Kiedy w czerwcu jego koledzy z drużyny mieli wakacje, on wraz z reprezentacją Panamy był objawieniem "Złotego Pucharu" CONCACAF. Jego drużyna narodowa odpadła dopiero w półfinale. Po krótkim urlopie dołączył do ekipy Lecha, którą coraz trudniej wyobrazić sobie bez Luisa.
Lecz nie zawsze tak było. Choć w poznańskim klubie jest od 2007 roku, miejsce w podstawowym składzie wywalczył sobie dopiero w poprzednim sezonie. Wcześniej na boisku pojawiał się rzadko. Przez cztery sezony rozegrał w barwach Lecha tylko 33 mecze. Prześladowały go kontuzje, poprzedni trenerzy stawiali na Djurdjevica, Wilka, czy Gancarczyka.
Przełom nastąpił, kiedy kontuzji przed meczem z Dnipro doznał "Granek" i Luis poczuł, że dostaje od losu wielką szansę. Wykorzystał ją, choć wielu wątpiło czy sobie poradzi. Długo stał bowiem na drugim planie. Warto jednak zaznaczyć, że przez lata pobytu w Poznaniu poczynił ogromne postępy. Gra dojrzale, jest nieustępliwy, szybki, potrafi czysto odbierać rywalom piłki.
Lecz zdobywanie goli nigdy nie było jego atutem. Poprzedniego gola zdobył ponad dwa lata temu, w meczu z Polonią w Warszawie (3:3) . To także była filmowa bramka. Przerzucił piłkę nad wysuniętym Sebastianem Przyrowskim.
W maju przedłużył kontrakt z Lechem o kolejne dwa lata. Nie wyklucza, że w Poznaniu będzie grał aż do zakończenia kariery. Może nawet zostanie w stolicy Wielkopolski na dłużej... Luis Henriquez nie ukrywa bowiem, że czuje się u nas znakomicie. Wielka w tym zasługa jego wielkiej miłości Natalii, która towarzyszyła mu także w trudnych chwilach, kiedy nie miał szans na grę.
Jest etatowym reprezentantem swojego kraju. Pod względem liczby występów w narodowym teamie nikt z lechitów nie jest w stanie mu dorównać. Już 49 razy reprezentował barwy Panamy. Na gola w ekipie trenera Julio Valdeza nadal jednak czeka.
Zespołowość to dla nas bardzo ważna rzecz
Jak się zdobywa takie bramki?
Podszedłem pod pole karne rywali, dostałem dobre podanie od Semira Stilicia i nie zastanawiałem się zbyt długo. Bardzo się cieszę z tej bramki, bo dla Lecha nie strzelam zbyt często. Bramke dedykuje swojemu synkowi Giovaniemu. Szkoda, że to trafienie nie dało nam trzech punktów, bo wtedy miałbym jeszcze większą satysfakcję. W czasie meczu zrealizowaliśmy to, co trener nam nakazał. Zabrakło trochę szczęścia. No i ten świetny gol Szymona Pawłowskiego. To było nie od obrony.
Strzeliłeś tak, że bramkarz Zagłębia, Bojan Isailović musiał skapitulować. Często ćwiczysz takie uderzenia na treningach?
Ćwiczę strzały z dystansu, tak teraz musi grać obrońca. Zawsze staram się iść do przodu. Kiedy tylko nadarza się okazja, to włączam się do akcji ofensywnych, pomagam chłopakom w strzelaniu goli. Musimy całym zespołem atakować, ale też później wszyscy powinni wracać do obrony. Tak gra prawdziwa drużyna. Zespołowość to dla nas bardzo ważna rzecz. Trener Jose maria Bakero też o tym przypomina.
Remis to dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, że graliście na wyjeździe?
Każdy u nas chce wygrywać. Tutaj nie ma zawodników, którzy wchodzą na boisko i myślą o remisie. Jesteśmy bardzo ambitni. Czasami jednak sytuacje boiskowe układają się nie po naszej myśli. Mówi się, że jeśli nie możesz wygrać, to chociaż nie przegraj. Tak właśnie było w piątek w Lubinie. W dwóch meczach zdobyliśmy cztery punkty, więc nie jest źle. Mamy niezłą zdobycz punktową, z którą ruszamy w dalszą część sezonu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?