Mało Hiszpanii w derbach Warszawy

- Nawet nasze boisko treningowe prezentuje się lepiej od płyty głównej - mówił przed meczem Jan Urban, trener Legii. Mimo to Legia od pierwszych minut wzięła się do odważnych ataków. Ustawiona bez klasycznego defensywnego pomocnika drużyna "Wojskowych" szybko opanowała środek pola. Drużyna José María Bakero musiała grać zupełnie nie w stylu hiszpańskiej Barcelony - głęboko cofnięta, czyhająca na kontrataki.

W 17. minucie niemal jedyną dobrą sytuacje w pierwszej połowie stworzyła sobie Legia. Po strzale z rzutu wolnego, Smoliński trafił w poprzeczkę. Piłkarze gości, mocno zmotywowani przez nowego trenera, z coraz większą łatwością rozbijali ataki legionistów. Derby do przerwy były zwyczajnie nudne.

Nieznacznie, ale gra w drugiej połowie zmieniła się. Akcje legionistów były dokładniejsze, a pressing gości jakby mniej agresywny. Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy bardzo przytomnie w zamieszaniu podbramkowym zachował się Astiz, a gola zdobył specjalista od strzelania bramek w ważnych dla Legii meczach - Bartłomiej Grzelak.

Wydawało się, że powietrze zupełnie zeszło z piłkarzy gości. Tymczasem po zupełnie przypadkowej sytuacji padł gol wyrównujący. I to jaki gol! Spadającą piłkę tuż za polem karnym, z woleja uderzył Łukasz Piątek. Piłka siadła mu idealnie na stopie i wpadła niemal w okienko, strzeżonej przez zaskoczonego Muchę, bramki. - Piłka leciała wzdłuż pola karnego i przeszło mi przez myśl, uderzyć! - opowiadał o strzelonej bramce piłkarz "Czarnych Koszul". Po meczu drużyna Polonii triumfalnie celebrowała zdobycie 1 punktu przy Łazienkowskiej. - Dla Polonii ten remis to sukces - komentował Piątek.