Biało-zieloni nie unikną porównań. Analizowana jest gra zespołu wiosną poprzedniego sezonu, po tym jak trenerem został Piotr Nowak, a jak wygląda obecnie. Lechia w drugiej części poprzedniego sezonu na pewno prezentowała futbol atrakcyjny, widowiskowy, strzelała dużo goli, ale grała też na granicy ryzyka. Często, zwłaszcza na wyjazdach, kończyło się to stratą punktów. Teraz progres jest znaczny, bo gdańszczanie na boiskach rywali wygrali cztery mecze, a po dwa zremisowali i przegrali. Dziś Lechia gra w sposób bardziej wyważony i zdyscyplinowany. Z pewnością mniej w tym wszystkim ognia i atrakcyjności, ale więcej odpowiedzialności, a to przekłada się na to co najważniejsze, czyli punkty. W efekcie biało-zieloni są jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski.
- Wtedy musieliśmy gonić rywali, aby znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Teraz nie musimy grać aż tak ryzykownie - wyjaśnia Piotr Nowak, szkoleniowiec biało-zielonych.
Lechia ma w tym sezonie szczęście i gra bardzo skutecznie. Może nie pod względem wykorzystywania sytuacji bramkowych, ale zdobywania punktów.
- Potrafimy wygrywać mecze, które dawniej byśmy zremisowali albo przegrali. Jesteśmy na tyle mocni, że potrafimy wychodzić z problemów - mówi Grzegorz Kuświk, napastnik Lechii.
Wyniki biało-zielonych w tym sezonie jasno pokazują jak duży jest potencjał tego zespołu. Zwłaszcza w ofensywie. A do tego jak duże są jeszcze rezerwy. Piłkarzy Lechii nie raz na boisku zjada nadmierna pewność siebie, a z tego bierze się też nonszalancja. Lechia przy swoich możliwościach potrafi wygrywać mecze grając dobrze tylko jedną połowę. W ten sposób pokonała na wyjazdach chociażby silne zespoły Jagiellonii Białystok, Zagłębia Lubin, Cracovii, a u siebie Lecha Poznań.
Trzeba jednak zauważyć, że Lechia wygrała dziesięć meczów, z czego aż dziewięć różnicą tylko jednej bramki. Gdyby w większym stopniu wykorzystany został potencjał ofensywny drużyny, to zwycięstwa byłyby zapewne bardziej okazałe. Dziś wygląda na to, że 40 punktów powinno zapewnić grę w grupie mistrzowskiej w drugiej fazie rozgrywek.
- Powinniśmy zapewnić to sobie do końca roku - mówił Nowak po zremisowanym meczu z Pogonią Szczecin.
Lechii brakuje do tego pułapu jeszcze siedmiu punktów, a do końca roku zagra u siebie z Górnikiem Łęczna i Śląskiem Wrocław oraz w Krakowie z Wisłą i w Kielcach z Koroną. Zdobycie przynajmniej 40 punktów i obrona pierwszego miejsca są realne. Wydaje się, że zajmująca drugie miejsce w tabeli Jagiellonia, która do gdańszczan traci trzy punkty, ma trudniejszy układ gier, bo do końca roku zagra jeszcze chociażby z Lechem Poznań. Nie można zapominać o Legii Warszawa, która ma osiem punktów mniej od biało-zielonych, ale stawia sobie ambitne cele.
- Mamy jasne cele. Musimy wygrywać mecze i spokojnie stać nas na to, aby do końca roku być liderem ekstraklasy - buńczucznie zapowiada Bartosz Bereszyński, reprezentacyjny obrońca Legii.
Jeśli miałoby się ziścić to, co mówi Bereszyński, to Legia musiałaby wygrać wszystkie mecze do końca roku, a Lechia zdobyć nie więcej niż cztery punkty. Podopieczni trenera Nowaka dojrzeli do wygrywania i są w stanie nie tylko utrzymać przewagę, ale ją jeszcze powiększyć.
Niemieckie media: Mecz Borussia - Legia trafi do podręczników historii
Agencja Informacyjna Polska Press
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?