Jest lato 2011 roku. Trwa okienko transferowe. W oczy fanów The Gunners zajrzało widmo utraty gwiazd zespołu. Z drużyny odeszli m.in. Gael Clichy, Samir Nasi oraz Cesc Fabregas pod którego Barcelona czyniła liczne podchody. Utrata trzonu zespołu miała oznaczać koniec walki o wysokie cele. Wzmocnienia Arsenalu naprędce (wcześniej przybyli tylko Gervinho, Oxlade-Chamberlain i Jenkinson) nie wróżyły niczego dobrego. Na Emirates zameldowali się: Park Chu-Young, Per Mertesacker, Andre Santos, Mikel Arteta czy wypożyczony z Chelsea Yossi Benayoun. W obozach rywali oraz angielskich mediach zaczęto mówić o tzw. "Arsenal relegation party". Arsene Wenger uspokajał i jak się okazało miał rację.
Pierwsze rezultaty nie napawały optymizmem. Bezbramkowy remis z Newcastle, porażka na własnym stadionie z Liverpoolem a szczególnie kompromitacja na Old Traford 2:8 (!), potwierdzały opinie o upadku Arsenalu. Jednak Wenger przyjmował krytykę i nadal robił swoje.
Przełom nastąpił 29 października 2011 roku. Wygrana w derbowym starciu z Chelsea na terenie rywala 5:3 pomogła uwierzyć zespołowi w własne umiejętności i nabrać pewności siebie. Poskutkowało to niesamowitą serią podopiecznych Wengera, która trwała od 24. do 33. kolejki, kiedy to Kanonierzy wygrali 9 spośród 10 spotkań. Punkty zdołali urwać im tylko gracze Queens Park Rangers.
Ostatecznie Arsenal zakończył sezon na trzeciej pozycji awansując bezpośrednio do Ligi Mistrzów, a Robin van Persie zdobył koronę króla strzelców. Arsene Wenger pokazał, że potrafi wyciągnąć zespół z głębokiego kryzysu, nawet pozbawionego kilku gwiazd, a z Mikela Artety uczynił godnego następcę Fabregasa i mózg drużyny.
W ostatnim oknie transferowym kibicom Arsenalu zaserwowano podobny scenariusz, lecz z małymi udogodnieniami. Z odejściem najlepszego strzelca - Van Perskiego, liczono się przez długi czas. Aby zapobiec sytuacji z zeszłego sezonu, Wegner pozyskał wcześniej Lukasa Podolskiego oraz Oliviera Giroud. Natomiast, gdy Barcelona zapuściła sieci na Alexa Song zakupił Santiego Cazorlę z hiszpańskiej Malagi. Pomimo wyżej wymienionych wzmocnień, obawiano się o postawę Arsenalu w obecnym sezonie. Kolejny mini exodus gwiazd mógł spowodować następne załamanie w zespole. Wenger jednak kolejny raz ukazał swój geniusz.
Rozpoczęcie sezonu dwoma bezbramkowymi remisami mogło prognozować zły sezon. Jednak już w starciu na Anfield Road z Liverpoolem, zawodnicy Arsenalu jak i sam Wegner pokazali swój kunszt. Wygrana 2:0 (obie bramki zdobyte przez letnie nabytki - Podolskiego i Cazorla) zakończyła wszelakie obawy o postawę Arsenalu w bieżącej kampanii. Pogrom Southamptonu 6:1 nie pozostawił już złudzeń.
Wenger idealnie podzielił akcenty w zespole. Songa idealnie zastępuje para Cazorla - Diaby (widocznie odżył w tym sezonie), a ciężar zdobywania bramek nie spoczywa już na jednym graczu (van Persie w ubiegłym sezonie), lecz na kilku, jak Podolski, Walcott czy Gervinho.
Jakich strat nie doświadczyłby Arsenal, Arsene Wenger niczym za dotknięciem magicznej różdżki przywróci świetność drużynie. Trzeba tylko mu zaufać, bo kolejni gracze odchodzą, a on stale trwa na posterunku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?