Legia w Lidze Mistrzów? Chyba jeszcze nie teraz...

Kajetan Mańka
Legię w dwumeczu ze Steauą czeka niełatwe zadanie
Legię w dwumeczu ze Steauą czeka niełatwe zadanie sylwester wojtas
Ostatnio na naszym portalu ukazał się tekst przedstawiający 10 argumentów, dzięki którym Legia miałaby awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie wszyscy są jednak takimi optymistami w tej kwestii. Dlatego też można znaleźć równie wiele powodów, dla których mistrz Polski po raz kolejny nie zagra w tych prestiżowych rozgrywkach. Oto kilka z nich.

Jak nie Legia, to kto? Jak nie teraz, to kiedy?

1. Kluczowi piłkarze nie są w optymalnej formie

Szczególnie widać to na przykładzie Jakuba Koseckiego, którego dyspozycja pozostawia wiele do życzenia. Młody gracz Legii miał być motorem napędowym warszawskiego zespołu, ale na razie w niczym nie przypomina Koseckiego z poprzedniego sezonu. Skrzydłowy Wojskowych na swoim normalnym poziomie zagrał tylko w drugiej połowie wyjazdowego meczu z The New Saints. Z poważniejszymi przeciwnikami wyglądało to już dużo gorzej. Można mieć również zastrzeżenia do formy Bartosza Bereszyńskiego oraz Miroslava Radovicia. Ten pierwszy nie włącza się już tak chętnie do akcji ofensywnych, jak to miało miejsce jeszcze kilka miesięcy temu. Serb, z kolei, w pierwszych meczach nowego sezonu był bardzo statyczny w grze i zbyt długo holował piłkę (szczególnie, gdy występował na prawym skrzydle, w środku wyglądało to lepiej).

2. Steaua Bukareszt to naprawdę silny zespół

Prezes Legii - Bogusław Leśnodorski, w jednym z wywiadów stwierdził, że jego drużyna ma większe szanse na awans niż mistrz Rumunii. Trudno się z nim jednak zgodzić. Steaua zdominowała rodzimą ligę w poprzednim sezonie, kończąc rozgrywki z aż szesnasto punktową przewagą nad kolejnym zespołem. Wielu obserwatorów powie, że to tylko liga rumuńska (swoją drogą i tak silniejsza niż nasza), ale podopieczni Laurentiu Reghecampfa świetnie zaprezentowali się również na arenie międzynarodowej. Drużyna z Bukaresztu odpadła bowiem dopiero w 1/8 finału Ligi Europejskiej, po zaciętych bojach z późniejszym triumfatorem rozgrywek - Chelsea Londyn. Można w kadrze zespołu nie ma jakiś głośnych nazwisk, ale tacy piłkarze jak Vlad Chiriches, Cristian Tanase czy Alexandru Chipciu (on akurat z Legią nie zagra z powodu kontuzji) stanowią trzon reprezentacji Rumunii, która przecież dużo lepiej spisuje się w eliminacjach do mistrzostw świata niż nasza kadra.

3. Mecze przeciwko Molde dalekie były od ideału

O pojedynkach z mistrzem Norwegii w zasadzie powiedziano wszystko. Podopieczni Jana Urbana najchętniej zapomnieliby o tej konfrontacji, a już szczególnie o meczu wyjazdowym. Mecz w Molde był w wykonaniu Legii katastrofalny, dlatego nie można tak szybko wymazać go z pamięci. Mistrzowi Polski nie przystoi grać na takim poziomie. Miejmy więc nadzieję, że sztab szkoleniowy i sami zawodnicy wyciągnęli odpowiednie wnioski i w Bukareszcie zobaczymy całkiem inny zespół.

4. Ljuboja jest już w Lens, a nie w Warszawie

Odejście Serba, po nocnym wypadzie do "Enklawy", było nieuniknione. Niby nie chciało mu się trenować, niby nie angażował się w grę obronną zespołu, ale jednak był to piłkarz, który dawał Legii coś "ekstra". Nieszablonowe zagrania, umiejętność przetrzymywania piłki w ataku, to tylko niektóre z wielu zalet ekscentrycznego napastnika. Jego doświadczenie i ogranie na europejskich boiskach z pewnością przydałoby się drużynie w meczach IV rundy eliminacji do Ligi Mistrzów.

5. Nie ma Astiza

Brak kontuzjowanego Hiszpana widać w prawie każdym meczu warszawiaków. Astiz był prawdziwą ostoją defensywy w poprzednim sezonie, a kiedy go zabrakło zaczęły się problemy. Kluczowe dla dobrego funkcjonowania defensywy jest zgranie. Mam ból głowy, bo muszę rotować w obronie. Dlatego tutaj nie jesteśmy tak dopracowani, jak w przednich formacjach - to słowa Jana Urbana, który w prawie każdym spotkaniu swojej drużyny inaczej zestawiał obronę. Po lewej stronie raz gra Wawrzyniak, raz Brzyski. W środku najczęściej występuje Dossa Junior, któremu zdarzają się jednak proste błędy, dlatego trudno mu w stu procentach zaufać. Obok niego występowali już Tomasz Jodłowiec, Jakub Rzeźniczak czy Mateusz Cichocki, ale żaden z nich nie jest graczem na miarę Inakiego Astiza. Jodłowiec dużo lepiej spisuje się jako defensywny pomocnik, Cichocki to wciąż niedoświadczony zawodnik, a Rzeźniczak był dotychczas brany pod uwagę raczej jako prawy obrońca.

6. Mistrz Rumunii nie zlekceważy Legii

To bardzo dobrze poukładana drużyna, z niezłymi piłkarzami. Czy znam jakiegoś zawodnika? Dwaliszwili, Kosecki, tych dwóch rzuciło mi się w oczy, ale w tym zespole wszyscy prezentują wysoki poziom. Nie ma słabeuszy - oto słowa szkoleniowca Laurentiu Reghecampf, trenera Steauy. - Wielki pech, mocny markowy przeciwnik. Legia to dobry zespół, który udanie rozpoczął rozgrywki. Są świetnie zorganizowani, a ich kibice należą do najbardziej fanatycznych w Europie - a to komentarz w jednej z gazet po losowaniu. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek lekceważeniu polskiej drużyny i nie ma co liczyć na taryfę ulgową ze strony przeciwnika. Liga Mistrzów to dużo bardziej prestiżowe rozgrywki niż Liga Europejska, gdzie bardzo często mocniejsze drużyny lekceważą teoretycznie słabszych przeciwników.

7. Nowi zawodnicy jeszcze nie odpalili

Przed sezonem Legia sprowadziła aż 5 nowych zawodników. Większość z nich miała dać Legii dodatkową jakość. A jak jest w rzeczywistości? Raphael Augusto odpadł już w przedbiegach i mało kto już pamięta, że taki piłkarz w ogóle znajduje się w kadrze mistrza Polski. Łukasz Broź to zawodnik niezły, ale raczej tylko na polską Ekstraklasę. O niepewnej grze Dossy Juniora była już mowa. Helio Pinto to wciąż zagadka, niby popisał się już kilkoma ciekawymi zagraniami, ale to wciąż niewiele w stosunku do oczekiwań wobec jego osoby. Dodatkowo, w najważniejszych dotychczas dla Legii spotkaniach z Molde, nie pojawił się na boisku ani na minutę. Najlepsze wrażenie robi na razie Henrik Ojamaa, ale przez kontuzję, z którą zmagał się podczas przygotowań do sezonu, widać jeszcze u niego drobne braki kondycyjne. Włodarze Legii spodziewali się pewnie, że nowi gracze od razu "wystrzelą", jednak na to musimy chyba trochę poczekać.

8. Nastawienie trenera nie do końca jest prawidłowe

- Przed nami super przygoda, plan minimum już wykonaliśmy. Teraz mam nadzieję nie będzie już takiej presji i powalczymy o Ligę Mistrzów- słowa Urbana można traktować dwuznacznie. Z jednej strony trener stara się zdjąć presję ze swoich piłkarzy, z drugiej daje wszystkim do zrozumienia, że faza grupowa Ligi Mistrzów może być dla Legii na ten moment zbyt dużym wyzwaniem. Rywalizacja z Rumunami będzie największym wydarzeniem w piłkarskim życiu dla większości zawodników Legii oraz samego szkoleniowca, nie można więc mówić o przygodzie i mniejszych oczekiwaniach. Wprost przeciwnie, presja powinna być jeszcze większa, aby wszyscy piłkarze zrozumieli, przed jaką stoją szansą. Podczas spotkań ze Steauą, piłkarze Legii muszą zapomnieć, że w razie porażki zagrają w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Nie. Liczy się tylko Champions League.

9. Kuciaka w końcu może opuścić szczęście

Słowacki bramkarz od początku sezonu znajduje się w wybornej formie. W praktycznie każdym meczu zmuszony jest swoimi interwencjami do naprawiania błędów kolegów z linii obrony. Popisową partię rozegrał we wspomnianym już wcześniej wyjazdowym meczu z Molde. Należy jednak dodać, że bramkarzowi stołecznej drużyny kilka razy dopisywało szczęście, kiedy to interweniował instynktownie, bądź jego sprzymierzeńcem był słupek i poprzeczka. Ktoś powie, że dobremu bramkarzowi musi sprzyjać los. Jasne, że tak, ale dobra karta w każdej chwili może się odwrócić i piłka, zamiast uderzyć w słupek czy poprzeczkę, wpadnie do bramki. Oby nie miało to miejsca podczas dwumeczu ze Steauą.

10. Polskie zespoły wiele razy zawodziły w decydujących momentach

Już 17 lat czekamy na awans polskiej drużyny do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W tym czasie niejednokrotnie przeżywaliśmy ogromne rozczarowania związane z występami kolejnych mistrzów Polski w eliminacjach do tych najważniejszych klubowych rozgrywek Starego Kontynentu. Niekiedy upragniony awans był zaledwie o krok, ale ostatecznie zawsze czegoś brakowało. Co roku zadajemy sobie pytanie: "Jak nie teraz, to kiedy?". Przed decydującym meczem eliminacji, łudzimy się, że podczas wtorkowych i środowych wieczorów z Ligą Mistrzów, będziemy mieli okazję obserwować polską drużynę grającą przeciwko Barcelonie czy Bayernowi Monachium. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? A może jednak wszystkie wymienione w tym tekście argumenty wezmą w łeb i będziemy świadkami historycznego sukcesu? Wszystkiego dowiemy się późnym wieczorem 27 sierpnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24