Lechia wymęczyła zwycięstwo w Łęcznej i gra dalej w pucharze

Daniel Harasim
PP: GKS Bogdanka - Lechia Gdańsk 1:2
PP: GKS Bogdanka - Lechia Gdańsk 1:2 Filip Trubalski
Dogrywki potrzebowała Lechia Gdańsk, żeby poradzić sobie z pierwszoligowym GKS Bogdanką. W regulaminowym czasie gry było 1:1, a w dodatkowych 30 minutach zwycięstwo Lechistom dał Piotr Wiśniewski.

Początkowe piętnaście minut meczu stało pod znakiem ciągłej wymiany ciosów. Piłka krążyła składnie od jednego pola karnego do drugiego. Pierwszym poważnym zagrożeniem bramki Pawła Sochy można nazwać mocny, ale chybiony strzał Mateusza Machaja zza pola karnego w 19. minucie spotkania. Chwilę później długą piłkę otrzymał Maciej Ropiejko. Uwięzionemu w rogu boiska na połowie przeciwnika napastnikowi Bogdanki udało się przedrzeć w pole karne, gdzie w ostatniej chwili od zdobycia bramki powstrzymali go obrońcy Lechii. Po tej stracie groźną kontrę wykreowali goście, ale pewną interwencją popisał się bramkarz gospodarzy.

Kilka minut później zadrżeli kibice zgromadzeni na stadionie w Łęcznej. Składną akcję w polu karnym przeprowadzili gdańszczanie, a Paweł Socha pomylił się zbytecznie opuszczając swoją bramkę. Wykorzystać to mógł Grzegorz Rasiak, ale zaskoczony nieoczekiwanym prezentem w postaci odbitej piłki fatalnie spudłował. Mówi się że niewykorzystane sytuacje się mszczą, i dlatego dwie minuty później po dośrodkowaniu Kamila Oziemczuka, przepięknym uderzeniem głową popisał się Maciej Ropiejko, który wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.

Od tego czasu Lechia praktycznie zniknęła z boiska. Piłkarze Bogdanki niczym wściekły szerszeń, co rusz kąsali pole karne gości, doprowadzając trenera Bogusława Kaczmarka do szewskiej pasji. Gdy sędzia Mariusz Korzeb zagwizdał ostatni raz w pierwszej połowie, zielono-biali mogli wreszcie odetchnąć z ulgą.

Do przerwy było 1:0 dla gospodarzy i nic nie wskazywało na to, by goście mogli jeszcze coś w tym meczu zdziałać. Niestety dla piłkarzy Bogdanki, było całkowicie inaczej. Gospodarze na drugą połowę wyszli jakby kompletnie rozkojarzeni. Przez pierwsze dziesięć minut drugiej połowy jedynym ważniejszym wyskokiem łęcznian poza własny plac gry była akcja zakończona rzutem rożnym, po którym niecelnie piłkę głową uderzał Grzegorz Wojdyga.

W 55. minucie przyszła chwila, której od początku drugiej połowy kibice w Łęcznej się obawiali. Po długim wrzucie z rzutu wolnego w pole karne piłkę musnął delikatnie Sebastian Madera. To wystarczyło by zmylić Pawła Sochę i było 1:1, a Lechia Gdańsk wróciła do gry.

W 61. minucie szansę na pierwszy oficjalny występ w barwach zielono-czarnych otrzymał od Piotra Rzepki Japończyk Toshikazu Irie. Od 70. minuty gra wyraźnie się uspokoiła. Piłka zadomowiła się w środkowej części boiska i obserwować mogliśmy głównie walkę siłową. Na 10 minut przed końcem groźnie wyglądającej kontuzji kolana doznał golkiper gości, Sebastian Małkowski. Konieczna była zmiana, toteż na boisku pojawił się rezerwowy bramkarz Michał Buchalik.

Do 90. minuty niemal jedynym godnym uwagi wydarzeniem na boisku był piekielnie groźny strzał wbiegającego w pole karne Piotra Wiśniewskiego, który genialnie wybronił będący dziś w świetnej dyspozycji Paweł Socha.

Po 90 minutach na tablicy wyników widniały dwie jedynki, toteż koniecznym było rozegranie dogrywki. Pierwsza jej połowa okazała się gwiazdką z nieba dla przyjezdnych. W sto pierwszej minucie meczu sprzed pola karnego fałszem potężnie huknął aktywny w dzisiejszym spotkaniu Piotr Wiśniewski. Piłka jak zaczarowana powędrowała w samo okienko bramki Pawła Sochy, uprzednio odbijając się od jej słupka. Dawno w polskiej lidze nie było takiego gola, strzał „stadiony świata”, w stylu słynnego Ricardo Quaresmy.

Ostatnie piętnaście minut dogrywanego czasu to już ponownie obleganie bramki gości. Lechia, poza nieznaczącymi próbami rozbijanymi przez obronę gospodarzy i sytuacji sam na sam z bramkarzem Łukasza Surmy, nie wychodziła ze swojej połowy boiska.

Na pięć minut do końca spotkania Lechiści zostali właściwie zamknięci we własnym polu karnym. Kilka rzutów rożnych z rzędu wykonywał Veljko Nikitović. Przy jednym minimalnie pomylił się Grzegorz Wojdyga, kierując piłkę pół metra nad poprzeczką Michała Buchalika. Niestety dla kibiców, łęcznianie mimo kolosalnej przewagi w drugiej części dogrywki nie zdołali doprowadzić do wyrównania. Lechia Gdańsk po dobrym spotkaniu wygrywa w Łęcznej z Bogdanką 2:1 i dalej gra w Pucharze Polski.

Przed meczem w obu obozach królowało wielkie, dumne puszenie piór. Kapitan Bogdanki, Veljko Nikitović, zapowiadał, że w Łęcznej marzą o dotarciu do półfinału obecnych rozgrywek. Nikt nie bał się mówić wprost – chciano wrócić na piłkarskie salony, a meczem z ekstraklasowiczem chciano pokazać, że po kilku latach banicji łęcznianie są na to gotowi. W Gdańsku natomiast, mimo medialnego szacunku do rywala, na łęcznian patrzono z góry. Zdaje się, że Lechiści odhaczyli sobie dzisiejszy mecz jako „pozytywnie zaliczony” jeszcze przed jego rozpoczęciem.

Ostatecznie, ani jedni, ani drudzy nie mieli racji co do swoich przedmeczowych przypuszczań. Gdańszczanie z pewnością nie mogą zaliczyć meczu z Bogdanką do tych łatwych. W Łęcznej zaś nie udało wdrapać się na piłkarski szczyt – jednak żaden z zawodników grających w dzisiejszym spotkaniu, a także nikt siedzący na trybunach nie ma prawa wstydzić się gry zielono-czarnych. Pokazali kawał solidnej piłki, niejednokrotnie strasząc Lechię świetną grą kombinacyjną, groźnymi kontrami czy perfekcyjnie rozbijanymi atakami gości. Co fakt, to fakt i trzeba to powiedzieć wprost – Lechiści zagrali słaby mecz. Innego dnia, gdyby nie słaba dyspozycja czołowych twarzy klubu, mogliby zapewnić sobie zwycięstwo jeszcze w pierwszej połowie. Z drugiej strony, patrząc na przebieg dzisiejszego spotkania – to samo mogliby zrobić zawodnicy Bogdanki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24