten skład to grupa zawodników w najlepszej formie. Mamy szeroką kadrę i staramy się, by wszyscy zawodnicy się ogrywali - stwierdził zaraz po meczu z Koroną Maciej Skorża.
Nawet szkoleniowiec przyjezdnych Ryszard Tarasiewicz po końcowym gwizdku przyznał: - Przed tym meczem nie miało dla mnie żadnego znaczenia to, że poznaniacy mają za sobą 120 minut pucharowego meczu. Potencjał Lecha jest bardzo duży. Nie mogliśmy zlekceważyć rywala i tego nie zrobiliśmy - dodał "Taraś". Rzeczywistość pokazała coś zupełnie innego - Kolejorz miał kłopoty, by przeciwstawić się zdecydowanie niżej notowanej Koronie.
W weekend aż dziewięciu zawodników pierwszej drużyny zagrało w spotkaniu III-ligowych rezerw przeciwko Startowi Warlubie (1:0). Wśród nich znaleźli się ściągnięci zimą do klubu David Holman oraz Arnaud Djoum. Ten drugi miał stanowić alternatywę dla Łukasza Trałki. Na razie odgrywa marginalną rolę i wydaje się, że cierpliwość trenera Skorży powoli się wyczerpuje. Również Tamas Kadar nie sprawdza się na pozycji defensywnego pomocnika.
- W tej chwili na pozycji numer 6 nie mamy drugiego tak silnego piłkarza jak Łukasz i musimy koniecznie tę sytuację zmienić - nie ukrywał opiekun poznaniaków. Jeśli Lech ma wrócić na właściwe tory, to latem musi zadbać o to, by w drużynie zostali ci, którzy chcą osiągać sukcesy sportowe. Pozorantów kibice przy Bułgarskiej nie chcą oglądać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?