Miśkiewicz: Postaram się odczarować stadion w Lubinie

Piotr Tymczak/Gazeta Krakowska
Michał Miśkiewicz
Michał Miśkiewicz Ryszard Kotowski
Michał Miśkiewicz, bramkarz Wisły Kraków, wraca na stadion w Lubinie, gdzie zaliczył przykry debiut w Ekstraklasie. Dziś chce odczarować ten obiekt.

Zawodnicy Unii Tarnów mają kłopoty po upadku

Zapewne ciężko wracać Panu do pierwszego meczu w lidze w barwach Wisły z grudnia 2012 roku, przegranego w Lubinie 1:4?
Miłe było to, że zadebiutowałem. A jak ten mecz nam wyszedł to inna sprawa. Rzeczywiście było bardzo źle. Od tamtej pory z Zagłębiem zagrałem dwa razy, ale oba mecze na naszym stadionie. W poprzednim sezonie przegraliśmy, a w tym sezonie jesienią wygraliśmy. Na obiekt w Lubinie od tego debiutu nie wracałem, ale jeszcze jakieś wspomnienia pozostały. Będę się starał odczarować ten stadion.

Ten pierwszy ligowy mecz był najgorszy w wykonaniu Wisły ze wszystkich, które Pan w niej rozegrał?
Tak. Brakowało nam w nim wielu rzeczy: charakteru, zgrania, woli walki i zwycięstwa. Popełnialiśmy zbyt dużo błędów i konsekwencją tego było 0:3 już po nieco ponad kwadransie gry. Nie byliśmy wtedy tak poukładanym, zgranym zespołem i z taką atmosferą w szatni jak teraz. Jeżeli chodzi o mój występ, to gdybyśmy grali w tym samym składzie co wtedy, ale już z moim obecnym doświadczeniem, to myślę, że mógłbym więcej pomóc zespołowi. Nie pamiętam już dokładnie tych straconych bramek, ale myślę, że przy dwóch mogłem się wtedy zachować inaczej i zapobiec ich utracie. To były moje początki i rywale skarcili mnie okrutnie.

Później długo analizował Pan to spotkanie?
Akurat to był ostatni mecz przed świętami Bożego Narodzenia. Dużo więc analizowałem. Ale o dziwo nie miałem doła, tylko raczej pozytywnego kopa do pracy. Na duchu wspierała mnie żona i znajomi. Raczej był to dla mnie sygnał, że mogę dostać od trenera szansę gry. Pomimo tego, że przegraliśmy, poczułem to coś i chciałem pokazać wszystkim, że cztery bramki, które wpuściłem i nieudany debiut to tylko złe dobrego początki.

Co się zmieniło od tamtej pory?
Zmienił się sztab szkoleniowy, przyszedł trener Franciszek Smuda, poukładał zespół w nowy sposób, ruszyliśmy w nowym sezonie z nadziejami, udało się nam dobrze rozpocząć i nadal wszystko idzie ku lepszemu. Ja wszedłem do bramki już w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu i do tej pory w niej pozostaję. Dla mnie od tego nieudanego debiutu wszystko się zaczęło. W tym roku niespodziewanie otrzymałem powołanie do reprezentacji. Aż do teraz jest dobrze, jestem zadowolony. 2013 rok był zwrotem w mojej karierze.

Bardzo był Pan spięty przed tym pierwszym ligowym meczem w Lubinie?
Nie ma się co oszukiwać, było napięcie, nerwówka. Teraz już emocje są stonowane, nauczyłem się nad nimi panować. Przełomowym momentem był dla mnie zremisowany 1:1 mecz na stadionie Cracovii. To były derby, mocno ten mecz przeżywałem. Na stadionie pełnym ludzi nieprzychylnych tobie jest najlepiej przełamać się psychicznie. Wtedy wszystko puściło. Od tych derbów gra mi się coraz spokojniej.

Jak ocenia Pan obecne Zagłębie?
Odkąd przeszli okres przygotowawczy z trenerem Orestem Lenczykiem, to dobrze wyglądają. Można powiedzieć, że to inne Zagłębie. Jeżeli chodzi o zawodników ofensywnych to szczególną uwagę będziemy musieli zwrócić na Arkadiusza Piecha i Davida Abwo. Obaj potrafią ukłuć i będą groźni. My nie wygraliśmy ostatnich czterech spotkań. To nas zabolało. Będzie więc pełna mobilizacja.

Nie podłamało Was w kontekście walki o mistrzostwo, że Legia zwiększyła przewagę?
Nie możemy patrzeć na rywali, tylko na siebie i wygrać trzy ostatnie mecze w sezonie zasadniczym. To będą jednak mega trudne spotkania. Nie tylko z Zagłębiem, ale później z Widzewem i Podbeskidziem, które walczą o życie.

Ale to rywale z końca tabeli.
Tak się mówi, ale to są rywale, którzy kopią, gryzą, grają piłkę mniej techniczną, a bardziej toporną. Zamykają się i starają przede wszystkim nie stracić bramki, a dopiero później wyjść z kontrą i strzelić gola. Czeka nas więc agresywna walka ze strony przeciwników i musimy być twardzi, pokazać charakter i sprostać zadaniu.

To, że nie podpisał Pan jeszcze nowego kontraktu z Wisłą jest dyskomfortem w grze?
Ucieszyły mnie niedawne słowa prezesa Jacka Bednarza, że mimo przeciągających się negocjacji nie zszedłem z pewnego poziomu. Staram się odciąć od rozmów o kontrakcie. Czasem nie jest to łatwe, bo chciałbym mieć to już za sobą, ale gdy przychodzi mecz, to się koncentruję i staram się pokazać, że boisko to dla mnie oddzielna sprawa niż negocjacje.

Dlaczego się przeciągają?
Chciałbym zostać w Wiśle, która jest od zawsze moim klubem. Żona i rodzina też by tego chcieli. Jestem człowiekiem, który chce się związać z kimś, kto mnie szanuje i dał mi szansę. A Wisła bez wątpienia mi ją dała. Pozostało jeszcze dogranie biznesowych spraw na linii mój menedżer - klub i dogranie szczegółów. Jest o wiele lepiej niż za pierwszym razem, kiedy zaczęliśmy rozmawiać w listopadzie, ale jeszcze trochę brakuje do porozumienia. Wisłę szanuję od małego, nie ma potrzeby, aby zmieniać klub na inny w Polsce. Wyjazd zagraniczny na razie traktuję jako drugorzędną sprawę.

Nie tęskni Pan za Włochami, gdzie zdobywał piłkarskie szlify?
Nie ukrywam, że pięć lat, które tam spędziłem coś pozostawiło w moim sercu. Mam sentyment do tego kraju, ale nie na tyle, aby na siłę tam wrócić. Odkąd wyjechałem z Włoch prawie dwa lata temu, to jeszcze tam nie byłem. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby pojechać tam z Wisłą na mecz w europejskich pucharach.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24