Skrobię na szybko, motywowany obrazem zakończonej kilka chwil temu batalii chorzowian w Białymstoku, w oczekiwaniu na ringową sieczkę Pudziana. Ruch w meczu z Jagiellonią nie był Ruchem znanym. Po piłkarzach Fornalika widać było zmęczenie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, będące owocną kretyńskiego terminarza. I nie mam tu bynajmniej na myśli samej koncepcji grana co trzy dni (w piłkarskiej Europie przecież powszechnej), a raczej fakt, iż Ruch w ciągu dwóch tygodni zaliczył epicką podróż od Gdańska, przez Chorzów i Szczecin, w Białymstoku skończywszy.
Średnio to rozważne upychać terminarz na krótkim dystansie czasowym bez baczenia na odległości i trudności komunikacyjne. Oczywiście daleki jestem od wysuwania opinii, iż ekstraklasowi włodarze od logistyki kradną Ruchowi podwójną koronę. To tylko jedna ze składowych. Ale przecież - jeśli tylko istnieje taka możliwość - winniśmy dążyć do maksymalnej obiektywizacji sportowej rywalizacji i zapewnienia uczestnikom równych warunków. A Waldek Fornalik z pewnością będzie miał podstawy do narzekania na doskwierające podróże i skrajnie nierozważny układ meczów.
Spoglądając na terminarz chorzowian i przyszłe konfrontacje z Lechem (dom) oraz Koroną (trudny wyjazd), nie możemy wykluczać, iż zespół grą zachęcający i przez niemal cały sezon okupujący podium, finalnie skończy rozgrywki na bolesnej pozycji czwartej. Daleki jestem od definiowana Ruchu jako potencjalnie największego przegranego sezonu - bo raz, że piłka wciąż jest w grze, a dwa, że przegranym ciężko nazywać klub, który z 12-milionowym budżetem dorobił się półfinału PP i miejsca w ligowej czołówce - zwyczajnie jest mi go jednak żal. Bo na Ligę Europejską po prostu zasłużył.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?