Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Legią: Kato i spółka zawstydzili „Wojskowych”

Przemysław Drewniak
Podbeskidzie - Legia Warszawa
Podbeskidzie - Legia Warszawa Jacek Drost / Polska Press
W meczu z Legią piłkarze Podbeskidzia pokazali charakter. Choć przez większość meczu grali w osłabieniu, potrafili przeciwstawić się wicemistrzom Polski, którzy dopiero w ostatniej akcji wydarli jeden punkt. Spotkanie w Bielsku-Białej zakończyło się remisem 2:2.

Emilijus Zubas – 6: Świetnie radził sobie z licznymi próbami z dystansu i dośrodkowaniami w pole karne. Zaliczył kolejny bezbłędny występ, bo przy straconych bramkach dał z siebie wszystko.

Adam Pazio – 5: Przed tygodniem alarmowaliśmy, że Podoliński będzie miał problem z prawą obroną, bo nie ma alternatywy dla Pazio. Mecz z Legią potwierdził ten kłopot, bo to były piłkarz warszawskiej Polonii popełnił błąd przy trafieniu Nikolicia.

Krystian Nowak – 6: Oba mecze z Legią z tego sezonu pokazują wielki postęp w jego grze. Przy Łazienkowskiej Legioniści objeżdżali go jak chcieli, ale tym razem Nowak stanął na wysokości zadania. Jako lider defensywy Podbeskidzia dobrze się ustawiał, doskakiwał, przerywał akcje rywali. Nikolić i Prijović nie mieli z nim łatwo.

Kristian Kolcak – 4: Do momentu zejścia z boiska nie popełnił żadnego poważnego błędu. Ten pierwszy chciał naprawić sam i zapłacił za to czerwoną kartką. Nie chciał skrzywdzić rywala – ostry wślizg był wynikiem nadmiernej motywacji, ale musi unikać takich sytuacji. Jego zachowanie być może kosztowało „Górali” utratę punktów, bo do tego momentu gospodarzom mecz układał się wyśmienicie.

Adam Mójta – 6: Co prawda nie ustrzegł się błędów w obronie, ale na pewno spisał się pod tym względem lepiej niż w meczu z Zagłębiem. Zresztą w defensywie z powodzeniem pomagał mu tym razem Kohei Kato, dlatego mógł bardziej skupić się na atakach. Po jednym z nich Podbeskidzie objęło prowadzenie i niewiele zabrakło, by został w niedzielę bohaterem Bielska-Białej.

Jakub Kowalski – 6: Naładowany pozytywną energią, dryblował piłkarzy Legii aż miło. Widać, że jest w gazie. Ostatnio zaliczył asystę, teraz rozpoczął piękną akcję bramkową na 1:0. Jeden z największych wygranych przyjścia Podolińskiego.

Adam Deja – 6: Niezbyt skuteczny w grze do przodu, ale wykonał w tym meczu mnóstwo „brudnej” roboty, za którą należą mu się słowa uznania. Dobrze się ustawiał, w odpowiednich momentach doskakiwał do rywali i odbierał piłki. W dużej mierze dzięki jego postawie Legia nie przeważała w środku pola.

Mateusz Możdżeń – 6: Również zaliczył niezły występ. W pojedynkach z piłkarzami Legii pokazywał charakter, co na początku sezonu nie było w jego przypadku czymś codziennym. Wziął udział w akcji bramkowej na 1:0, szybko i w tempie odgrywając piłkę do Szczepaniaka. Gdyby tylko jeszcze poprawił celność z dystansu…

Kohei Kato – 7: Piłkarz meczu. Niespodziewanie ustawiony na lewym skrzydle miał neutralizować ataki Legii prawą stroną, pomagając w defensywie Mójcie. Ze swojej roli wywiązał się znakomicie, a w drugiej połowie, gdy Legia zdecydowanie napierała, to on najczęściej przerywał jej akcje. Coraz lepiej radzi sobie także w ofensywie – w pierwszej popisał się znakomitym otwierającym podaniem do Demjana (źle przyjął piłkę) i doszedł do sytuacji, po której z najwyższym trudem interweniował Malarz.

Mateusz Szczepaniak – 6: Takie mecze, przeciwko wicemistrzom Polski, podbijają jego wartość w oczach zagranicznych skautów. Co prawda tym razem nie strzelił bramki, ale zaliczył asystę i sprawiał dużo problemów obrońcom rywali. Jego współpraca z Demjanem wygląda coraz lepiej.

Robert Demjan – 6: Kolejny, bo trzeci z rzędu mecz ze strzeloną bramką. Ostatnio był tak skuteczny, gdy sięgał po koronę króla strzelców. Ale ma jeszcze margines do poprawy – tak jak w meczu z Zagłębiem, spokojnie mógł schodzić z murawy z więcej niż jednym trafieniem. Zmarnował dwie prawie stuprocentowe sytuacje do pokonania Arkadiusza Malarza.

Rezerwowi:

Kamil Jonkisz – 6: Trener obdarza go coraz większym zaufaniem. 20-latek jako jedyny z rezerwowych dostał szansę gry w nieco większym wymiarze czasowym i dał dobrą zmianę. Dwa razy udało mu się rozpędzić kontratak Podbeskidzia, a po jednym z nich zaliczył asystę przy trafieniu Mójty. Nie możemy zaliczyć jej jednak do statystyk, bo gola zweryfikowano ostatecznie jako samobója Igora Lewczuka.

Dariusz Kołodziej grał zbyt krótko, by go ocenić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24