Pierwsza połowa wczorajszego meczu była emocjonująca. W dwunastej minucie z prawej strony kapitalnie dośrodkował Maciej Wyszogrodzki, a Maxwell Kalu strzałem głową pokonał bramkarza gości. W odpowiedzi, w 20 minucie na bramkę Pelikana uderzał Michał Kucharski, lecz piłka trafiła w słupek.
W 27 minucie łowicki stadion oszalał z radości. Maciej Wyszogrodzki dośrodkował z rzutu wolnego, a w zamieszaniu podbramkowym najwięcej zimnej krwi wykazał Krzysztof Brodecki. To była siódma bramka łowickiego obrońcy w sezonie 2010/2011. W 30 minucie mogło być 3:0. Bramkarz Znicza źle wybił piłkę. Ta trafiła pod nogi Michała Łochowskiego, który huknął z metrów i trafił w rękę obrońcy Znicza. Sędzia nie zdecydował się jednak na podyktowanie rzutu karnego dla Pelikana, a piłka błyskawicznie przeniosła się przed pole karne gospodarzy.
W 31 minucie z 18 metrów przymierzył Rafał Król, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki Pelikana. Łowiczanie znów mieli wiele szczęścia.
Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Po przerwie gospodarze jakby opadli z sił. Goście skrzętnie to wykorzystali i w sześć minut (między 73 a 79 minutą) doprowadzili do wyrównania. Remis jest w sumie sprawiedliwym rozstrzygnięciem.
- W drugiej połowie zabrakło nam armat. Zawodnicy z podstawowego składu opadli z sił, a zmiennicy nie byli w stanie szarpnąć zespołem - ocenił Robert Wilk, trener Pelikana. - Byliśmy bliscy zwycięstwa, ale wynik meczu nie skrzywdził żadnej ze stron.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?