Lech Poznań nie zawsze trafiał z napastnikami. Sprawdzamy, jak potoczyły się losy tych, którzy zawiedli w Poznaniu
Dioni
Zainspirowany skautingiem Wisły Kraków, Lech ruszył na poszukiwania napastnika do Hiszpanii. Chciał bowiem sprowadzić własnego Carlitosa i zapewnić sobie solidnego egzekutora. Na papierze statystyki Dioniego wyglądały nawet lepiej niż te, z którymi do Polski przyjeżdżał Carlos Lopez.
Z pewnością wejście do drużyny, w której liderem linii ataku był Christian Gytkjaer nie należało do łatwych. Ba! Z pewnością to była bolączka wszystkich snajperów, którzy przewijali się w ostatnich 3-4 latach w Kolejorzu, ponieważ Duńczyk grał na tyle dobrze, że tych minut dla pozostałych było po prostu mniej. Aczkolwiek Hiszpan za każdym razem, gdy wchodził na boisko i dostawał około 20 minut gry, nie pokazywał nic. Kibice nie mogli nawet przekonać się, czy Dioni ma jakiekolwiek umiejętności, ponieważ w pierwszej kolejności brakowało mu zaangażowania.
8 spotkań w pierwszym zespole, 2 z kolei w barwach rezerw. Zero bramek. Duża pomyłka Lecha i kolejny napastnik, który odszedł po zaledwie półrocznym pobycie przy Bułgarskiej.
31-letni Dioni na początku 2019 roku powrócił tam, skąd przyszedł, czyli na boiska hiszpańskiej III ligi. W barwach Leonesy znów jest regularny (w tym sezonie 5 bramek w 8 meczach).
Zobacz kolejnych byłych snajperów Lecha Poznań ---->