Leonardo gra VaBank

Szymon Jaroszyk
Legenda Milanu trenerem Interu. W Mediolanie zawrzało, kibice Rossonerich są wściekli. W Polsce taka sytuacja nie miałaby miejsca.

Wiadomość o zatrudnieniu Leonardo przez Massimo Morattiego była najgorszym prezentem na święta dla fanów Rossonerich jaki mogli sobie wymarzyć. Prawdziwy cios w plecy, w końcu Brazylijczyk jednoznacznie uznawany był za legendę Milanu, w barwach którego na San Siro w czerwono-czarnej koszulce spędził w sumie pięć lat (1997-2001 i 2002-2003). W tym czasie Leonardo wystąpił w 97 meczach Serie A, podczas których 22 raz trafiał do siatki rywali. W sumie dla Milanu zagrał w 124 spotkaniach.

Po zakończeniu kariery, wychowanek Flamengo, został skautem Milanu, a później dyrektorem sportowym. Następnym etapem przygody z włoskim klubem była ławka trenerska, na której Brazylijczyk spędził rok, po czym … przeszedł do największego rywala klubu Silvio Berlusconiego. Legenda Milanu trenerem Interu. Historia lubi się powtarzać, nawet bardzo. To już szósty taki przypadek.

VaBank

Dlaczego Leonardo wstąpił w szeregi rywala zza miedzy? Jedynym racjonalnym powodem wydaje się chęć odegrania na charyzmatycznym właścicielu Milanu, który nie darzył go szacunkiem, a tym samym udowodnienia swojej trenerskiej klasy. Jeżeli tak jest, to trzeba przyznać, że Brazylijczyk jest niezwykle ambitny, wszak poprzeczkę zawiesił sobie niezwykle wysoko. Strata do prowadzącego Milanu, jedenastego w tabeli Interu na półmetku sezonu wynosi aż 13 oczek.

Leonardo gra jednak nie tylko o mistrzostwo, ale i o być albo nie być w Mediolanie. Odejście po tylu pięknych latach do największego przeciwnika jest dla kibiców Milanu oczywistą zdradą. Sprzedawczyk, judasz, oszust – to najmniej wulgarne słowa padające dziś z ust pod adresem eks-legendy. Eskalację niechęci Leonardo ma jednak dopiero przed sobą – derby Mediolanu. Jego sytuacja w mieście może się jeszcze pogorszyć, jeżeli Inter nie zacznie gonić czołówki. W końcu za wynik końcowy największą odpowiedzialność bierze trener, a jeżeli od początku budził nieufność – bo z Milanu, to już tym bardziej jest winny.

Nie w Polsce takie numery

W maju 2007 roku w mediach pojawiły się plotki o możliwości objęcia ławki trenerskiej „Białej Gwiazdy” przez byłego szkoleniowca „Pasów”, Wojciecha Stawowego. Reakcja wiślaków była natychmiastowa. Podczas zebrania Stowarzyszenie Kibiców 90% obecnych opowiedziała się przeciwko zatrudnieniu Stawowego. A przecież były to tylko plotki.

Ostateczne słowo i tak należało do właściciela, Bogusława Cupiała. Kto wie, czy niechęć do Stawowego nie przesądziła jednak sprawy? Były szkoleniowiec Cracovii na Reymonta miałby przeciwko sobie dwunastego zawodnika, co z pewnością miałoby wpływ na atmosferę w szatni, a w konsekwencji może i na wyniki. Zatrudnienie Stawowego wiązało się z dodatkowym ryzykiem, którego nie było w przypadku żadnego innego kandydata.

Wbrew pozorom i pomimo szerokiego podziału kibiców w Polsce na wiele różnorakich (czasami nawet zaprzeczających sobie) zgód i układów, był to odosobniony przypadek sprzeciwu fanów. Trenerzy mają większe pole manewru w kwestii zmiany klubu niż piłkarze. Wystarczy, że znają i dostosowują się do najważniejszych kibicowskich sympatii (takich jak powyższa), a do tego najzwyczajniej szanują fanów. Doskonale świadczy o tym przypadek Macieja Skorży. Młody trener po trzech latach spędzonych pod Wawelem przeniósł się do stolicy, gdzie objął jedną z największych wiślackich „kos”, Legię Warszawę. W listopadzie Skorża powrócił z nową drużyną na Reymonta, gdzie powitały go… gromkie brawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24