Mateusz Bąk: Powinniśmy skończyć na zero z tyłu

Wojciech Maćczak
Mateusz Bąk podczas meczu z Lechem
Mateusz Bąk podczas meczu z Lechem Grzegorz Dembiński/Bulgarska.pl
Faul Mateusza Bąka na Bartoszu Ślusarskim i podyktowany po nim rzut karny zadecydowały o zwycięstwie Lecha Poznań nad Podbeskidziem Bielsko-Biała. Bramkarz bielszczan miał w tej sytuacji spore pretensje do Damiana Byrtka, który powinien wybić piłkę.

Czytaj koniecznie: Lech w pucharach po zwycięstwie rzutem na taśmę z Podbeskidziem
O porażce z Lechem zadecydował dziś rzut karny po pańskim faulu na Bartoszu Ślusarskim. Na boisku widać było, że ma pan ogromne pretensje o tą sytuację do Damiana Byrtka.
Krzyczałem na Damiana, byłem na niego wściekły. W szatni też sobie pokrzyczeliśmy, a przed chwilą przybiliśmy piątkę, bo tu nie chodzi o to, żeby się na kogoś obrażać na całe życie. Chcecie, to możecie napisać, że to był mój błąd i to ja zawaliłem ten mecz, mi to jest naprawdę obojętnie.

Jak pan widział tą sytuację?
Była to piłka do wybicia, po moim wyraźnym sygnale głosowym „pierwsza”. Rozmawialiśmy już z Damianem na spokojnie, on sam nie wie, czemu to puścił do mnie, ani nie zablokował „Ślusarza”. Piłka przelatywała koło nogi, Damian miał nawet zamysł, żeby to wybić i pewnie sam wam o tym powie. Tu nie chodzi o to, żeby robić z niego jakiegoś kozła ofiarnego, błędy się zdarzają. Chodzi o to, żeby wyciągnął z tego wnioski. Po to krzyczę wyraźnie „pierwsza”, asekuruję go z tyłu, gdyby popełnił jakiś techniczny błąd. Brakowało też bloku z jego strony, żeby nie przepuścił Ślusarskiego. Ja już rzucałem się na ratunek i on to wykorzystał. Jestem mocno zdenerwowany, bo powinno się to skończyć na zero z tyłu. Podobnie było w ostatnich meczach, z Wisłą, czy Górnikiem – udaje nam się przetrzymać do 70. czy 80. minuty, a później cały wysiłek idzie na darmo.

Gdyby nie ta sytuacja, to mógłby Pan zostać bohaterem spotkania. Zaliczył Pan kilka świetnych interwencji.
Ja się czuję dobrze, ja się czuję w formie i tym bardziej nie mogę tego przełknąć tak od razu. Broń Boże nie chodzi o to, że ja byłbym bohaterem, może jakbym jeszcze obronił z pięć setek to wtedy tak, ale bohaterowie to byli na wojnie. Może miałbym jakiś wkład w to, że zremisowaliśmy, ale ten wkład, że do 86. minuty remisowaliśmy mieliśmy wszyscy. Przypominaliśmy ten zespół, który był wcześniej, w tych fajnych meczach jak na Wiśle, na Legii. Nie wiem, co się dzieje, ale jak wychodzimy z szatni na drugą połowę to pierwsze 15-20 minut przeciwnik nas miażdży. I z Wisłą tak było, i z Górnikiem, i dzisiaj. W drugiej połowie mieliśmy swoje sytuacje, świetna obrona Buricia po stałym fragmencie, w końcówce w zamieszaniu Liran miał sytuację na 1:1.

Czego wam zabrakło, żeby wywieźć lepszy wynik z Poznania?
Coś nie strzelamy ostatnio tych ważnych sytuacji, tego też brakuje, żeby z przodu coś strzelić. Czy Lech miał mnóstwo sytuacji? Nie wydaje mi się. Kilka razy Rudnew próbował, raz trafił we mnie, drugi raz nad poprzeczką, trzeci raz obok, jakieś strzały z dystansu, mnóstwo dośrodkowań. Jestem zły, bo miało być 0:0 i ja też byłbym szczęśliwy i zadowolony ze swojej postawy.

Dzisiaj dosyć często wznawiał Pan grę od bramki krótkimi podaniami. To jakaś zmiana taktyki?
Lech pozwalał nam grać, a my nie gramy w piątej lidze, tylko w Ekstraklasie, więc nie kopmy wszystkiego do przodu, tylko grajmy od tyłu, rozprowadzajmy piłki, uczmy się tego. To doda nam pewności i będzie lepiej wyglądał cały nasz zespół. Tak się gra w lidze, jeżeli Lech nam na to pozwolił, odpuszczał stoperów, to grajmy od tyłu.

W tym sezonie Podbeskidzie bardzo szybko zapewniło sobie utrzymanie. Jak Pan myśli, czy w tym składzie personalnym może wam się to udać również za rok, czy ten zespół trzeba wzmocnić?
To nie jest pytanie do mnie. Na pewno są nam potrzebne wzmocnienia, ale to już nie moja rola. Mówi się, że ten drugi sezon jest trudniejszy od pierwszego. W pierwszym beniaminek jest na fali pozytywnej energii, nastroju i hura do przodu, teraz ostatnio nam się trochę to zacięło. Wydaje mi się, że drugi sezon będzie dla nas trudniejszy od pierwszego.

Pojawiają się informacje o zaległościach finansowych. Jaki wpływ mają one na waszą postawę?
Pomidor.

Otrzymał Pan żółtą kartkę za grę na czas. Słusznie?
Ja akurat w tym momencie nie chciałem grać na czas, to było za wcześnie. Już nie pamiętam dlaczego to się przeciągnęło na samym początku, to już była sporna sytuacja i później ustawiłem piłkę na boku. To boisko jest specyficzne, ono jest dosyć twarde, a ta warstwa z wierzchu jest tak śliska, że żadne buty do tego nie pasują. Widzieliście, że i w Lechu, i w naszym zespole mnóstwo chłopaków się ślizgało. Próbowałem ustawić sobie tą piłkę na środku, by nogę podstawną mieć lepiej ustawioną i mocniej kopnąć piłkę. W tamtej sytuacji chciałem zagrać do połowy, ale zobaczyłem ruch zawodnika z Lecha i zagrałbym na tak zwanego „konia”, więc znowu się wycofałem. To już była przesada, gwizdy, atmosfera, sędzia. To była trochę bezsensowna żółta kartka, bo jakbym chciał grać na czas to robiłbym to w 86.-87., a nie w 60. minucie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24