Lech Poznań w europejskich pucharach. Walka w Lidze Mistrzów, kompromitacja w Groznym (część 2)

Wojciech Maćczak
Początek lat 90 na ligowym podwórku był  dla Lecha niezwykle udany. W europejskich pucharach poznaniakom nie szło już tak dobrze
Początek lat 90 na ligowym podwórku był dla Lecha niezwykle udany. W europejskich pucharach poznaniakom nie szło już tak dobrze Marek Zakrzewski
Przełom lat 80. i 90. był okresem koniunktury w Lechu Poznań. Klub ze stolicy Wielkopolski w tym czasie trzy razy zostawał mistrzem kraju, zyskując w ten sposób prawo gry w Pucharze, a następnie Lidze Mistrzów. Później jednak w europejskich rozgrywkach poznaniacy pojawiali się sporadycznie, a o pierwszym pojedynku pucharowym w XXI wieku każdy chciał jak najszybciej zapomnieć.

Sezon 1990/91 – Puchar Mistrzów po raz trzeci

Po wyrównanych bojach z Barceloną w Pucharze UEFA na kolejny występ w europejskich pucharach kibice Lecha musieli poczekać niemal dwa lata. W 1989 roku Lech po raz trzeci w historii zdobył mistrzostwo Polski, dostając kolejną szansę gry w Pucharze Mistrzów. Dotychczasowe doświadczenia Wielkopolan z tymi rozgrywkami nie były pozytywne – za pierwszym razem po dobrym pierwszym meczu przegrali awans w rewanżu z Athletic Bilbao, natomiast rok później nie mieli żadnych szans w starciu z Liverpoolem. Tym razem los był bardziej łaskawy dla lechitów i zamiast mistrza Hiszpanii czy Anglii podrzucił im najlepszy w Grecji Panathinaikos.

Pierwszy mecz w Poznaniu rozpoczął się idealnie dla graczy Lecha. Już w pierwszej minucie reprezentant Polski Józef Wandzik, strzegący bramki greckiego klubu, sfaulował we własnym polu karnym Bogusława Pachelskiego, a podyktowaną przez szwedzkiego arbitra jedenastkę wykorzystał Czesław Jakołcewicz. Nie minęło dwadzieścia minut gry, a obrońca „Kolejorza” miał na koncie drugie trafienie, stawiające graczy Panathinaikosu w bardzo trudnej sytuacji. Po przerwie trzecią bramkę zdobył Marek Rzepka i stało się jasne – poznaniacy są o krok od awansu.

Pewności jednak nie było żadnej, czego poznaniaków nauczył dwumecz z mistrzem Hiszpanii sprzed siedmiu lat. Tym razem jednak Lech, dużo bardziej doświadczony w europejskich bojach, nie dał sobie wydrzeć awansu do kolejnej rundy. Co prawda mecz w Atenach jako pierwszy bramkę zdobył Panathinaikos, ale po przerwie trafieniami odpowiedzieli Pachelski oraz Kazimierz Moskal, nie pozostawiając tym samym złudzeń, kto był lepszy w pojedynku tych zespołów. Kibice Lecha zgotowali swoim piłkarzom gorące przyjęcie na „Ławicy” i czekali na kolejnego rywala.

Następnym przeciwnikiem okazał się Olympique Marsylia. Prowadzony przez legendarnego obrońcę reprezentacji RFN Franza Beckenbauera zespół był zdecydowanym faworytem pojedynku z poznaniakami. Pierwszy mecz odbył się w Poznaniu, początkowo planowano go na środę, ostatecznie jednak na prośbę Francuzów został przesunięty na czwartek. Jak podaje oficjalna strona Lecha, poznańscy działacze zgodzili się na zmianę terminu za sprawą „100 tysięcy dolarów, sprzętu piłkarskiego firmy Adidas wartego 50 tysięcy dolarów, obietnicą przyjęcia Lecha w Marsylii na własny koszt oraz telewizorem i magnetowidem firmy Panasonic”.

Zmiana terminu niespecjalnie pomogła gościom z Marsylii. Wprawdzie to oni pierwsi objęli prowadzenie, ale trzy kolejne bramki zdobyli lechici, a konkretnie Damian Łukasik, Bogusław Pachelski oraz Andrzej Juskowiak. W końcówce goście zdobyli jeszcze kontaktowego gola, ale nie zdołali nadrobić strat – pierwszy mecz zakończył się zwycięstwem poznaniaków 3:2.

Jednobramkowa przewaga nie była żadną przewagą przed rewanżem. Olympique, który w latach 1989-1992 cztery razy z rzędu został mistrzem Francji obudził się w drugim meczu. Naszpikowany gwiazdami zespół ograł poznaniaków aż 6:1, honorowe trafienie zdobył z rzutu karnego Jakołcewicz. Francuski zespół doszedł w tamtym sezonie aż do finału rozgrywek, ulegając w rzutach karnych Crvenej Zvezdzie Belgrad.

Sezon 1992/93 – Szwedzi wyrzucili Lecha z Ligi Mistrzów

Pojedynek z Olympique Marsylia był ostatnim meczem Lecha w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Rozgrywki te odbyły się jeszcze raz (zwyciężyła w nich Barcelona), po czym zastąpiła je Liga Mistrzów. Zasadnicza zmiana? Po rundzie wstępnej oraz dwóch rundach zasadniczych zespoły dzielono na dwie grupy, po czym zwycięzcy każdej z nich grali w finale.

Lech był pierwszym polskim zespołem, który miał okazję wystąpić w tych elitarnych rozgrywkach, do których od kilkunastu lat bezskutecznie próbują dostać się kolejni mistrzowie Polski. Poznaniacy rozpoczęli rywalizację od pierwszej rundy i dwumeczu ze Skonto Ryga, które wcześniej wyeliminowało z rozgrywek mistrza Wysp Owczych. Rywal nie był specjalnie groźny i poznaniacy poradzili sobie z nim bez większych trudności, aczkolwiek awans był mniej spektakularny, niż chociażby przed dwoma laty w pojedynku z Panathinaikosem, który – przynajmniej na papierze – wydawał się groźniejszym zespołem. Lechici wygrali pierwsze spotkanie 2:0 (po bramkach Mirosława Trzeciaka i Jerzego Podbrożnego), w drugim zremisowali 0:0 i awansowali do kolejnej rundy.

Tam zmierzyli się z mistrzem Szwecji IFK Goeteborg. Wydawało się, że to również przeciwnik w zasięgu poznaniaków, ale boisko pokazało co innego. W pierwszym spotkaniu długo utrzymywał się wynik bezbramkowy, dopiero w samej końcówce w wyniku fatalnego błędu poznańskiego golkipera Kazimierza Sidorczuka (który obecnie pewnie zasłużyłby na miano „cabajki”) szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Szwedów.

W drugim spotkaniu Lech miał odrabiać straty, ale to rywal przypieczętował swój awans. Goeteborg wygrał 3:0 i dzięki temu awansował do fazy grupowej. Dodajmy jeszcze, że trzy lata później ten sam klub odpadł z Ligi Mistrzów w dwumeczu z Legią Warszawa, a po kilku kolejnych sezonach ponownie spotkał się z Lechem. I poi raz kolejny nie było to dla poznaniaków przyjemne spotkanie.

Sezon 1993/94 – Powtórka z rozrywki

W zasadzie w tym miejscu można by z grubsza powtórzyć opis poprzedniego występu Lecha w Lidze Mistrzów, podstawiając jedynie odpowiednie nazwy klubów. Scenariusz był ten sam: w pierwszej rundzie poznaniacy trafili słabego rywala, z którym nie mieli specjalnych problemów, z kolei w drugiej to przeciwnik spokojnie wyeliminował „Kolejorza”.

Tym razem na początku trafiło na Beitar Jerozolima. Eksperci nie dawali temu nieco egzotycznemu rywalowi większych szans na sukces w pojedynku z Lechem i ich przewidywania okazały się trafne. W pierwszym spotkaniu Lech dominował na boisku, cały czas atakował, nie pozwalając rywalowi na przeprowadzanie kontrataków. Pierwsza bramka padła już w szóstej minucie – po dośrodkowaniu Trzeciaka piłkę w siatce umieścił Moskal. Druga bramka dla Lecha padła po pół godzinie gry, gdy w polu karnym obrońca Beitaru faulował Podbrożnego, po czym sam poszkodowany wykorzystał podyktowaną jedenastkę. Trzeci gol był dziełem Trzeciaka, który uciekł obrońcom mistrzów Izraela i ustalił wynik meczu na 3:0.

O ile w pierwszym spotkaniu Beitar praktycznie nie istniał na boisku, o tyle w drugim podjął już walkę. Na niewiele się to zdało – Lech ostatecznie zwyciężył 4:2 i awansował do kolejnej rundy. Bramki dla poznaniaków zdobyli wówczas Łukasik, Trzeciak, Podbrożny oraz Jacek Dembiński.

W drugiej rundzie role się odwróciły. To „Kolejorz” był zespołem, który nie potrafił nawiązać walki, a rywal bezlitośnie wykorzystał jego błędy. Tym przeciwnikiem był Spartak Moskwa, który już w pierwszym meczu w Poznaniu praktycznie zapewnił sobie awans do fazy grupowej. Rosjanie wygrali 5:1, a honorowe trafienie dla Lecha zaliczył Jerzy Podbrożny. Do Moskwy poznaniacy udali się bez większych nadziei na awans, przegrali tam 1:2 i drugi rok z rzędu nie zdołali awansować do fazy grupowej.

Sezon 1999/2000 – Europa na chwilę przed spadkiem

Wspominaliśmy wcześniej, że początek lat 90. był w wykonaniu poznańskiego zespołu bardzo udany. Hossa trwała do 1993 roku, gdy gracze ze stolicy Wielkopolski zdobyli piąty tytuł mistrzowski w historii klubu. Później jednak Lech zginął w przeciętności I ligi, stopniowo spadając coraz niżej. Jeszcze w 1999 roku wydawało się, że jest nieźle, gdyż „Kolejorz” uplasował się na czwartej pozycji w tabeli ligowej, dzięki czemu mógł zagrać w Pucharze UEFA. Rok później jednak poznaniacy zajęli ostatnie miejsce w I lidze i na dwa sezony musieli pożegnać się z piłkarską elitą.

Zanim jednak opuścili szeregi pierwszoligowców, poznaniacy dostali okazję, by zaprezentować się w Europie. W rundzie eliminacyjnej Pucharu UEFA zmierzyli się z łotewskim klubem Metalurgs Lipawa. Choć kilka lat temu dali sobie radę z mistrzem nadbałtyckiego kraju, to tym razem mieli spore problemy, by wyeliminować drugi zespół ligi.

Podopieczni Adama Topolskiego przegrali pierwszy pojedynek z Łotyszami 2:3 (bramki dla poznaniaków zdobyli Maciej Żurawski i Tomasz Najewski). To znacząco uszczupliło wiarę w awans poznańskiego zespołu, gdyż w rozgrywkach europejskich Lech nigdy wcześniej nie zdołał wygrać dwumeczu, przegrywając pierwsze spotkanie. Tym razem jednak miało być inaczej.

W rewanżu do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis, a w drugiej połowie błysnęli poznaniacy. Na listę strzelców wpisali się 18-letni Michał Goliński, a także Jacek Kubicki i Jarosław Maćkiewicz. Goście zdołali odpowiedzieć honorowym trafieniem w końcówce spotkania, a do wyrównania strat zabrakło im czasu.

Kolejnym przeciwnikiem na drodze poznańskiego klubu był po raz drugi szwedzki Goeteborg. Wspominaliśmy już wcześniej, że kolejne starcie obu zespołów, podobnie jak ich pierwszy pojedynek, nie był udany dla zawodników z Poznania. Porażka 1:2 w pierwszym meczu (bramka Żurawskiego) i bezbramkowy remis w drugim z pewnością nie były tymi wynikami, na które oczekiwali poznańscy kibice. A to był dopiero początek rozczarowań w tamtym sezonie, z których największym okazał się spadek do II ligi.

Sezon 2004/05 – Terek okazał się groźny

Na kolejny występ Lecha w europejskich pucharach przyszło wielkopolskim kibicom czekać pięć lat. W 2004 roku „Kolejorz”, pokonując w finale Legię Warszawa, zdobył Puchar Polski, zyskując tym samym prawo gry w Pucharze UEFA. Przeciwnikiem w II fazie eliminacji, od której rywalizację rozpoczęli poznaniacy, był Terek Grozny, wydawałoby się zespół, będący w zasięgu poznaniaków. Boisko jednak brutalnie zweryfikowało zapędy lechitów do awansu do kolejnej rundy. W pierwszym spotkaniu długo utrzymywał się szczęśliwy dla Lecha bezbramkowy remis, aż w doliczonym czasie gry zawodnicy Tereka zdołali zdobyć zwycięskiego gola.

W drugim spotkaniu zamiast odrabiania strat, obejrzeliśmy kolejny słaby występ poznaniaków, zakończony podobnie – porażką 0:1. Do kolejnej rudny awansował Terek, a przegrany dwumecz to zdecydowanie największa wpadka Lecha w jego dotychczasowych występach w europejskich pucharach. Kolejne zetknięcie poznaniaków z Pucharem UEFA dało kibicom dużo więcej radości, ale o tym w kolejnej części.

ZOBACZ TAKŻE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24