Pierwsze boiskowe zwycięstwo Jagi na wiosnę. Przerwana passa Zagłębia

Mariusz Warda
Jagiellonia Białystok drugi raz na wiosnę zgarnęła komplet puntów, jednak pierwszy wywalczony typowo na boisku. Po walkowerze za przerwany mecz z Legią w Warszawie, białostoczanie przed własną publicznością pokonali Zagłębie Lubin 1:0. Dla "Miedziowych" była to pierwsza porażka w wiosennej części rozgrywek.

Na ławkach swoich drużyn spotkanie zaczęli Dzalamidze i Abwo. Od pierwszych minut mogliśmy podziwiać wysoki pressing Jagiellonii. Brakowało jedynie ostatniego podania. Skutkowało to dwiema rzeczami – po pierwsze Jaga klepała piłkę na połowie Miedziowych, ale nic z tego nie wynikało. Z drugiej strony pierwsze dwadzieścia minut Krzysztof Baran mógł spędzić w bufecie lub oddać się lekturze, ponieważ żaden z graczy gości nawet nie zbliżył się do strzeżonej przez niego bramki. Zagłębie wyglądało, jakby przed przyjazdem do Białegostoku spało, a nie przygotowywało się do meczu w Spale.

Kiedy jednak Miedziowym udało się w końcu przedrzeć pod bramkę, od razu zrobił się gorąco. Strzał Kwieka w sytuacji sam na sam obronił na szczęście dla gospodarzy Baran. W odpowiedzi, w 29. minucie pięknym strzałem sprzed pola karnego Jagiellonię na prowadzenie wyprowadził Rafał Grzyb. To nie on jednak błyszczał w środku pola. Po raz kolejny Michał Pazdan potwierdził, że powołania do kadry nie są przypadkiem.

Wynik mógł podwyższyć przed przerwą Gajos, ale jego strzał był słaby. Gracza Jagi usprawiedliwia, że w momencie jego oddawania, miał na plecach dwóch rywali. Tuż przed przerwą Zagłębie nie wykorzystało dwóch znakomitych okazji. Najpierw błąd Martina Barana sprawił, że Piech stanął przed drugą w tym meczu szansą. Jego strzał wyblokował jednak Ukah. Kolejna okazja Piecha została zmarnowana już przez samego strzelającego. Na sekundę przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę, uderzył on wysoko nad bramką.

Druga połowa nie dostarczyła już takich emocji jak pierwsza. Obydwa zespoły zaczęły grać typową ekstraklasową piłkę, pełną błędów i przestojów. Nie można jednak powiedzieć, że podczas drugich 45 minut nic się nie działo. Pierwszą rzeczą godną odnotowania było pojawienie się na boisku Abwo. Tym razem nie czarował on jak w poprzednich spotkaniach.

A jeśli chodzi o to, co warto odnotować z wydarzeń podbramkowych, to z pewnością na uwagę zasłużył strzał Quintany w okienko, który fenomenalnie obronił Rodić. Gajos również próbował szczęścia, ale po dobrym przyjęciu piłki w polu karnym i obróceniu się w kierunku siatki rywali oddał mocno niecelny strzał. Jeśli chodzi o odpowiedzi Lubinian, to pierwszą okazję miał Curto, ale uderzył na tyle niecelnie, że piłka po jego strzale wyszła na aut. To nie był jedyny tragikomiczny moment. Mateusz Piątkowski postanowił bowiem nie dobijać rywali i w sytuacji sam na sam człapał zamiast biec do piłki, która w ślimaczym tempie sunęła do zbliżającego się do niej szybko Rodicia.

Na szczęście po tych przezabawnych gagach, gracze postanowili powrócić do piłki nożnej. Quintana ładnie oszukał w polu karnym obrońcę i podał do Gajosa, którego strzał wyszedł po rykoszecie na rzut rożny. Później szczęścia próbował jeszcze wprowadzony w drugiej połowie Balaj, ale jego strzał głową był tyleż silny, co niecelny. Zagłębie w końcówce odpowiedziało jeszcze strzałami Aleksandra Kwieka (wprost w bramkarza Jagi) oraz Michala Papadopulosa (minimalni obok słupka), ale bramki w drugiej połowie nie padły.

Po tym zwycięstwie Jagiellonia umocniła się w strefie mistrzowskiej, a Zagłębie zbliżyło się do strefy spadkowej. Wygląda na to, że podobnie jak Dani Quintana, Zagłębie gra dobrze tylko w meczach na własnym stadionie.

Ekipa z boiska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24