Lech nie jest gotowy na Europę. Skorża nie dysponuje wyrównaną kadrą

Karol Maćkowiak/Głos Wielkopolski
Lech Poznań - Korona Kielce 1:1
Lech Poznań - Korona Kielce 1:1 Roger Gorączniak
Trener Lecha Poznań Maciej Skorża przed spotkaniem z Koroną Kielce dokonał jedynie trzech zmian w jedenastce, która rozpoczęła pucharowy bój z Błękitnymi Stargard Szczeciński.

Puchar Tymbarku: Wiemy, kto zagra na Stadionie Narodowym [ZDJĘCIA]

Do składu załapał się Gergo Lovrencsics, który wcześniej nie był w pełni sił, wrócił do gry także Zaur Sadajew, który w czwartek nie wystąpił z powodu nadmiaru kartek. Ostatnia zmiana to obecność Dariusza Formelli, ale on akurat przeciwko Błękitnym wszedł na zmianę jeszcze w pierwszej połowie. Lechici grający w niemal niezmienionym ustawieniu zostali zdominowani przez ambitnych graczy Korony.

- Wydawało mi się, że będziemy lepiej wyglądać pod względem fizycznym. Może nie doceniłem tych 120 minut, które mieliśmy w nogach. Może trzeba było zastosować rotację? Pracowaliśmy z myślą, że powinniśmy grać co trzy dni, więc nie chcę się tak usprawiedliwiać. Zawodnicy to, co mogli, to zostawili na boisku - tłumaczył po niedzielnym remisie trener Maciej Skorża.

Co zadziwiające, Skorża nie zastosował rotacji, mimo że ma na co dzień do dyspozycji aż 26 piłkarzy. Dlaczego? Otóż o Lechu nie można powiedzieć, że ma szeroki, wyrównany skład. Liczba piłkarzy nie przekłada się w jakość. Drużyna nie jest przygotowana do gry co trzy dni, a to przecież reguła w europejskich pucharach, gdzie walczy się na całego i nie można przechodzić obok meczu, co się zdarza piłkarzom w Ekstraklasie.

- Zestawiłem dzisiaj drużynę optymalnie, uważałem, że ten skład to grupa zawodników w najlepszej formie. Mamy szeroką kadrę i staramy się, by wszyscy zawodnicy się ogrywali - stwierdził zaraz po meczu z Koroną Maciej Skorża.

Nawet szkoleniowiec przyjezdnych Ryszard Tarasiewicz po końcowym gwizdku przyznał: - Przed tym meczem nie miało dla mnie żadnego znaczenia to, że poznaniacy mają za sobą 120 minut pucharowego meczu. Potencjał Lecha jest bardzo duży. Nie mogliśmy zlekceważyć rywala i tego nie zrobiliśmy - dodał "Taraś". Rzeczywistość pokazała coś zupełnie innego - Kolejorz miał kłopoty, by przeciwstawić się zdecydowanie niżej notowanej Koronie.

W weekend aż dziewięciu zawodników pierwszej drużyny zagrało w spotkaniu III-ligowych rezerw przeciwko Startowi Warlubie (1:0). Wśród nich znaleźli się ściągnięci zimą do klubu David Holman oraz Arnaud Djoum. Ten drugi miał stanowić alternatywę dla Łukasza Trałki. Na razie odgrywa marginalną rolę i wydaje się, że cierpliwość trenera Skorży powoli się wyczerpuje. Również Tamas Kadar nie sprawdza się na pozycji defensywnego pomocnika.

- W tej chwili na pozycji numer 6 nie mamy drugiego tak silnego piłkarza jak Łukasz i musimy koniecznie tę sytuację zmienić - nie ukrywał opiekun poznaniaków. Jeśli Lech ma wrócić na właściwe tory, to latem musi zadbać o to, by w drużynie zostali ci, którzy chcą osiągać sukcesy sportowe. Pozorantów kibice przy Bułgarskiej nie chcą oglądać.

Głos Wielkopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24