Początek kariery trenerskiej Czesława Michniewicza wiąże się z derbowym spotkaniem Lecha z Groclinem. Kolejorz przegrał z ekipą prezesa Drzymały, trenera Palę pożegnano w hiszpańskim stylu chusteczkami, a po tym meczu zarząd poznańskiego klubu zdecydował się zatrudnić nieznanego szerzej Michniewicza, który wcześniej szkolił rezerwy Amiki.
Czytaj też: Apollon Limassol - Lech Poznań: Doświadczony rywal, znany w Europie
Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Już w rewanżu w Wielką Sobotę 2004 roku Kolejorz postarał się o ogromną niespodziankę, wygrywając w Grodzisku 4:2. Michniewicz zaskoczył rywali, jak na te czasy niecodzienną taktyką, nie wystawiając... prawego pomocnika. Zdecydował się na to, bo miał Pawła Kaczorowskiego, który na prawej stronie harował za dwóch i pełnił rolę wahadłowego. To był wielki mecz tego piłkarza, który strzelił zresztą czwartego gola.
Michniewicz był znany z tego, że potrafił świetnie przygotować taktykę pod danego rywala. Jego największy sukces to oczywiście zdobycie Pucharu Polski. Ten sukces został zapamiętany też z tego, że nigdy wcześniej Poznań w taki sposób nie świętował sukcesu piłkarzy Lecha. Na Starym Rynku trwała feta do białego rana. Wszyscy doskonale się bawili, a dodatkowym smaczkiem było właśnie to, że Kolejorz pokonał znienawidzonego rywala.
Czesław Michniewicz miał olbrzymi kredyt zaufania u kibiców. Stanęli oni za nim, także wtedy, gdy doszło do konfliktu trenera z dwoma gwiazdami Lecha Piotrem Świerczewskim oraz Piotrem Reissem. Zamknął im kiedyś po przegranym pojedynku drzwi do szatni, bo spóźnili się o trzy minuty na trening.
- Są tacy trenerzy, za którymi zawodnicy pójdą w ogień, i tacy, których zawodnicy wrzucą do ognia - mówił Michniewicz, kiedy taki konflikt w szatni przegrał, kilka miesięcy po tym, jak zdobył swój drugi najważniejszy sukces mistrzostwo z Zagłębiem Lubin. Szatnia nie zaakceptowała jego metod, zespół przegrywał i musiał odejść.
Zanim jednak został zwolniony przez Miedziowych, przyjechał do Poznania na charytatywny mecz Waldemara Piątka. Lecha prowadził wtedy Smuda, który nie miał wielkich wyników. W pewnym momencie kibice zaintonowali przyśpiewkę: Jak to się robi, hej Czesław pokaż Franzowi". Smuda, który nie lubił Michniewicza i naśmiewał się z jego komputerowych analiz (wtedy to była nowość), był wściekły.
Lecz kto wie, czy dane byłoby Franzowi prowadzić Kolejorza, gdyby Michniewicz nie naraził się właścicielowi Amiki Jackowi Rutkowskiemu. Po wygranym Pucharze Polski dostał bowiem propozycję powrotu i pracy we Wronkach. Skwitował ją cytatem, który przeszedł do historii: Nie zamienia się mercedesa na syrenkę, nawet jeśli w tym mercedesie czasem brakuje na benzynę. Oczywiście dotyczyło to sytuacji i pozycji obu klubów. Te słowa na chyba na zawsze zamknęły mu drogę na Bułgarską, ale oczywiście przysporzyły dodatkową sympatię u kibiców Kolejorza.
Michniewicz znany jest z wielu barwnych powiedzonek, które chętnie cytowali dziennikarze: "Porażka jest gorsza niż śmierć, bo z porażką trzeba żyć", „Praca trenera jest jak molo - kiedyś się kończy”, „Ja jestem mamą, a piłkarze to moje dzieci. "Mama czasem karci dzieci, ale w gruncie rzeczy zawsze jest po ich stronie”, „Z mistrzostwem i jego obroną jest jak z piękna kobietą - trudno jest ją zdobyć, ale jeszcze trudniej utrzymać przy sobie”.
Gdy przy Bułgarskiej wywalczył punkt z Podbeskidziem, bezcenny w walce o utrzymanie się w ekstraklasie, powiedział: - Przypominam, że dzisiaj zremisowaliśmy z Lechem, Lechem Poznań a nie Lechem Rypin i zdobyliśmy punkt nie z Kolejarzem Stróże, tylko z Kolejorzem z Bułgarskiej".
Teraz oczywiście znów będzie wywlekana sprawa 711 połączeń z "Fryzjerem" i sprawa dzielenia dolarów w autokarze Lecha, choć trzeba podkreślić, że Michniewiczowi w aferze korupcyjnej nigdy nie postawiono zarzutów. To dlatego został selekcjonerem kadry U-21.
Zobacz też: Kamil Jóźwiak błyszczy w debiucie. Były piłkarz Lecha Poznań zanotował asystę w przegranym meczu przez Derby
Zbigniew Boniek tak to wtedy uzasadnił: - Zanim Michniewicz został trenerem, niektórzy już wypowiadali się o jego przeszłości. Dlatego porozmawiałem z prokuratorem Krzysztofem Grzeszczakiem z Wrocławia, który zajmował się procesem korupcyjnym w polskiej piłce. Oto co mi powiedział: Pan Czesław jest osobą absolutnie czystą. Nie ma w stosunku do niego żadnych przeciwwskazań, aby był trenerem. Nie ma żadnych oskarżeń. Był, jak wielu innych, przesłuchiwany jako świadek w sprawie wszystkim znanej. Ten temat został zakończony. Chciałbym abyśmy do tego tematu więcej nie wracali.
Kibice Legii jednak zapewne wrócą też do filmu "Droga po Puchar", w którym Michniewicz, po wygranej w Warszawie śpiewa z całą drużyna "Legła Warszawa". O tym, jak "Żyleta" pamięta takie historie, mógł przekonać się choćby Paweł Kaczorowski, którego nigdy nie zaakceptowano przy Łazienkowskiej.
Transparent "Chórzysto nigdy nie będziesz legionistą" wisiał na każdym meczu tak długo, aż obrońca nie opuścił Warszawy. Michniewicz będzie miał podobne przyjęcie? Zobaczymy. W Poznaniu zapewne też nie będzie już witany z otwartymi rękami, mimo że dostarczył kibicom tyle pięknych wspomnień.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?