Pod lupą: Stąporski nie wykorzystał szansy [ANALIZA]

Przemysław Drewniak
W sobotnim meczu Śląska Wrocław z Podbeskidziem Bielsko-Biała pod lupę wzięliśmy występ pomocnika "Górali", Mateusza Stąporskiego, który po raz czwarty w rundzie wiosennej otrzymał szansę gry w wyjściowej jedenastce. Skrzydłowy wypożyczony z Korony Kielce był jednym z najsłabszych ogniw w bielskiej drużynie i z pewnością nie zaliczy tego spotkania od udanych.

Stąporski wyszedł w pierwszym składzie na mecz ze Śląskiem z trzech powodów. Po pierwsze, przed tygodniem w Kielcach po wejściu z ławki rezerwowych strzelił bramkę, zachowując zimną krew w sytuacji sam na sam z Wojciechem Małeckim. Po drugie, z powodu kontuzji w kolejnym spotkaniu nie mógł wystąpić Marek Sokołowski, a po trzecie, trener Ojrzyński wolał posadzić na ławce rezerwowych bezbarwnego w meczu z Koroną Piotra Malinowskiego.

Powierzenie miejsca w wyjściowej jedenastce Stąporskiemu wydawało się zatem logiczne, szczególnie, że ostatnie występy w Ekstraklasie były w jego wykonaniu co najwyżej przeciętne. We Wrocławiu piłkarz wypożyczony z Korony Kielce zagrał tym razem na prawym skrzydle (wcześniej częściej ustawiany był jako wysunięty napastnik), ale i na tej pozycji nie radził sobie zbyt dobrze.

Stąporski całkiem nieźle wszedł w mecz - po jego akcji i dośrodkowaniu na głowę Paweli bliski strzelenia gola był Dariusz Kołodziej. Później było już jednak tylko gorzej. Długimi momentami pomocnik Podbeskidzia rzadko pokazywał się do gry i pozostawał niewidoczny. Zacznie częściej bielszczanie próbowali atakować lewą stroną, gdzie za rozgrywanie piłki brał odpowiedzialność Damian Chmiel. Widząc to, Stąporski chętnie schodził do środka pola, czekając na prostopadłe podania od partnerów, ale nie przynosiło to żadnego skutku.

U skrzydłowego drużyny z Bielska-Białej brakowało także dokładności podań. Stąporski zaledwie sześć razy próbował rozegrania piłki z partnerami, co trzy razy kończyło się stratą. W trakcie swojej kariery wiele razy pokazywał, że potrafi popisać się dokładnym dośrodkowaniem w pełnym biegu, ale we Wrocławiu podjął zaledwie dwie takie próby. Dziwi to tym bardziej, że Stąporski górował pod względem motorycznym nad Dudu Paraibą czy Mariuszem Pawelcem. Dzięki temu dwa razy wywalczył rzut wolny na połowie Śląska, a stoper wrocławian otrzymał za jego sfaulowanie żółtą kartkę.

Stąporski zbyt mało dał od siebie w ofensywie, ale to jego gra obronna mogła przynieść Podbeskidziu największe szkody. W meczu ze Śląskiem skrzydłowy bielszczan zaliczył w sumie trzy straty, z czego jedna z nich (w szóstej minucie) zakończyła się okazją bramkową dla Dudu. Z kolei w 32. minucie jego pasywna postawa pozwoliła lewemu obrońcy Śląska na ofensywne wejście i dośrodkowanie w pole karne Podbeskidzia, gdzie stuprocentową okazję do zdobycia bramki miał Marco Paixao.

W rundzie wiosennej Stąporski wystąpił w sześciu ligowych meczach Podbeskidzia (cztery razy w wyjściowym składzie) i strzelił jedną bramkę. Wydaje się, że swoimi występami 26-letni pomocnik nie przekonał do siebie władz klubu, który latem najprawdopodobniej nie przedłuży umowy o wypożyczeniu zawodnika z Korony Kielce.

Podsumowanie gry Mateusza Stąporskiego w meczu ze Śląskiem:

Czas gry: 63 minuty
Strzały/celne: 0/0
Podania/celne: 6/3
Dośrodkowania: 2
Straty: 4
Przechwyty: 1
Faule: 1
Faulowany: 2
Ocena Ekstraklasa.net: 3 (w skali 1-10)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24